sobota, 28 lutego 2015

Rozdział 10



Rozdział 10 
Dzień dobry! Jestem Maddison.


Nic nie przychodzi do głowy
Samotny człowiek w środku dnia
Zupełnie sam
Na ulicy gwar
Zgubione szczęście
Nigdy nie wraca, choćbyś chciał
Tyle w życiu się zmienia
Zaufaj przeznaczeniu
~Wilki {Urke}

Nastał kolejny dzień. Hermiona obudzona promieniami słońca zeszła do kuchni by zrobić śniadanie jednak ktoś ją już w tym uprzedził. Parvati krzątała się po pomieszczeniu krojąc warzywa i smażąc jajecznicę.
-Dzień dobry! –przywitała się Granger z uśmiechem.
-Dzień dobry! Jak Ci się spało? –zapytała Thomas unosząc kąciki ust.
-W sumie… to dobrze. Myślałam jeszcze o tym zdarzeniu w parku. A Tobie?
-Też w miarę. Obudziłam się wcześnie bo Dean miał wezwanie do Ministerstwa. A ty na którą idziesz dzisiaj do pracy?
-Ja wzięłam sobie wolne do końca tygodnia. Chcę spędzić trochę czasu z Maddison.
W tym momencie mała osóbka dosłownie wbiegła do kuchni.
-Dzień dobry mamusiu! Dzień dobry ciociu! –zawołała po czym przytuliła najpierw rodzicielkę a potem chrzestną matkę.
Po śniadaniu dziewczyny pożegnały się z Parvati która poszła do pracy a one same ubrały się i poszły do parku. Mała blondyneczka była szczęśliwa, że spędza czas z mamą.
-Mamo, a kiedy odwiedzimy ciocię Ginny i wujka Harry’ego? –zapytała znienacka.
-Jeżeli chcesz możemy wybrać się tam jeszcze dzisiaj. –powiedziała z uśmiechem Miona na co jej córeczka podskoczyła z radości.
Poszły więc do Ministerstwa zawiadomić Thomasów o swoich planach żeby się nie martwili a potem obie deportowały się do Londynu na Grimmauld Place 12. Dziewczynka podbiegła do drzwi a za nią podążyła brunetka. Madd zapukała trzy razy a po chwili otworzyła im Gin.
-Hermiona! Maddison! Jak ja się cieszę, że Was widzę! –powiedziała przytulając je do siebie po czym weszły do domu.
Stalowooka była tak rozradowana widząc Harry’ego, że rzuciła mu się na szyję.
-Cześć wujku! –powiedziała odrywając się od niego i zmierzając do Jamesa.
-Hej Madd! –odpowiedział po czym podszedł do brunetki i przytulił ją mówiąc –Hej Mionka!
-Cześć Harry. Mam nadzieję, że Wam nie przeszkadzamy? Już od tygodnia mnie pytała kiedy Was odwiedzimy. –rzekła z szerokim uśmiechem na twarzy.
-Nie przeszkadzacie. Tym bardziej, że dawno Was tutaj nie było. Napijecie się czegoś? Kawa, herbata, sok pomarańczowy? –zapytał Potter.
-Ja poproszę sok pomarańczowy. A Madd chyba się potem napije bo teraz z ekscytacji nic pewnie nie przełknie.
Po pięciu minutach dzieci się bawiły a dorośli rozmawiali o tym co się u nich działo. Gdy Hermiona powiedziała o tym kogo widziała wczorajszego dnia i o swoich obawach Harry się trochę zmieszał.
-O co chodzi Harry? –zapytały przyjaciółki.
-Nic…
-Harry! Mów o co chodzi! –powiedziała ostro ruda.
-No dobra. Wiesz Miona, to naprawdę mógł być Malfoy. Bo… No bo on Cię cały czas szuka. –rzekł na jednym wydechu Harry a Granger wmurowało.
-Ale ty mu chyba nic nie powiedziałeś co? –spytała nerwowo.
-Nie. Przecież Ci przysiągłem, że mu nie powiem! –odpowiedział szybko.
-My z Madd będziemy się już zbierać. Chcę jeszcze odwiedzić rodziców i odwiedzić Ulicę Pokątną. Dawno tam nie byłam. –powiedziała Hermiona wstając z kanapy i wołając córkę z ogrodu
O pół do czwartej po wizycie u rodziców brunetki obie udały się na Pokątną. Szły właśnie alejką jedząc lody i śmiejąc się. Hermiona stanęła przy czteroletniej blondynce wycierając chusteczką jej buzię upapraną deserem a gdy wstała i  chwyciła ją za rączkę by iść dalej gdy usłyszała męski głos tuż za nią. Głos który doskonale znała.
