piątek, 26 czerwca 2015

Miniaturka "To był koszmar"


Tak jak już mówiłam: 26 czerwiec miniaturka-prezent od jubilatki. :* 
Mam nadzieję, że Wam się spodoba. Miłego czytania. 


 Miniaturka
"To był koszmar"

- CO TY ROBISZ DO CHOLERY?! – W całym domu było słychać męski, głęboki głos.

- Nic. Błagam cię, Terry. Błagam cię nie rób mi nic. Ja tego nie chciałam. – szeptała przestraszona brunetka, 
kuląc się pod ścianą.

- ZAMKNIJ SIĘ I JUŻ MNIE NIE DENERWUJ! – Dostała cios w twarz i upadła na podłogę, a z jej nosa trysnęła krew. – Siedź cicho! Teraz wychodzę, a jak wrócę masz to naprawić! Rozumiesz!?

- Tak. – powiedziała cichutko.
Zdenerwowany mężczyzna wyszedł z domu, trzaskając drzwiami. „Nie zamknął ich na klucz!” pomyślała dziewczyna. Wzięła z komody swoją różdżkę i bez namysłu podleciała do drzwi; wyjrzała przez szparę. Nie było go nigdzie widać. Po cichutku wymknęła się na ulicę. Biegła, ile sił miała w nogach. Biegła na oślep, gdy nagle wpadła na jakiegoś mężczyznę. Chciała go wyminąć, ale zatrzymał ją, trzymając za rękę.

- No proszę, proszę. Co ty tutaj robisz, Granger? – zapytał z ironicznym uśmiechem.

- Puść mnie, Malfoy. Proszę puść mnie. J-ja… nie chcę… nie każ mi tam wracać proszę. Puść. – szeptała cichutko, jednocześnie próbując się wyswobodzić z uścisku.

- Czekaj, czekaj. O czym ty mówisz? – zmusił ją by popatrzyła mu w oczy. W jej tęczówkach czaił się w strach i… ból? Otrząsnął się i dodał: – Jak ty wyglądasz? Chodź.

- Ale nie tam? Nie będę musiała tam wracać. Nie pozwolisz mu mnie zabrać?

- Nie, nie wrócisz tam. Obiecuję. A teraz chodź. Wszystko mi opowiesz.

Oboje deportowali się do Malfoy Manor. To już nie był ten straszny dwór, w którym ludzie cierpieli. Wysoka, cmentarna, czarna brama została zamieniona na białą, układającą się w krzew róży. Dom zyskał beżowy kolor, a dach - zielony. Ogród był zadbany, a na jego środku znajdowała się biała fontanna. Podeszli do wielkich dębowych drzwi, które Malfoy otworzył tak, by Hermiona mogła wejść pierwsza. Po przekroczeniu progu ich oczom ukazał się wielki hol w kolorach zieleni i srebra. Hermiona zaczęła powoli tracić siły i gdyby nie szybka reakcja Malfoya, wylądowałaby na podłodze. Czuła jak bierze ją na ręce i niesie po schodach, a później straciła przytomność.

~~~~***~~~~

Obudziła się w jakimś niewiarygodnie miękkim łóżku. Otworzyła oczy i przez chwilę nie mogła sobie przypomnieć co się stało. Jednak wspomnienia wróciły szybciej niż by tego chciała. Po jej policzkach popłynęło kilka słonych łez. Ktoś chwycił ją za rękę. Przestraszona wyrwała ją z uścisku, a potem popatrzyła na osobę, która siedziała przy jej łóżku. Jakie było jej zdziwienie kiedy zobaczyła wysoką blondynkę w błękitnej sukience.

- Spokojnie kochanie. Już Ci nic nie grozi. – powiedziała uspokajająco pani Malfoy.

Żadnego odzewu ze strony brunetki. Siedziała skulona na łóżku.

- Czy potrzebujesz czegoś? Może coś do picia, albo jesteś głodna?

Lecz i tym razem Hermiona nie odezwała się, tylko pokręciła głową przecząco. Narcyza uśmiechnęła się 
blado, po czym opuściła pokój. Panna Granger opadła ciężko na poduszki i ponownie zasnęła.

~~~~***~~~~

 - I co z nią? – zapytał Draco, gdy jego matka wyszła z sypialni dla gości.

