piątek, 10 lipca 2015

Rozdział 18




Rozdział 18 „Co teraz będzie?”

 No i jest rozdział 18. Nie bijcie mnie za błędy notka nie była sprawdzana :)
Zapraszam do czytania :3

CZYTAM=KOMENTUJĘ

-Co z Maddison? –spytała od razu Herm, a blondyn cicho westchnął.
-Jej stan jest opanowany. Madd… To naprawdę cud. Dotarłyście do nas w ostatniej chwili. Jeszcze kilka minut i ona… –odparł Draco.
-Ale teraz jest już w porządku? Nic jej nie jest, prawda? –dopytywała nadal Hermiona.
-Tak, ale następne godziny zadecydują o wszystkim.
Panna Granger bez zastanowienia przytuliła się do Malfoya, a ten odwzajemnił uścisk opierając swoją głową na jej.
-Draco… Mogliśmy… Mogliśmy stracić córkę. –wyszeptała Miona pomiędzy płaczem na to blondyn tylko mocniej przytulił do siebie kobietę.
-Spokojnie. Wszystko będzie dobrze. Osobiście tego dopilnuję. –zapewniał mężczyzna.
-Czy ja… mogę do niej wejść? –zapytała odsuwając się od Dracona.
-Jasne, ale tylko na chwilkę. Ty też musisz spać, a ja mam dyżur całą noc więc będę z nią siedział.
Po tych słowach Hermiona weszła do sali, w której leżała Maddison. Nawet nie zwróciła uwagi na to, że Ginny i Malfoy o czymś dyskutują. W tym momencie najważniejsza była jej córka, jej malutka córeczka. Usiadła na krześle obok łóżka blondynki, chwytając jej rączkę. Siedziała, tak po prostu myśląc co by było, gdyby James pomyślał, że to była zabawa, że Madd tylko udaje. Piętnaście minut potem do sali weszła Gin mówiąc, że muszą już iść. Miona pocałowała blondynkę w czółko i pozwoliła się poprowadzić swojej przyjaciółce do domu. 

~~~~***~~~~

Usłyszała natarczywe pukanie do drzwi. Niechętnie zwlekła się z łóżka i patrząc na zegarek dowiedziała się, że jest pół do dziewiątej. Przez całą noc przewracała się z boku na bok nie mogąc zasnąć. Sen przyszedł dopiero koło szóstej rano. Tak więc niewyspana, z rozczochranymi włosami i podkrążonymi oczami otworzyła drzwi.
-Hermiona! Jak ty wyglądasz? –zawołała pani Thomas wchodząc do mieszkania.
-Jak ty…? –zaczęła Hermiona zamykając drzwi, a potem przechodząc do salonu.
-No przecież moja chrześnica jest w szpitalu! Muszę wiedzieć co się z nią dzieje. Teraz idź do łazienki i ogarnij się, bo wszystkich w szpitalu odstraszysz. –po tych słowach Parvati poszła do kuchni, a Miona wykonała jej polecenie udając się do łazienki, biorąc prysznic.