-Witaj Hermiono. –powiedział Draco Malfoy a Granger odwróciła się do patrząc w błękitno-szare oczy. Nie będzie przed nim uciekać.
-Witaj Draco. –odpowiedziała spokojnie.
-Mamusiu… -blondynka pociągnęła matkę za rękę.
-Malutka przywitaj się. –rzekła brunetka łagodnie, z delikatnym uśmiechem na twarzy.
-Dzień dobry! Jestem Maddison. –rzekła niepewnie w stronę arystokraty.
-Cześć!  A ja jestem Draco. –powiedział kucając przy niej i patrząc w źrenice tego samego koloru co jego a potem nie wstając zwrócił się do brunetki –Hermiono możemy porozmawiać?
-Dobrze. Ale nie tutaj. Chodźmy z tond. –po tych słowach wzięła córkę na ręce i całą trójką ruszyli w stronę parku.
Wiedzieli, że ta rozmowa nie będzie łatwa, ale nie mogli przed nią uciekać. Ona była nieunikniona prędzej czy później i tak musieliby szczerze porozmawiać. Maddison skończywszy jeść loda poleciała na mały placyk zabaw który był w parku a Draco i Hermiona usiedli na jednej z ławek. Przez dłuższą chwilę wpatrywali się w blondyneczkę o stalowych oczach. Chwilę ciszy przerwał Malfoy.
-Dlaczego uciekłaś? –zapytał cicho.
-Dlaczego? Bałam się. Po tym jak ci powiedziałam, że zostaniesz ojcem po prostu wyszedłeś. Zostawiłeś mnie. –szeptała czując jak w jej oczach zbierają się łzy –Poza tym jest coś jeszcze. Jest jeszcze jeden powód przez który się bałam. Ale to nie jest czas ani miejsce na takie rozmowy. Proszę.
-Nie będę naciskał na Ciebie. –powiedział a po chwili jeszcze dodał –Masz rację. Uciekłem, Zachowałem się jak tchórz. Przepraszam Hermiono.
Po tej wymianie zdań nastąpiła chwila niezręcznej ciszy którą przerwała mała blondynka przybiegając do rodziców.
-Możemy już wracać mamusiu? –zapytała.
-Dobrze malutka. –powiedziała do córki a potem zwróciła się do blondyna –Draco… Jeżeli chcesz… Możemy jeszcze porozmawiać na ten temat.
-Jasne, że chce. –odparł.
-Dobrze. Kiedy możemy się spotkać? –zapytała.
-Najlepiej dzisiaj.
-No dobrze. Deportuję się do Ciebie o dwudziestej. Madd pożegnaj się ładnie.
-Do widzenia! –powiedziała wyciągając małą rączkę w stronę mężczyzny który delikatnie ją chwycił.
-Do zobaczenia! –pożegnał się z małą osóbką.
-Do wieczora, Draco. –rzekła Miona biorąc dziecko na ręce.
-Do wieczora, Hermiono. –odparł a po paru chwilach od ich deportacji sam się deportował do własnego domu.
Nadal nie wierzył w wydarzenia dzisiejszego dnia. Szukał tej kobiety przez cztery głupie lata, żeby natknąć się na nią na Pokątnej. I do tego jego córka tak do niego podobna. Jego mała córeczka. Dopiero teraz tak naprawdę uświadomił sobie, że jest ojcem.

~~~***~~~

Brunetka wraz z córką przetransportowały się do domu Thomasów w Los Angeles. Mała poleciała od razu do swojego pokoju. Hermiona wykończona dzisiejszym dniem poszła do kuchni naszykować kolację bo zbliżała się już siedemnasta. Za pół godziny pojawią się Vati z Deanem. Musi im opowiedzieć o dzisiejszym dniu i poprosić by zajęli się małą Maddison na czas jej spotkania z Draco. Zaczęła kroić warzywa na sałatkę gdy do kuchni wleciała jej córcia.
-Mogę soczek? –zapytała z uśmiechem.
-Oczywiście. –po tych słowach nalała małej pomarańczowej cieczy i podała, a potem wróciła do krojenia składników.
-Mogę jeszcze o coś zapytać?
-Pytaj mnie o co chcesz Madd.
-Kim był ten pan którego spotkałyśmy dzisiaj? –spodziewała się tego pytania, ale nie tak szybko.
-To… To jest mój znajomy ze szkolnych lat kochanie. –powiedziała po chwili zastanowienia.
-A będziesz dzisiaj do niego szła?
-Tak. A dlaczego pytasz?
-Bo wydaje się fajny. Idę się dalej bawić. –powiedziała dopijając soczek i z uśmiechem pobiegła do swojego pokoiku.