- Źle. Jest bardzo słaba. Musiała bardzo cierpieć, bo nawet nic nie mówi.

- Mogę do niej wejść?

- Tak, ale proszę cię nie naciskaj na nią.

Skinął głową i wszedł do pokoju Hermiony. Spała spokojnie. Usiadł w fotelu koło łóżka i patrzył. Patrzył na jej twarz, malinowe usta, zgrabny mały nosek. Loki delikatnie opadały na jej policzki, dodając uroku i niewinności. W tym podziwianiu urody byłej Gryfonki nawet nie zauważył kiedy zasnął.
~~~~***~~~~
Obudziła się z krzykiem i zlana potem. Chwilę potrwało zanim doszła do siebie, jednak gdy zobaczyła blond włosego mężczyznę, nieznacznie podskoczyła i przesunęła się na skraj łóżka. Draco wpatrywał się w Hermionę swoim przeszywającym wzrokiem.

- Spokojnie. Nic ci nie zrobię. – powiedział tak cicho i delikatnie, że ledwie uwierzył, że to jest jego głos.

Granger tylko jeszcze bardziej naciągnęła na siebie kołdrę, jakby chciała zniknąć z tego świata tak, by nikt już jej nie widział. Blondyn cicho westchnął.

-Jeżeli będziesz chciała porozmawiać to będę w swojej sypialni. Drzwi są naprzeciwko twojej sypialni. – Po tych słowach wyszedł z pokoju. Musiał trochę ochłonąć.
~~~~***~~~~
Po wyjściu Dracona, Hermiona została sama w sypialni. Nie wiedziała co o tym wszystkim myśleć. Jej ucieczka od Terry’ego Botta, pomoc Malfoyów i do tego nie mogła mówić. Gdy tylko chciała coś powiedzieć, w gardle powstawała wielka gula. Postanowiła, że jeszcze na chwilę się położy. Opadła bezwładnie na poduszki, zamykając powieki. Pod cieplutką kołdrą i na mięciutkim materacu czuła się jak księżniczka. Usłyszała pukanie do drzwi, a chwilę później usłyszała, że ktoś wchodzi do pokoju. Natychmiast podniosła się do pozycji siedzącej.

- Spokojnie dziecko. – powiedziała z troską Narcyza, uśmiechając się serdecznie. – Naszykuję Ci kąpiel i zlecę skrzatowi by zmienił pościel. Dopóki będziesz tego potrzebować, zostaniesz u nas. Nie masz żadnych ciuchów, więc byłam niedaleko w sklepie i kupiłam Ci najpotrzebniejsze rzeczy.

Hermiona dopiero teraz zauważyła dość dużą torbę koło drzwi. Wskazała niepewnie na nią ręką, a pani Malfoy tylko skinęła głową. Granger podeszła do zakupów i wyciągnęła pierwszą lepszą rzecz z brzegu. Okazało się, że jest to szmaragdowa koszula nocna do połowy uda z wielkim sercem rozciągającym się na całym tułowiu. Wyszukała jeszcze czarną bieliznę i razem z Narcyzą poszły do łazienki. Starsza kobieta przygotowywała kąpiel w ogromnej wannie, a Hermiona w tym czasie oglądała swoje posiniaczone ciało.

- Salazarze! Co Ci się stało kochanie? – zapytała łagodnie, zauważając poczynania Miony – Kto Ci to zrobił?
Znowu ta gula w gardle. Jedyne co mogła zrobić Granger, to zaprzeczyć ruchem głowy, że to nic ważnego.

- No dobrze. Jak już wyjdziesz z kąpieli nasmarujemy te siniaki odpowiednimi maściami, a potem zjesz z nami kolację. – Hermiona skinęła głową, po czym Narcyza opuściła pomieszczenie.

Hermiona weszła do mini-basenu, zanurzając się po samą szyję w cieplutkiej wodzie. Wzięła jeden z żelów do kąpieli i wlała go do wody. Zapach wanilii i truskawki rozprzestrzenił się w łazience. Czterdzieści minut później, po umyciu ciała i włosów, opuściła wannę. W pomieszczeniu pojawiła się skrzatka.