~~~~***~~~~

Po wmuszeniu w Granger dwóch tostów z dżemem i kubka kawy, razem z Thomas, udały się do szpitala. Po drodze do Munga nie rozmawiały ze sobą. W recepcji dowiedziały się, że Maddison nadal leży na tej samej sali. Grzecznie podziękowały za informacje i ruszyły w kierunku windy. Gdy weszły do pomieszczenia gdzie była Madd widok, który zastały, rozczulił je. Draco, już bez lekarskiego fartucha, trzymał śpiącą córkę za rączkę, a jego głowa spoczywała koło niej, na wysokości jej brzuszka. Hermiona po cichu podeszła do mężczyzny, zostawiając za sobą Parvati. Położyła rękę na ramieniu blondyna, który natychmiastowo się ockną.
-Hermiona? Która jest godzina? –zapytał nie puszczając rączki Maddison.
-Dziesiąta rano. Byłeś przy niej cały czas? –spytała Miona, na co blondyn kiwnął tylko głową.
Wstał i popatrzył na monitor kontrolujący parametry życiowe Maddison. Potem wziął z szafki, która stała w jednym z kątów pokoju, dwa eliksiry i podał je blondynce.
-Draco. –zaczęła łagodnie Hermiona –Powinieneś się przespać. Jedź do domu.
-Nie mogę jej zostawić. –zaprotestował –Muszę tu być. W każdej chwili może jej się pogorszyć.
-Draco! –głos Miony nadal był spokojny, ale stanowczy –Masz w tej chwili deportować się do swojego mieszkania i się przespać. Nie pomógłbyś jej śpiąc na stojąco.
Widząc, że była Gryfonka nie ma zamiaru ustąpić kiwnął głową. Pochylił się nad córką i pocałował ją w czółko, a potem podszedł do Hermiony i cmoknął ją w policzek.
-Za niedługo wrócę. –szepnął jej do ucha i wyszedł.
Kobiety usiadły koło łóżka dziewczynki. Co dwadzieścia minut do Maddison przychodził uzdrowiciel kontrolując jej stan. Koło czternastej wrócił Draco, a Parvati pojechała powiadomić Potterów i państwa Granger, że stan Maddison jest bez zmian. Nie wiedziała jednak, że w ciągu najbliższych godzin Madd będzie walczyła o własne życie.

~~~~***~~~~

-Draco? Co się dzieje? –zapytała Hermiona, gdy urządzenie zaczęło nienaturalnie szybko pikać.
Blondyn zerwał się z kanapy przy jednej ze ścian i od razu rzucił się do monitora, do którego podpięta była ich córka.
-Nie dobrze, nie dobrze. –szeptał zniżając podgłówek blondynki i naciskając czerwony guzik obok jej łóżka, a potem zwrócił się do brunetki: –Hermiono musisz wyjść.
-Ale…
-Granger! Musisz wyjść! –powiedział dobitnie Draco i zaczął grzebać w szafce z eliksirami.
Hermiona wykonała polecenie siadając na jednym z krzeseł w holu. Po kilku sekundach do sali zaczęli wpadać uzdrowiciele i magopielęgniarki. Hermiona zeszła do recepcji. Poprosiła o kawałek pergaminu, pióro i atrament. Napisała szybki list powiadamiając Parvati o tym co się dzieje i poprosiła kobietę, która siedziała za kontuarem by wysłała sowę. Dziesięć minut później, kiedy siedziała już na piętrze gdzie znajdowała się jej córka, przybyli państwo Potter, państwo Granger i Parvati, pytając jaki jest stan małej blondynki. Hermiona tylko odpowiedziała, że jeszcze nic nie wiadomo i, ukrywając twarz w dłoniach, rozpłakała się.
-Hej, Miona. Będzie dobrze. Zobaczysz. Maddison ma w sobie krew twoją i Malfoya. Ona nie da się tak łatwo. –pocieszał przyjaciółkę Harry, przytulając ją. 