~~~***~~~


Granger kończyła podawać do stołu gdy rozległy się głosy małżonków wchodzących do domu. Blondyneczka od razu podbiegła do nich i przytuliła witając się.
-A my byłyśmy dzisiaj u wujka Harry’ego i cioci Ginny a potem jak chodziłyśmy po ulicy pokątnej spotkałyśmy takiego pana który znał mamusię ze szkoły, i poszliśmy do parku. On miał takie same włosy jak ja i… -mówiła podekscytowana dopóki nie przerwała jej Hermiona.
-Madd idź umyj rączki. Potem dokończysz opowiadać. –po tych słowach blondyneczka wyleciała z pokoju a oczy Thomasów zwróciły się ku Mionie.
-Czy ona mówiła o…
-Tak widziałam się dzisiaj z Draco. –dokończyła Granger za Parvati –I będę miała do was prośbę ale najpierw umyjcie ręce.
Po zjedzonym posiłku dziewczynka poszła oglądać bajki w telewizji a Hermiona zaczęła opowiadać wydarzenia z dzisiejszego dnia.
-I ty tak po prostu zaproponowałaś mu rozmowę i kontakt z dzieckiem? –zapytał zdziwiony mulat.
-Dean, przecież nie zabronię mu kontaktów z córką! –powiedziała Miona.
-Ale po tym co Ci zrobił… On cie opuścił i to w takim momencie… Ugh… Ty i tak mnie nie posłuchasz i pójdziesz do niego, prawda? –chłopak mówiąc to nieco się zdenerwował.
-Tak. I dlatego mam prośbę…
-Dobrze Miona zostaniemy z Maddison. –powiedziała czarnowłosa.
-Dzięki Vati. Idę się przebrać bo nie pójdę do niego w krótkich spodenkach. –posłała im uśmiech i podążyła do swojego pokoju.
Czuła jak łzy napływają jej do oczu mimo tego nie uroniła oni jednej z nich. Nie mogła. Musiała być silna. Ubrała błękitną sukienkę do kolan i czarne baletki. Wzięła torebkę do której włożyła różdżkę i telefon. Zeszła na dół mówiąc córce by była grzeczna, a potem podeszła do Thomasów i powiedziała.
-Dziękuję Wam.
-Nie ma za co Hermi. Tylko… Uważaj na siebie. -powiedziała troskliwym tonem przyjaciółka.
-Dobrze, będę uważać. Idę, do zobaczenia. –pożegnała się i deportowała przed dom Malfoya.
__________________________________________________________________________________
Hejcia, hejcia! Jestem z następnym rozdziałem :D Mam nadzieję, że najgorszy to on nie jest. Mam prośbę. Jeżeli macie jakieś pytania albo opinie to komentujcie :3 Za niedługo postaram się dodać następny rozdział :)

środa, 25 lutego 2015

Rozdział 9



Rozdział 9 - Nie dam cię skrzywdzić kwiatuszku



Zapłakana spakowała swoje wszystkie rzeczy i wyszła przed dom. Gdy na niego popatrzyła pomyślała o Draco.
-Już nas nie zobaczysz. –szepnęła i deportowała się na Grimmauld Place 12.
Powoli otarła łzy z twarzy chwyciła bagaż i przeszła przez podwórko, podchodząc do drzwi zapukała do nich. Po kilku sekundach usłyszała kroki a w chwilę później stała przed Harrym.
-Miona? Co się stało? Dlaczego płakałaś? –spytał zdezorientowany patrząc raz na brunetkę raz na jej kufer.
-Mogę się u was zatrzymać na kilka dni? –zapytała roniąc kilka łez.
-Pewnie, że tak. Wchodź. Ja się zajmę Twoim bagażem.
Weszli do środka i podążyli do salonu gdzie Ginny bawiła się na dywanie z Jamesem. Na ten widok Hermiona się lekko uśmiechnęła lecz za chwilę nie wiadomo dlaczego zaczęła płakać.
-Herm co się stało? –zapytała ruda.
-Powiedziałam mu. –odparła brunetka siadając obok przyjaciółki.
-Jak zareagował?
-Uciekł. Jak zwykły tchórz. –powiedziała płacząc i przytulając się do Gin.
Potterowie z zaskoczenia aż otworzyli usta. Przez chwilę panowała cisza. Harry wyszedł do kuchni i wrócił po 5 minutach z trzema kubkami gorącej czekolady.
-Możesz u nas zostać ile tylko chcesz Mionka. Twój bagaż jest już w jednym z pokoi gościnnych na górze. –powiedział Harry.
-Dziękuję. –odparła Miona przypominając sobie o liście od Deana i zapytała –Mogę kawałek pergaminu i pióro? Muszę odpisać Deanowi.
-Jasne. Możesz też użyć naszego puchacza do wysłania wiadomości. –powiedziała ruda podając jej z szuflady poproszone rzeczy.
-Dziękuję.
Miona po chwili zastanowienia co napisać postanowiła, że napisze prawdę. W końcu to jej przyjaciele.