- Pani Malfoy pyta czy może już wejść do panienki. – Hermiona skinęła głową i założyła bieliznę, a sekundę później do pomieszczenia weszła pani tego domu z różnymi maściami w rękach.

- Usiądź Hermiono. – Wskazała skraj wanny. Miona wykonała polecenie, a chwilę potem na skórze poczuła chłodną maść.
~~~~***~~~~
- I co teraz szlamciu? Co mi zrobisz? – zapytał brunet, stojąc nad kulącą się pod ścianą kobietą – ODPOWIEDZ!
Wymierzył jej policzek, a potem zaśmiał się gardłowo.
- Co? Zabrakło języka w gębie?! Ja cię nauczę mówić! CRUCIO! – wrzasnął, mierząc w brunetkę różdżką.
Poczuła rozrywający ból w każdej najmniejszej komórce swojego ciała. Jedyna czego chciała to umrzeć. Tak, śmierć to byłoby jedyne rozwiązanie. Nagle z jej gardła wydobył się wrzask.

Hermiona obudziła się z krzykiem. Do jej pokoju ktoś zapukał. Nawet nie wiedziała, kiedy powiedziała ”Proszę”. Przybyszem okazał się Malfoy. Obudzony kobiecym wrzaskiem, nie ubrał nawet podkoszulka, przez co był w samych spodniach dresowych. Podszedł do łóżka Hermiony i siadając na nim, zaświecił lampkę nocną. Granger bez zastanowienia wtuliła się w mężczyznę. Zdziwiony nie wiedział, co zrobić, ale po chwili wahania przytulił ją. Wtedy odezwała się po raz pierwszy od przyjazdu do Rezydencji Malfoyów.

- To… To był T-terry. Terry Bott. On mi to zrobił. To on mnie torturował. To on mnie bił. Kiedyś nawet przypalił mi skórę. – wyszlochała i odsuwając się od niego wzięła różdżkę. Jednym ruchem ręki zdjęła zaklęcie kamuflujące ze swojego ramienia, na którym ukazał się obrzydliwy ślad po przypaleniu skóry.

- Czy… Czy on cię… zgwałcił? – zapytał, przyglądając się bliźnie.

- Tak. I to nie jeden raz. – szepnęła cichutko.

- Pójdę już. Musisz się wyspać. Dobranoc.

- Draco. – Usłyszał blondyn, gdy był już przy drzwiach – Możesz ze mną zostać, proszę?

- Mhm… - odpowiedział i po chwili leżeli pod jedną kołdrą w jednym łóżku. Hermiona wtuliła się ufnie w Dracona, a on objął ją w pasie. Zasnęli już bez żadnych koszmarów.

~~~~***~~~~

- Draconie Lucjuszu Malfoyu! Chyba nie po to ratujesz dziewczynę żeby potem się nią zabawić! Wiesz, po 
tobie się tego nie spodziewałam! – Słychać było zdenerwowany głos Narcyzy.

- Pani Malfoy, spokojnie. To ja poprosiłam Draco żeby ze mną został. – rzekła lekko zaspana Hermiona, siadając na łóżku i przecierając oczy.

- Merlinie! Co to jest? – zapytała Cyzia, zauważając wielką bliznę na ramieniu brunetki. Niestety Hermiona zapomniała wczoraj nałożyć zaklęcie kamuflujące i dzisiaj wszystko się wydało.

- To… To nic. Naprawdę – Jednak Granger nie dokończyła zdania, bo starsza z kobiet wybiegła z pokoju, by po chwili wrócić z apteczką pełną przeróżnych eliksirów, maści i bandaży.

- Dziecko drogie dlaczego mi wczoraj tego nie pokazałaś?  –rzekła blondynka, po czym zwróciła się do syna – Draconie, do siebie!

Hermiona delikatnie się uśmiechnęła do mężczyzny, a chwilę potem zniknął za drzwiami prowadzącymi do holu. Miona, po 10 minutach i porządnym opatrzeniu blizny przez panią Malfoy, Hermiona, już ubrana, siedziała na parapecie okna w swojej sypialni. Rozmyślała o tym wszystkim, co stało się w ostatnich dniach jej życia i nie mogła w to uwierzyć. Malfoyowie, rodzina niegdyś wiernie służąca Czarnemu Panu pomaga mugolaczce i przyjaciółce Harry'ego Pottera. Świat stanął na głowie. Usłyszała trzykrotne puknięcie w drzwi.