~~~~***~~~~

Pół godziny później z sali zaczęli wychodzić magomedycy, ale nie chcieli nic powiedzieć. W końcu wyszedł Malfoy. Granger nie patrząc na nic podeszła do niego.
-Żyje. –na to słowo wszyscy odetchnęli, ale Draco wziął pannę Granger na bok i zapytał cicho: –Hermiono, teraz się zastanów bo to jest naprawdę ważne. Czy Maddison miała w ostatnim roku zapalenie płuc?
-Tak. W zimie. Ale…
-Byłyście z tym u uzdrowiciela?
-Tak, przepisał nam antybiotyk. Później na wizycie kontrolnej powiedział, że wszystko jest już w porządku i kazał odstawić antybiotyk.
-Nie przepisał żadnych eliksirów po antybiotykowych?
-Nie. Pytałam czy nie trzeba, ale on powiedział, że to jest zbędne waszerować dziecko takimi mocnymi eliksirami.
-Co za idiota! –mruknął Draco przecierając twarz ręką –Więc mamy przyczynę. To był nawrót zapalenia płuc.
-Co teraz będzie? –zapytała Miona.
-Podaliśmy jej eliksiry normujące parametry życiowe i podaliśmy… eliksir usypiający. Jeżeli wszystko będzie w porządku to jutro wieczorem będziemy ją wybudzać. –gdy zobaczył szklące się brązowe oczy Granger, od razu dodał: –Ej, Hermiona. Teraz już będzie wszystko dobrze.
Hermiona jednak nic nie mówiła. Nie zważając na to, że widzą to wszyscy przytuliła się do Draco, który odwzajemnił uścisk. Po kilku chwilach szepnął jej do ucha:
-Hermiono, musisz jechać do domu. Wiemy już co spowodowało taki stan Maddison więc mamy wszystko pod kontrolą. Dzisiaj i tak już nic więcej nie zdziałamy.
Skinęła głową na znak, że rozumie i wróciła się do rodziny i znajomych:
-Jedźcie do domu. Z Maddison jest już wszystko w porządku. Jest teraz pod działaniem eliksiru usypiającego. To był nawrót zapalenia płuc. Jutro wieczorem będą ją wybudzać.
-Chcesz spać u nas? –zapytała Ginny z troską w głosie.
-Nie. Mam przecież gościa. –wskazała na Parvati.
-No dobrze. Tak więc, idziemy. Ty też jedź do domu, Hermionko. –powiedział pan Granger przytulając swoją córkę.
Po kolei wszyscy się żegnali i po chwili w holu zostały tylko trzy osoby. Pani Thomas, panna Granger i pan Malfoy.
-Muszę do niej wejść. Tylko na trzy minuty. Proszę, Draco. –powiedziała Miona błagalnym tonem.
-Ja też muszę tam wejść. Muszę jej podać jeszcze dwa eliksiry. –odparł kiwając lekko głową.
-Vati, możesz tutaj chwilkę zaczekać? –kiwnięcie głową na potwierdzenie.
Malfoy i Granger weszli do córki. Mężczyzna podał dwie fiolki płynów i stanął koło Hermiony obejmując ją ramieniem. Brunetka położyła swoją mniejszą dłoń na jego, jednocześnie opierając głowę o jego tors i cały czas wpatrując się w Maddison powiedziała:
-Gdy ją urodziłam, bałam się, że nie dam rady o nas zapomnieć. Jest tak do Ciebie podobna w wyglądzie, ruchach. Po jakimś czasie po prostu… Nie chciałam zapomnieć. Zaczęłam się cieszyć, że jest taka jak ty.
Po kilku sekundach ciszy Hermiona pocałowała córkę w czółko i odwróciła się w stronę blondyna. Cmokając go w policzek szepnęła: „Przyjdę jutro około 16. Dowidzenia” i wyszła. Po kilku minutach razem z Parvati były w mieszkaniu Granger. Miona ulokowała swojego gościa w pokoju Maddison i poszła zrobić kolacje. Godzinę później obie kobiety leżały w łóżkach.

~~~~***~~~~

Otworzyła powoli oczy i spojrzała na zegarek, stojący na szafce nocnej, który wskazywał za dwadzieścia dziewiątą. Wstała więc z łóżka i, biorąc po drodze ubrania, udała się do łazienki pod prysznic. Czterdzieści minut później razem z panią Thomas jadły śniadanie. Około czternastej deportowały się do państwa Potter.
-Hermiona! Parvati! Wejdźcie proszę. –powiedział Harry otwierając drzwi swojego domu.
-Hej, Harry! –przywitały się z lekkimi uśmiechami kobiety.
-Gin jest w salonie z Jamesem. Chodźcie. –rzekł prowadząc je do głównego pomieszczenia w domu.
-Ciocia! –zawołał mały brunet zauważając Hermionę i biegnąc w jej stronę.
-Hej mały! –powiedziała Miona biorąc Jamesa na ręce.
-Co z Maddison? Rodzice nic mi nie chcą powiedzieć.
Hermiona westchnęła i idąc w stronę kanapy obok kominka zaczęła tłumaczyć jak wygląda sytuacja z jej córką.
-Madd jest teraz w śpiączce. Dopiero wieczorem będą ją budzić.  To był po prostu nawrót choroby. Teraz musi się porządnie wyleczyć. Musi nabrać sił żeby się z tobą bawić. –siadając na kanapie, połaskotała chłopczyka, po czym wypuściła go by mógł się dalej bawić.
Ginny powiedziała coś synkowi i dosiadła się do Hermiony i Parvati. Zaczęły rozmawiać o stanie zdrowia najmłodszej Granger. Chwilkę później Harry przyniósł im kawę i wziął swoją małą kopię na ręce by pobawić się z synem w ogrodzie.
-Tak nawiązując do dzieci. –zaczęła Parvati –To… Jestem w ciąży. Będziecie ciociami.
-To wspaniale! Gratuluję! –zawołały równocześnie ruda i Miona po czym głośno się roześmiały.
Pani Thomas została zbombardowana pytaniami swoich przyjaciółek. Jaka będzie płeć dziecka, który to miesiąc, jakie imię wybrali dla swojego szkraba itp. Po dwóch godzinach Hermiona deportowała się do córki, a Vati i Ginny zostały jeszcze na Grimmauld Place 12.

~~~~***~~~~

-Wybudzamy? –zapytał Malfoya wysoki magomedyk, który stał w nogach łóżka.
-Parametry życiowe w normie. Nie odrzuciła żadnego eliksiru więc… Myślę, że możemy wybudzać. –odpowiedział kontrolując liczby na monitorze i jednocześnie zaglądając do karty pacjenta.
Hermiona stała naprzeciwko Draco, trzymając Maddison za rączkę. Patrzyła jak obydwaj uzdrowiciele podają jej eliksir fioletowego koloru. Kilka sekund później powieki blondynki zaczęły drgać by po chwili ukazać stalowo-błękitne tęczówki. Trochę wystraszona zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu.
-Mama? –zapytała cichutko, a potem przerzuciła wzrok na Draco –Tata?
-Jak się czujesz skarbek? –zapytał z uśmiechem blondyn, zamykając małą dłoń w swojej.
-Dobrze. Spałam. Co się stało? –zdziwiła się Maddison.
-Byłaś chora, ale już jest wszystko w porządku. Myślę, że podamy jeszcze eliksir wzmacniający i jutro rano wypiszemy cię do domku. –na te słowa Maddison uśmiechnęła się lekko.

~~~~***~~~~

Hermiona siedziała z Madd jeszcze dwie godziny. Kilka minut po dwudziestej brunetka ponownie deportowała się do domu państwa Potter. Od progu polała się lawina pytań w jej stronę, a ona tylko się uśmiechnęła i wszyscy wiedzieli już, że z latoroślą Dracona Malfoya i Hermiony Granger jest wszystko dobrze.