Drogi Deanie!
Dziękuję za Twój list. U mnie nie jest zbyt kolorowo. Dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Boję się. Wiesz co się stało poprzednim razem. Niestety ojciec mojego dziecka stchórzył. Teraz zatrzymałam się u Ginny i Harryego. Nie wiem co będzie dalej. Chciałabym gdzieś wyjechać. Nie chcę mieszkać w Londynie bo jest wtedy bardzo duże prawdopodobieństwo, że spotkam się z tym mężczyzną przez którego płaczę. Pozdrów Parvati ode mnie.
Całuję
Hermiona

Granger skorzystała z propozycji i po wysłaniu listu sową Potterów poszła do pokoju wskazanego przez Harry’ego. Od razu po zamknięciu drzwi rzuciła się na łóżko i zaczęła cicho szlochać w poduszkę. Po kilku minutach obróciła się na plecy i otarła ostatnie łzy spływające po jej policzku.
-Nie dam Cię skrzywdzić kwiatuszku. –szepnęła gładząc się po brzuchu po czym zasnęła.
~~~***~~~
Obudziło ją rano pukanie sowy w szybę która miała przywiązany liścik do nóżki. Miona wpuściła puchacza do pokoju odwiązała wiadomość po czym dała ptakowi do miseczki wody. Rozwinęła pergamin i zaczęła czytać.

Droga Hermiono!
Rozmawialiśmy z Parvati i doszli
śmy do wniosku, że mamy duży dom i możesz u nas zamieszkać. Oczywiście jeżeli tylko chcesz. Resztę ustalimy na miejscu. Nie wiem kto jest ojcem Twojego dziecka ale nie warto przez niego płakać. Czekamy z Vati na Ciebie z niecierpliwością. Odpisz o której będziesz.
Pozdrawiam
Dean
PS. Vati dziękuje za pozdrowienia.

Od razu chwyciła kawałek pergaminu i odpisała, że przybędzie wieczorem około siedemnastej. Oczywiście podziękowała za tą propozycję. Wysłała list i zeszła do kuchni gdzie siedziało już młode małżeństwo Potterów.
-Dzień dobry! –powiedziała z uśmiechem Miona.
-Dzień dobry! –powiedzieli równocześnie Harry i Ginny.
-Muszę z wami porozmawiać. Dostałam propozycję wyjazdu do Los Angeles od Deana i Parvati. Przyjęłam ją i wyjeżdżam wieczorem z kraju. Dziękuję, że mogłam u Was przenocować. Mam tylko jedną prośbę, nie mówcie nikomu gdzie jestem. Dobrze?
-Dobrze. A o której wyjeżdżasz? –zapytała zaskoczona ruda.
-Wieczorem o piątej. Oczywiście nie chcę zrywać z wami kontaktu. Będę pisać do Was listy, odwiedzać. Ale na razie muszę się wziąć w garść. Dla… Dla tej małej istotki którą noszę w sobie. –powiedziała z uśmiechem.
-Ale wiedz Mionka, że na nas zawsze możesz liczyć. –powiedział Harry przytulając przyjaciółkę –No. Nie spotkamy się już wieczorem a niestety muszę lecieć do pracy. Trzymaj się Herm i pamiętaj żeby pisać do nas.
Potter wyściskał obie kobiety po czym się deportował się do Ministerstwa Magii.
Miona, Gin i mały Harry spędzili miło popołudnie. O pół do piątej Hermiona była gotowa do wyjścia. Pożegnała się z rudą przyjaciółką i swoim chrześniakiem i z przed Grimmauld Place 12 deportowała się do pięknej dzielnicy Los Angeles. Gdy dotarła do domu państwa Thomas Parvati wyściskała ją tak mocno jakby się nie widziały od co najmniej dziesięciu lat. Potem rozmawiali ile Hermiona może u nich zostać i ustalili, że zostanie tam na stałe. Oczywiście załatwiła sobie przeniesienie do tutejszego Ministerstwa Magii i teraz pracowała w tym samym departamencie tylko na troszkę niższym szczeblu. Wszystko było dobrze dopóki pół roku później na świat przyszła mała blondyneczka o stalowych oczach. Hermiona nie mogła już dłużej ukrywać prawdy przed Deanem i Vati, że ojcem jej dziecka jest Draco Malfoy. Oczywiście oboje nie mogli w to uwierzyć, ale naturalnie dalej jej pomagali bez względu na wszystko.