- Proszę! – powiedziała, nie odwracając wzroku od krajobrazu rozciągającego się za oknem.

- Przespaliśmy śniadanie, a wczoraj nic nie jadłaś. Może zejdziemy na obiad? Jest druga po południu. – rzekł młody blondyn, wpychając głowę między drzwi i futrynę.

- Jestem głodna jak wilk. – Uśmiechnięta zeskoczyła z parapetu i poszła w stronę wyjścia z sypialni. Chwilę później zmierzali już korytarzem w stronę jadalni.

Trochę się bała, co będzie, gdy spotka się z Lucjuszem Malfoyem. W końcu to on i siostra jego żony byli najwierniejszymi sługami Czarnego Pana. Hermiona nie chciała nawet myśleć, co tu się działo, gdy pan tego domu dowiedział się, że mugolaczka ma tutaj spać. Blondyn, jakby widząc co dręczy pannę Granger, chciał chwycić ją za rękę, powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Jednak gdy tylko ich skóra się spotkała, była Gryfonka cichutko pisnęła i odskoczyła od arystokraty.

- Przepraszam. Nie chciałem cię wystraszyć. – powiedział, stając.

- Nie. To ja przepraszam. Chciałeś mi pomóc. – szepnęła brunetka, spuszczając wzrok.

- Idziemy? – Widząc wahanie w oczach dziewczyny, dodał: – On się zmienił. Na lepsze.
Hermiona skinęła głową i ponownie ruszyli do jadalni. Reszta drogi minęła im bez rozmów. Gdy schodzili po schodach u ich podnóży zobaczyła spokojnie rozmawiających państwa Malfoy.

- Ach… Już jesteście. Długo kazaliście na siebie czekać. – rzekła Narcyza z uśmiechem.

- Panno Granger, jak się pani czuje? – zapytał Lucjusz, obserwując brunetkę z uwagą.

- Dziękuję, już lepiej. – odparła trochę zdziwiona.

- Przejdźmy do jadalni, bo całe jedzenie wystygnie.

~~~~***~~~~

Po zjedzonym posiłku Narcyza i Lucjusz udali się do ogrodu, jednak Draco miał inne plany względem Hermiony. Właśnie w tym momencie zmierzali do miejsca, które dziewczyna uwielbiała – biblioteka. Kiedy tylko przekroczyli jej próg, Miona poczuła się jak w raju. Podeszła do pierwszego lepszego regału i zaczęła przeglądać wszystkie książki, które w nim były. Przypomniała sobie jednak, o czym chciała porozmawiać z Malfoyem.

- Draco. – Mruknięciem dał znak, że słucha więc kontynuowała – Ja nie mogę tu wiecznie być. Muszę znaleźć sobie mieszkanie, stanąć jakoś na własne nogi.

- Na razie moja mama nigdzie cię nie wypuści. Jeżeli chcesz możemy pojechać tam po twoje rzeczy. – odparł, nie spuszczając z niej wzroku.

- Tak. Jeżeli pójdziesz tam ze mną.

- Jasne.

Reszta dnia minęła im na siedzeniu w bibliotece. Wieczorem zeszli na kolację, a po niej rozeszli się do swoich pokoi. Hermiona wzięła długi prysznic, a później poszła spać.

~~~~***~~~~

- Gotowa? – zapytał blondyn, gdy stali przed drzwiami dawnego domu Hermiony.

-Na to? Nigdy nie będę gotowa. – odpowiedziała poważnie, bez cienia uśmiechu na twarzy.

Weszli do mieszkania, w którym panował brud i wszechobecny smród. W pośpiechu udali się do jednej z sypialni i zaczęli za pomocą magii pakować wszystkie ubrania brunetki. Nagle do pokoju wpadł wysoki mężczyzna w wieku Dracona i Hermiony. W jego oczach czaił się obłęd i szaleństwo.

- TY DZIWKO! TERAZ POSZŁAŚ DO NIEGO! – zaczął krzyczeć na dziewczynę.

- Zamknij się Bott. – warknął blondyn.

- Bo co?! Poskarżysz się ojczulkowi?! W ogóle, to od kiedy przejmujesz się szlamami, Malfoy?! Wynoś się stąd! Mamy sobie do porozmawiania z tą wywłoką! – wrzasnął brunet, wyciągając różdżkę.

Blondyn jednak zrobił to samo w tej samej chwili i rozgorzała walka. Draco krzyknął Mionie, by się schowała, a ta posłusznie wykonała polecenie. Jednak chwila nieuwagi wystarczyła, by Smok nie zdążył odeprzeć zaklęcia, którego siła odrzuciła go na łóżko.

- No. Teraz to my się dopiero policzymy, szlamciu! – wysyczał Terry, kierując różdżkę w stronę panny Granger.

Ostatkami sił, Draco doczołgał się do dziewczyny zasłaniając ją swoim ciałem. 
 
- Hermiono… Chciałem Ci to powiedzieć już dawno. Kocham cię.

Śmiercionośne zaklęcie, zielone światło i na świecie jest o jednego człowieka mniej. Hermiona, która trzymała na swoich kolanach głowę blondyna wyszeptała tylko:


- Ja też się kocham, Draco. Zawsze Cię kochałam. – Złożyła na jego, chłodnych już ustach, czuły pocałunek, a potem podniosła wzrok na Terry'ego Botta i powiedziała: – Teraz możesz mnie zabić potworze, ale wiedz, że żadna kobieta nie będzie cię chciała.

- Co ty wiesz wywłoko?! Jesteś nic niewartą szlamą! – Kolejne zielone światło i jeszcze jeden czarodziej mniej.

Hermiona obudziła się mokra od potu, gwałtownie siadając na łóżku. "To był sen. To był tylko koszmar" myślała gorączkowo. Popatrzyła w bok. Napotkała spojrzenie szarych oczu. Draco z troską wpatrywał się w swoją żonę.

- Co się stało kochanie? – zapytał spokojnie, siadając i przytulając do siebie kobietę.

- Nic kochanie to tylko koszmar. – odpowiedziała, wtulając się w tors mężczyzny.

- Na pewno wszystko w porządku skarbie?

- Tak, tak. Na pewno.

- A ze Scarlet? – spytał lekko, odsuwając Hermionę od siebie i kładąc rękę na jej zaokrąglonym już brzuchu.

- Kochanie, wiesz, że nie ryzykowałabym zdrowia ani życia naszego dzidziusia. – Położyła swoją drobną dłoń na większej dłoni swojego męża.

- Śpijmy. Dochodzi trzecia w nocy. – Złożył czuły pocałunek na jej malinowych ustach i oboje położyli się spać, przytuleni do siebie. I żaden zły sen nie odważył się tej nocy powrócić, by zakłócić ich spokój.




wtorek, 16 czerwca 2015

Rozdział 17



Rozdział 17 „Teleportuj się z nią do Munga!”

Hejcia!
Dzisiaj kilka słów przed notką :3
1) Rozdział nie jest sprawdzany.
2) Jeżeli popełniłam jakieś błędy proszę o zwrócenie mi uwagi w komentarzu.
3) Ponieważ za niedługo są moje urodzinki postanowiłam
napisać dla Was miniaturkę :) Ukaże się ona 26 czerwca :D
Miłego czytania ^.^

CZYTAM=KOMENTUJĘ!