Minęły już cztery lata. Granger nie widziała tlenionego blondyna od czasu gdy od niego odeszła. Tego lata było nadzwyczaj ciepło przyjemnie. Przechadzała się właśnie z Parvati i Maddison po parku gdy coś, a raczej ktoś rzucił się w jej oczy.
-Vati chodźmy już, proszę. –powiedziała błagalnym tonem.
-Ale… Dlaczego… Miona co się dzieje?
-Nic opowiem Ci w domu, a teraz z tond chodźmy.
-No dobrze, dobrze.
Gdy dotarły do mieszkania czekoladowooka zwróciła się do córki.
-Madd, idź się pobaw w ogrodzie. Mamusia zaraz przyjdzie. –po tym jak mała blondynka wybiegła z domu brunetka zwróciła się do przyjaciółki –On tam był.
-Co?! To nie jest możliwe. Musiało ci się coś przewidzieć.
-Nie przewidziało mi się to na pewno był ON Vati na 100%. Tylko ciekawe czy wie, że my tutaj jesteśmy.
-Nie wiem. Potem o tym pomyślimy a teraz idź do Madd a ja zrobię coś na obiad i coś do picia.
Wieczorem gdy Dean wrócił do domu opowiedziały mu o tym co widziały w parku. Zaczęli się nad tym zastanawiać i doszli do wniosku, że jeżeli pojawi się na progu ich drzwi to wtedy będą o tym myśleć. Hermiona pożegnała się z małżeństwem i poszła do swojej sypialni gdzie rzuciła się na swoje łóżko. Leżała szlochając w poduszkę i nie wiadomo kiedy odpłynęła do krainy snów, jeszcze nie wiedząc jaką niespodziankę planuje dla niej los.
__________________________________________________________________________________
Hejcia! I jest kolejny rozdział :D Mam nadzieję, że Wam się podoba. Ja jestem usatysfakcjonowana tym co napisałam. Następny pojawi się mam nadzieję nie długo :)

piątek, 20 lutego 2015

Rozdział 8

Rozdział 8
Wszystko się kiedyś kończy
 


Siedziała na plaży czytając książkę. Właściwie to tylko bezmyślnie patrzyła po kolei na każde zdanie napisane w książce którego sens nie docierał do Hermiony. Myślami była przy pewnym przystojnym blondynie. Rozmyślała nad wczorajszym wieczorem.

{…} Siedziała na kanapie czytając po raz kolejny „Historię Hogwatru”.  Nie zauważyła nawet kiedy Draco usiadł naprzeciwko niej. Wpatrywał się w nią jak w obrazek. Była piękna. Jej loki spływały falami po ramionach a czekoladowe oczy wodziły wzrokiem za tekstem. Gdy poczuła że ktoś ją obserwuje podniosła głowę a jej tęczówki spotkały się ze stalowym wzrokiem blondyna. Odłożyła książkę na stolik i usiadła po turecku.
-Dlaczego mnie tu zabrałeś? –zapytała patrząc na niego z uwagą.
-Bo to ci się należało za cierpienie które przeszłaś, a poza tym doszły mnie słuchy, że się przepracowujesz. –odparł zgodnie z prawdą.
Hermiona przytuliła się do niego i szepnęła „Dziękuję”. {…}

-Co czytasz? –z zamyślenia wyrwał ją głos należący do obiektu jej wspomnienia.
-„Historię Hogwartu” . Chyba po raz tysięczny –odpowiedziała z uśmiechem.
-Przeszłabyś się ze mną na spacer po plaży? –zapytał wyciągając do niej rękę.
-Z wielka chęcią. –odparła podając mu swoją dłoń.
Wędrowali w ciszy przerywanej tylko przypływem wody na plażę trzymając się za ręce. Nie potrzebowali rozmowy wystarczyła im tylko ich obecność. Hermiona czuła się w jego towarzystwie bezpieczna a Draco po prostu chciał przy niej być. Wrócili wieczorem do domu i postanowili zrobić kolację. Hermiona wzięła się za smażenie mięsa i robienie sałatki a Draco zszedł tym czasem do piwnicy po jakieś dobre skrzacie wino.
-Gotowe! –zawołała Hermiona kładąc na stole pół-misek z sałatką i dwa talerze z mięsem z kaszą.
-Poszedłem po dobre skrzacie wino do piwnicy. –powiedział blondyn wchodząc do salonu z dwoma kieliszkami i dobrym trunkiem w rękach.

~~~***~~~

-Wiesz Draco… Gdyby ktoś kilka lat temu powiedział mi, że będziemy jeść razem kolację to bym go wyśmiała i wysłała do Munga. Ale teraz wydaje mi się to normalne. –powiedziała Hermiona uśmiechając się szczerze.
-Ja z pewnością zrobiłbym to samo. Chociaż…
-Co?
-Nie nic… nic…
-No powiedz proszę.
-Nie bo to jest głupie.
-Nie wyśmieje cię. No powiedz. –widziała,  że to nie podziałało więc postanowiła uderzyć w jego dumę –Malfoy ty się chyba nie boisz, że cię wyśmieję.
-No dobra niech Ci będzie. Pamiętasz Bal Bożonarodzeniowy na czwartym roku? Ja chciałem cię wtedy zaprosić.
-S-słucham? –wykaszlała Hermiona gdyż zakrztusiła się winem który piła w tym momencie.
-Wiem, że to głupie.
Po tych słowach nastała niezręczna cisza. Z radia które stało na kominku zaczęła płynąć wolna, romantyczna piosenka. Draco wstał i podszedł do Hermiony wyciągając w jej stronę rękę.
-Zatańczysz? –zapytał a ona w odpowiedzi podała mu dłoń.
Po chwili kołysali się w rytmie muzyki. On objął ją w tali a ona zarzuciła mu ręce na szyi.
Ta chwila była magiczna. Wsłuchiwali się w słowa piosenki.

I have died everyday
waiting for you
Darling, don't be afraid
I have loved you for a
Thousand years
I'll love you for a
Thousand more

Odsunęli się od siebie. Draco korzystając z sytuacji podniósł lekko za podbródek głowę Hermiony tak by ich spojrzenia mogły się spotkać. Powoli ich twarze zaczęły się zbliżać a usta dzieliło teraz tylko kilka cali by w końcu złączyć się w pocałunku. Z początku delikatny i czuły by przerodzić się w zachłanny i namiętny. Malfoy jednym machnięciem różdżki wyłączył radio a potem wziął brunetkę na ręce i nie przerywając pocałunku zaniósł do sypialni. Po kilku minutach walki z ubraniami ona wplotła dłonie w jego włosy a on badał każdy kawałek jej ciała. Spędzili kolejną noc w swoich objęciach i ani Hermiona Granger, ani Draco Malfoy nie żałowali tego co się stało.

~~~***~~~

Wakacje minęły szybko. Hermiona na początku września wprowadziła się do Dracona. Brunetka wróciła do pracy w Ministerstwie Magii a blondyn do pracy w św. Mungu lecz czas wolny spędzali razem.
-Miona pokaż się w tej sukience! –zawołała ruda.
-Nie czuję się w niej dobrze. Wiem, że jest śliczna ale nie kupię czegoś w czym nie będę chodziła. –odpowiedziała Granger wchodząc powrotem do przymierzalni.
-Jak chcesz nie zmuszam Cię. To co może teraz pójdziemy do jakiejś kawiarni? Mam ochotę na ciastko z kremem i kawę.
-Ja też. To co idziemy? –spytała starsza z kobiet odwieszając sukienkę na wieszak.
-Ok. Dowidzenia!
-Dowidzenia!
Po wyjściu ze sklepu Hermionie nagle zakręciło się w głowie i dzięki ścianie obok której się przytrzymała wylądowałaby na chodniku. Ta sytuacja nie uszła uwadze młodej Potter.
-Herm nic Ci nie jest?
-Nie j-już jest dobrze. Spokojnie Ginny.
-Chodź pójdziemy do Munga. Muszą Cię zbadać Magomedycy.
-Nie! Nie mogę! On…
-Uspokój się. Draco jest przecież u Zabiniego na Ognistej.
-Ale on ma dostępność do kart pacjentów.
-To poprosisz uzdrowiciela o to żeby zaczarował ją tak by nikt oprócz niego nie mógł jej odczytać. To jak? –powiedziała ruda uśmiechając się lekko.
-No dobrze.

~~~***~~~

-Mhm… Dobrze mam jeszcze tylko jedno pytanie. Czy zdarzały się pani  ostatnim czasie omdlenia albo nudności? –zapytał spokojnie magomedyk.
-Nie. –odpowiedziała od razu brunetka.
-Już wiem co było przyczyną zasłabnięcia. To żadna choroba proszę się nie obawiać. Jest pani w trzecim miesiącu ciąży.
-S-słucham? –zapytała Hermiona mając nadzieję, że się przesłyszła.
-Nosi pani w sobie małą istotkę. –na te słowa Granger ukryła twarz w dłoniach.
-Czy mogę mieć do pana prośbę? –spytała po chwili.
-Oczywiście.
-W tym szpitalu pracuje Draco Malfoy. Ja nie chciałabym żeby on się dowiedział o mojej ciąży. Załatwi pan to proszę.
-Dobrze. A teraz jeżeli pani się dobrze czuje zapraszam za mną. Nie widzę powodu żeby panią tutaj trzymać. Mam tylko jeden warunek: widzimy się za miesiąc na wizycie kontrolnej. –powiedział gdy wychodzili z sali.
-Dobrze. Dowidzenia! –pożegnała się brunetka i podążyła w stronę wyjścia gdzie deportowała się do domu Malfoy’a.
Po przejściu przez próg od razu pobiegła do sypialni wysłać wiadomość do Ginny którą ledwo namówiła żeby wracała do domu a nie czekała na nią pod salą. Chwyciła pióro i pergamin, i zaczęła pisać.