-Chyba Wam troszkę przeszkadzamy. –powiedziała nowoprzybyła kobieta powstrzymując się od wybuchnięcia śmiechem.
-N-nie… -wyjąkała zdezorientowana Miona –Usiądźcie w salonie. Ja pójdę się ubrać i zaraz przyjdę.
Po tych słowach z powrotem ruszyła do łazienki. Gdy tylko zamknęła za sobą drzwi usiadła na podłodze. „Merlinie jak to musiało wyglądać!” –pomyślała. Cicho westchnęła po czym pośpiesznie się ubrała. Wysuszyła włosy i nałożyła lekki makijaż. Jeszcze raz spojrzała w lustro oceniając swój wygląd na zadowalający. Weszła do salonu gdzie siedziała Ginny.
-Gdzie jest Maddison? –zapytała, stając koło kanapy.
-Poszła z Draco na lody… Powiedział, że w kuchni jest śniadanie dla Ciebie.
-Mhm… Napijesz się czegoś?
-Kawy, poproszę.
Obie kobiety ruszyły do kuchni. Ruda cały czas przenikliwie patrzyła na swoją przyjaciółkę, która próbowała to ignorować. W końcu nie wytrzymała.
-Gin nie patrz tak na mnie! –powiedziała spokojnie.
-No opowiadaj. Jak było? –zapytała Ginny nie zważając na poprzednią wypowiedź przyjaciółki.
-Było super. Pansy wyglądała ślicznie, Blaise koło niej też nie źle się prezentował. Uroczystość była piękna. Wszystko było dopięte na ostatni guzik…
-Wiesz, że nie o to mi chodzi. –zniecierpliwiła się Potter.
-Jeśli nie interesuje cię ślub to nie wiem o co może Ci chodzić. –Hermiona postanowiła grać na zwłokę.
-Dobrze wiesz Herm i nie uda…
-Jesteśmy! –zawołała od progu Maddison śmiejąc się głośno.
-Hermiono, możemy zamienić słówko? –zapytał Draco stając w drzwiach do kuchni.
-Jasne. Madd zostań z ciocią. Zaraz wracam. Gin Twoja kawa. –powiedziała Miona stawiając czarny płyn przed rudą po czym wyszła z blondynem do salonu.
-Na początek mówię od razu, że do niczego nie doszło. –wyszeptał blondyn tak by słyszała go tylko Granger.
-Do niczego? –upewniła się brunetka.
-Do niczego. A teraz przepraszam, ale już muszę lecieć. Do zobacznia. –pocałował ją w policzek po czym opuścił mieszkanie.
Lekko oszołomiona Hermiona ruszyła do kuchni.
-Draco już poszedł? –zdziwiła się ruda.
-Tak. Maddison, możesz się pobawić u siebie w pokoju, proszę? –zwróciła się do córki brunetka.
-Mhm… A zrobisz mi herbatkę?
-Tak, zaraz ci przyniosę.
Blondynka wybiegła z pomieszczenia, a pomiędzy kobietami nastała cisza. Hermiona przygotowując napój dla córki, cały czas czuła na sobie świdrujące spojrzenie przyjaciółki, ale skutecznie go ignorowała. Po niecałych dziesięciu minutach Hermiona mruknęła ciche: „Zaraz wracam” i zaniosła herbatę Maddison.
-No dobra bo dłużej nie wytrzymam, a muszę to z Ciebie wyciągnąć. –powiedziała zniecierpliwiona Ginny gdy Miona konsumowała podgrzane naleśniki –Gadaj czy do czegoś między Wami doszło.
-Nie. –odpowiedziała krótko Hermiona.
-CO!? W ogóle?
-Przecież Ci mówię, że do niczego nie doszło!
Rozmawiały jeszcze dwie godziny nie poruszając już tematu Hermiony i Draco. Rozmawiały głównie o ceremonii ślubu i weselu państwa Zabinich, a później Ginny teleportowała się na Grimmauld Place 12. Miona i Maddison do końca dnia siedziały w swoim mieszkaniu. Wieczorem obie padnięte poszły spać.

~~~~***~~~~