Droga Ginny!
Wróci
łam niedawno ze szpitala i dowiedziałam się czegoś szokującego. Jestem w ciąży. Wiem, że powinnam się cieszyć i tak jest ale boję się. Straciłam już jedno dziecko. Co będzie jeżeli stracę drugie? W dodatku denerwuję się co powie Draco na wieść o dziecku. Nie wiem co mam zrobić. Jesteś pewnie teraz zajęta nie chcę żebyś się odrywała od pracy jeśli możesz to odpisz tylko na ten list.
Hermiona

Po napisaniu kilku zdań przywiązała list do nóżki sowy po czym wypuściła ją. W chwilę później coś stukało w jej szybę. To była płomykówka. Zdziwiło ją tylko to że nie mogła to być odpowiedź od Ginny bo to nie była ani jej sowa ani sowa Potter’ów. Wpuściła ją do domu a potem odwiązała list od jej nóżki i zaczęła czytać a ptak wyleciał już przez okno.

Droga Hermiono!
Wiem,
że dawno się nie odzywałem do ciebie ale nie miałem jak. Od miesiąca nie miałem na nic czasu. Chciałbym wiedzieć jak się czujecie tam w Londynie? Co ciekawego wydarzyło się ostatnio. U mnie jest wszystko w porządku. W Los Angeles pogoda jest słoneczna i dość ciepła jak na tę porę roku. Razem z Parvati czekamy z utęsknieniem waszych odwiedzin. Wiesz, że na nas możesz zawsze polegać gdybyś miała jakieś problemy czy zmartwienia. To pisz śmiało. Kończę już bo moja kochana żonka chce iść ze mną na miasto. Oboje Cię pozdrawiamy i liczymy na szybką odpowiedź.
Dean Thomas

Po przeczytaniu Granger znów chwyciła za pióro i pergamin ale w tym momencie Draco wszedł do domu. Miona schowała korespondencję do torebki i zeszła do salonu.
-Dobry wieczór kochanie. –powiedział Malfoy przytulając się do brunetki.
-Dobry wieczór Draco. Usiądź musimy porozmawiać.
-O co chodzi?
-Co byś zrobił gdybyś się dowiedział że będziesz miał dziecko? –zapytała znienacka.
-Nie wiem. Dlaczego pytasz? Ty chyba nie…
-Tak. Dzisiaj się dowiedziałam. Jestem w trzecim miesiącu ciąży. –powiedziała spuszczając głowę.
Blondyn siedział osłupiały. W głowie miał tyle myśli że sam nie wiedział co się dzieje wokół niego i bez zastanowienia zapytał:
-To na pewno moje dziecko? –te słowa podziałały na młodą kobietę jak płachta na byka.
-A skąd podejrzenia, że kogoś innego? –zapytała ze złością.
-Przepraszam Hermiono ale muszę sobie to wszystko poukładać. –mówiąc to skierował się do wyjścia.
-Draco! Draco wracaj! DRACO! –krzyczała za nim ale gdy usłyszała trzask teleportacji szepnęła tylko we łzach –Nie zostawiaj mnie z tym samej, proszę.
________________________________________________________________________________
Przepraszam was, że musieliście tyle czekać na następny rozdział bo miał być już cztery dni temu ale miałam małą awarię komputera... Mam nadzieję, że spodobał wam się ten rozdział :)