Brunetka obudziła się dzisiaj dosyć wcześnie bo o siódmej więc postanowiła wziąć długi prysznic. Zabrała z szafy nowe ubranie i świeżą bieliznę po czym udała się do łazienki. Zdjęła piżamę i weszła do kabiny. Gdy odkręciła kurki jej ciało zalała fala ciepła, a krople wody znaczyły na nim mokre szlaczki. Umyła się po czym wyszła z kabiny i owinęła się puchowym ręcznikiem. Rozczesała swoje włosy i wysuszyła za pomocą jednego zaklęcia. Ubrała bieliznę, a potem wcisnęła się w jasne jeansy i miętowy sweter ze srebrnym sercem. Weszła do pokoju i jakie było jej zdziwienie gdy zobaczyła, że jest już pół do dziewiątej. Poszła do kuchni i wzięła się za robienie śniadania. Do tostera włożyła dwie kromki chleba, a na patelnię wbiła trzy jajka. Po kilku minutach w całym domu rozchodził się zapach jajecznicy i pieczonego pieczywa. Gdy dochodziło za dziesięć dziewiąta do kuchni wbiegła mała blondynka.
-Dzień dobry, mamusiu! –zawołała siadając na jednym z krzeseł przy stole.
-Dzień dobry, Madd. Jak Ci się spało? –zapytała kobieta podając swojej córce talerz ze śniadaniem.
-Dobrze. A mamuś… Możemy dzisiaj pojechać do babci i dziadka? Proszę… -dziewczynka zrobiła „maślane oczka”, a jej mama tylko się uśmiechnęła.
-Dobrze, ale dopiero popołudniu. Teraz zjedz i idź się ubierz, pójdziemy na spacer. –dzisiejszy dzień był jednym z niewielu gdzie pogoda dopisywała więc Herm nie widziała powodu by nie wybrać się na zewnątrz.
I takim sposobem zjadły razem śniadanie i udały się do parku. Poszły na plac zabaw i Maddison od razu poleciała na zjeżdżalnie, a Hermiona usiadła na ławce koło fontanny skąd miała idealny widok na swoją córkę. W ten sposób minął im czas. O pół do drugiej obie udały się do rodziców brunetki.
-Hermiona! Maddison! –zawołała Jean widząc córkę i wnuczkę w drzwiach swojego domu.
-Babcia! –blondynka rzuciła się starszej kobiecie na szyję.
Weszły do środka i od razu ruszyły do salonu gdzie siedział pan Granger. Gdy już wszyscy się przywitali, Jean i Hermiona udały się do kuchni by zrobić obiad, a dziadek ze swoją wnuczką poszli do ogrodu.
-Mionka, pokrój sałatę, pomidory i ogórki. –powiedziała starsza z kobiet, a po  chwili dodała –Maddison ma kontakt ze swoim ojcem?
-Oczywiście! Nie będę zabraniała Draco kontaktu z córką. W ogóle dlaczego o to pytasz? –zadziwiła się Hermiona.
-Bo coś mi mówi, że jej ojciec to ten sam mężczyzna, który wyrządził Ci tyle krzywdy w szkole, prawda?
Hermiona, która do tej pory była zajęta krojeniem warzyw przerwała tą czynność i z cichym westchnięciem odwróciła się do swojej matki.
-Tak to prawda, ale… Kiedy spotkaliśmy się po wojnie postanowiliśmy się pogodzić. A jak doszło do tego, że Maddison pojawiła się na świecie nie będę Ci tłumaczyła. Wracając do tematu… Po prostu postanowiłam żeby Maddison miała z nim kontakt. Czy to takie złe?
-Nie tylko… Mam wątpliwości. Nie chcę żebyście cierpiały… Ty i Madd.
-Spokojnie mamo, wiem co robię. Po za tym… Drugi raz bym do tego nie dopuściła. –szeptała Hermiona przytulają się do rodzicielki.
-Mam nadzieję.
Reszta dnia minęła wszystkim we wspaniałych humorach. Po obiedzie u państwa Granger Miona i Madd wybrały się na Pokątną na małe zakupy i lody. Wracając do domu zahaczyły jeszcze raz o plac zabaw. Około osiemnastej były już w swoim mieszkaniu.
-Mamusiu mogę pooglądać telewizję? –zapytała Maddison po przekroczeniu progu.
-Jasne malutka, ale najpierw umyjemy rączki. –odpowiedziała z uśmiechem Herm i ruszyła z córką do łazienki.
Pół godziny później obie zajadały się pysznymi kanapkami z szynką, serem i ogórkiem. Podczas posiłku oglądały śmieszne bajeczki. Potem Poszły spać uprzednio czytając baśń „O Trzech Braciach”. 