sobota, 14 lutego 2015

Rozdział 7



 Rozdział 7
Niespodzianka



Hermiona spała kilka godzin. Gdy się obudziła wskazówki zegara wskazywały dopiero czwartą piętnaście po południu. Postanowiła sobie zrobić obiad ale kiedy wstawała z kanapy rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Wzięła ze stolika różdżkę i podchodząc do drzwi schowała ją do kieszeni w spodniach.
-Draco! –rzekła rzucając się blondynowi na szyję.
-Spokojnie Lwico bo mnie udusisz! –odparł z uśmiechem.
-Przepraszam –powiedziała rumieniąc się i uwalniając mężczyznę z uścisku –Wejdź.
-Mam dwie wiadomości.
-Jakie? Coś się stało? –zapytała siadając obok Malfoy’a na kanapie.
-Pierwsza jest taka, że Potter’owie urządzili sobie pogawędkę z Wieprzelejem a potem aurorzy zabrali go do Azkabanu  czeka tam na proces. Druga taka, że jedziemy na wakacje. Byłem w Ministerstwie i załatwiłem ci tydzień urlopu.
-Słucham?
 -Idź się spakuj. Stroje kąpielowe, krótkie spodenki i takie tam bo jedziemy nad morze.
Hermiona jak oparzona wstała z kanapy i pobiegła do pokoju pakując potrzebne rzeczy. Po dziesięciu minutach była gotowa z jedną walizką. Malfoy zmniejszył bagaż zaklęciem do rozmiarów pudełka od zapałek, chwycił Mione za rękę i deportowali się na zalaną słońcem plaże. Granger nie mogła się nadziwić widokiem jaki ich otaczał.
-Chodź. Pójdziemy się rozpakować. Tu niedaleko jest mój domek letniskowy. –powiedział prowadząc ją przez plażę.
-Gdzie my jesteśmy?
-Na wyspie Nescar (czyt. Neskar ~od autorki).
-Tutaj jest pięknie.
-Też tak sądzę. Przyjeżdżaliśmy tu z mamą na wakacje gdy ojciec wypełniał rozkazy Voldemorta. Jesteśmy na miejscu. –powiedział otwierając drzwi swojego domku.
Weszli do małego pomieszczenia z którego było z prawej strony wejście do salonu a z lewej drzwi do kuchni. Na wprost były schody na piętro gdzie znajdowały się trzy sypialnie z małymi łazienkami. Wszystkie meble były z jasnego drewna a w mieszkaniu panowały ciepłe kolory.
-Mam zanieść nasze walizki do osobnych pokojów czy do jednego? –spytał.
-Hmm… Będziemy tylko spać więc może być jeden pokój.
-Tylko spać. Miałem inną nadzieję. –powiedział udając smutnego.
-Bo ty to tylko o jednym myślisz. –rzekła zarzucając mu ręce na szyję.
-Nawet nie powiedziałem o czym myślałem. Skąd możesz wiedzieć? –spytał posyłając jej uśmiech i obejmując w tali.
-Bo trochę zdążyłam cię poznać przez ostatni czas. –odparła składając krótki pocałunek na jego ustach –Miałeś zanieść walizki. Czekam w salonie.
Draco patrzył jak Hermiona znika w drzwiach z prawej strony a po chwili otrząsną się z zamyślenia i ruszył schodami na górę do jednego z pokoi. W tym samym czasie Granger badała półkę z książkami w salonie. Były tam książki które znała jak „Historia Hogwartu” ale były też takie które widziała po raz pierwszy w życiu jak „Najgorsze eliksiry wszech czasów”.

~~~***~~~

Siedziała na kanapie czytając po raz kolejny „Historię Hogwatru”.  Nie zauważyła nawet kiedy Draco usiadł naprzeciwko niej. Wpatrywał się w nią jak w obrazek. Była piękna. Jej loki spływały falami po ramionach a czekoladowe oczy wodziły wzrokiem za tekstem. Gdy poczuła że ktoś ją obserwuje podniosła głowę a jej tęczówki spotkały się ze stalowym wzrokiem blondyna. Odłożyła książkę na stolik i usiadła po turecku.
-Dlaczego mnie tu zabrałeś? –zapytała patrząc na niego z uwagą.
-Bo to ci się należało za cierpienie które przeszłaś, a poza tym doszły mnie słuchy, że się przepracowujesz. –odparł zgodnie z prawdą.
Hermiona przytuliła się do niego i szepnęła „Dziękuję”. Jedną ręką głaskał ją po włosach a drugą bawił się jednym z jej loczków. Kilka minut później zaniósł ją do sypialni i delikatnie położył na łóżku wziął prysznic i położył się koło niej.

~~~***~~~

Podniosła lekko powieki lecz po chwili tego żałowała. Promienie słońca padały na łóżko gdzie leżała. Kiedy już jej oczy przyzwyczaiły się do jasności otworzyła je. Poczuła na swojej szyi czyjś oddech i powoli odwróciła się w stronę blondyna. Rękę miał przerzuconą przez jej talię. Myśląc, że śpi chciała delikatnie wyjść z łóżka nie budząc go lecz gdy tylko delikatnie odsunęła się od niego on przyciągnął ją do siebie i namiętnie pocałował.
-Dzień dobry. –szepnął.
-Dzień dobry. Nie ładnie udawać, że się śpi.-udała obrażoną.
-Oj kochanie… Nie złość się już. Złość piękności szkodzi.
-Kochanie? W takim razie misiu jeżeli tak mnie kochasz to idź zrobić mi coś dobrego na śniadanie a ja pójdę się umyć i ubrać.
-Dobrze kochanie. –powiedział całując ją w szyję po czym oboje wstali.
_______________________________________________________________________________
Mam nadzieję, że podobał wam się rozdział. W miarę możliwości następny dodam jutro. Wyraźcie swoją opinię proszę.