~~~~***~~~~

Maddison obudziła się wcześniej, więc postanowiła, że urządzi swojej mamie pobudkę. Wleciała do sypialni kobiety rzucając się na jej łóżko.
-Mamusiu! Wstawaj! –krzyczała śmiejąc się.
-Maddison?! Co się stało? Która jest godzina? –zerwała się do pozycji siedzącej Hermiona.
-Nic się nie stało, ale jestem troszkę głodna. –powiedziała już spokojnie blondynka nadal się uroczo uśmiechając.
-Merlinie. Nie strasz mnie tak więcej malutka, dobrze? A teraz idź się ubierz. Ja już wstaję.
Po tym jak stalowo oka dziewczynka opuściła w podskokach pokój, Hermiona z cichym westchnięciem opuściła łóżko. Spojrzała za okno i stwierdziła, że pogoda wróciła do krajowej normy czyli deszczu. W łazience doprowadziła swój wygląd do porządku i skierowała się do kuchni by przygotować śniadanie. Maddison po posiłku zasiadła wygodnie na kanapie i oglądała SpongeBob’a. Nagle rozległ się dzwonek do drzwi. Hermiona poszła więc je otworzyć.
-Cześć ciociu. –rozległ się wesoły głos małego Jamesa Pottera.
-Cześć Miona. Możemy wejść? –zapytała Ginny.
-Jasne. Wchodźcie! –zaprosiła gości do środka, a potem zwróciła się do Jamesa  -Maddison siedzi w salonie na kanapie.
Chłopczyka już nie było. Hermiona i Ginny poszły do kuchni.
-Przepraszam, że tak bez zapowiedzi, ale James bardzo nalegał. –powiedziała ruda siadając na jednym z krzeseł.
-Nie przepraszaj. Cieszę się, że przyjechaliście bo zapewne nie miałybyśmy z Madd co robić. Czego się napijesz? Kawy, herbaty, soku?
-A z chęcią bym się napiła kawy.
Po zaparzeniu czarnego płynu zaczęły rozmawiać na różne tematy.
-Wybierasz się do Ministerstwa żeby złożyć podanie o prace? –zapytała z ciekawością pani Potter.
-Na razie nie. Przynajmniej nie w tym tygodniu. Po za tym musiałabym szukać dla Maddison jakiejś opiekunki. Nie chcę jej zostawiać z obcą osobą.
-A Twoi rodzice?
-Myślałam o tym, ale nie wiem czy mieliby czas.
-Nie dowiesz się jeżeli ich nie zapytasz.
-Masz rację zapytam ich przy najbliższej okazji.
W tym momencie mały brunet wleciał do kuchni. Był lekko wystraszony.
-Ciociu, Maddison. Ona... Nie oddycha.
Hermiona bez zastanowienia biegiem ruszyła do salonu. W kilka sekund potem siedziała przy bladej Maddison, która nie mogła oddychać.
-Ginny!
-Teleportuj się z nią do Munga! No już! –zawołała Gin.
Miona tylko kiwnęła głową i wzięła delikatnie blondynkę na ręce. Nie zważając na nic deportowała się prosto do budynku szpitala.
-Pomocy! Pomocy moja córka się dusi! –wrzeszczała Hermiona. Po chwili koło niej pojawili się dwaj magomedycy w tym Draco.
-Hermiona?! Co się stało? –zapytał blondyn.
-Ja… ja nie wiem. Błagam zrób coś. –powiedziała szlochając.
Malfoy chwycił córkę w ramiona. Powiedział tylko jakiejś magopielęgniarce by zajęła się Hermioną i sam ruszył na inne piętro z drugim uzdrowicielem.
Miona została poprowadzona przed salę w której Maddison była ratowana przez uzdrowicieli. Usiadła na jednym z krzeseł i schowała twarz w dłonie płacząc. Nie wiedziała ile tak siedziała. Kilka minut? Kilka godzin? Kilka dni? Po jakimś czasie poczuła jednak, że ktoś ją obejmuje. Wzdrygnęła się lekko i popatrzyła na przybysza. To była Ginny. Brunetka wtuliła się w przyjaciółkę i zaczęła się uspokajać.
-Wiesz co z nią? Mówili już coś? –zapytała Potter.
-Nie. Deportowałam nas tutaj, a potem Draco przybiegł z jakimś magomedykiem i ją zabrali. Nie wiem nawet ile tu już siedzę.
Młodsza kobieta przytuliła Herm zaczęła ją pocieszać.
-Mionka, spokojnie wszystko będzie dobrze.
Nagle z Sali gdzie była Maddison wyszedł Malfoy. Był zmęczony. Hermiona od razu do niego podeszła.
-Co z Maddison? –spytała od razu Herm, a blondyn cicho westchnął.