Rozdział 10
Dzień dobry! Jestem Maddison.
Nic nie przychodzi do głowy
Samotny człowiek w środku dnia
Zupełnie sam
Na ulicy gwar
Zgubione szczęście
Nigdy nie wraca, choćbyś chciał
Tyle w życiu się zmienia
Zaufaj przeznaczeniu
~Wilki {Urke}
Samotny człowiek w środku dnia
Zupełnie sam
Na ulicy gwar
Zgubione szczęście
Nigdy nie wraca, choćbyś chciał
Tyle w życiu się zmienia
Zaufaj przeznaczeniu
~Wilki {Urke}
Nastał kolejny dzień. Hermiona obudzona promieniami słońca
zeszła do kuchni by zrobić śniadanie jednak ktoś ją już w tym uprzedził.
Parvati krzątała się po pomieszczeniu krojąc warzywa i smażąc jajecznicę.
-Dzień dobry! –przywitała się Granger z uśmiechem.
-Dzień dobry! Jak Ci się spało? –zapytała Thomas unosząc kąciki ust.
-W sumie… to dobrze. Myślałam jeszcze o tym zdarzeniu w parku. A Tobie?
-Też w miarę. Obudziłam się wcześnie bo Dean miał wezwanie do Ministerstwa. A ty na którą idziesz dzisiaj do pracy?
-Ja wzięłam sobie wolne do końca tygodnia. Chcę spędzić trochę czasu z Maddison.
W tym momencie mała osóbka dosłownie wbiegła do kuchni.
-Dzień dobry mamusiu! Dzień dobry ciociu! –zawołała po czym przytuliła najpierw rodzicielkę a potem chrzestną matkę.
-Dzień dobry! –przywitała się Granger z uśmiechem.
-Dzień dobry! Jak Ci się spało? –zapytała Thomas unosząc kąciki ust.
-W sumie… to dobrze. Myślałam jeszcze o tym zdarzeniu w parku. A Tobie?
-Też w miarę. Obudziłam się wcześnie bo Dean miał wezwanie do Ministerstwa. A ty na którą idziesz dzisiaj do pracy?
-Ja wzięłam sobie wolne do końca tygodnia. Chcę spędzić trochę czasu z Maddison.
W tym momencie mała osóbka dosłownie wbiegła do kuchni.
-Dzień dobry mamusiu! Dzień dobry ciociu! –zawołała po czym przytuliła najpierw rodzicielkę a potem chrzestną matkę.
Po śniadaniu dziewczyny pożegnały się z Parvati która poszła
do pracy a one same ubrały się i poszły do parku. Mała blondyneczka była
szczęśliwa, że spędza czas z mamą.
-Mamo, a kiedy odwiedzimy ciocię Ginny i wujka Harry’ego? –zapytała znienacka.
-Jeżeli chcesz możemy wybrać się tam jeszcze dzisiaj. –powiedziała z uśmiechem Miona na co jej córeczka podskoczyła z radości.
Poszły więc do Ministerstwa zawiadomić Thomasów o swoich planach żeby się nie martwili a potem obie deportowały się do Londynu na Grimmauld Place 12. Dziewczynka podbiegła do drzwi a za nią podążyła brunetka. Madd zapukała trzy razy a po chwili otworzyła im Gin.
-Hermiona! Maddison! Jak ja się cieszę, że Was widzę! –powiedziała przytulając je do siebie po czym weszły do domu.
Stalowooka była tak rozradowana widząc Harry’ego, że rzuciła mu się na szyję.
-Cześć wujku! –powiedziała odrywając się od niego i zmierzając do Jamesa.
-Hej Madd! –odpowiedział po czym podszedł do brunetki i przytulił ją mówiąc –Hej Mionka!
-Cześć Harry. Mam nadzieję, że Wam nie przeszkadzamy? Już od tygodnia mnie pytała kiedy Was odwiedzimy. –rzekła z szerokim uśmiechem na twarzy.
-Nie przeszkadzacie. Tym bardziej, że dawno Was tutaj nie było. Napijecie się czegoś? Kawa, herbata, sok pomarańczowy? –zapytał Potter.
-Ja poproszę sok pomarańczowy. A Madd chyba się potem napije bo teraz z ekscytacji nic pewnie nie przełknie.
Po pięciu minutach dzieci się bawiły a dorośli rozmawiali o tym co się u nich działo. Gdy Hermiona powiedziała o tym kogo widziała wczorajszego dnia i o swoich obawach Harry się trochę zmieszał.
-O co chodzi Harry? –zapytały przyjaciółki.
-Nic…
-Harry! Mów o co chodzi! –powiedziała ostro ruda.
-No dobra. Wiesz Miona, to naprawdę mógł być Malfoy. Bo… No bo on Cię cały czas szuka. –rzekł na jednym wydechu Harry a Granger wmurowało.
-Ale ty mu chyba nic nie powiedziałeś co? –spytała nerwowo.
-Nie. Przecież Ci przysiągłem, że mu nie powiem! –odpowiedział szybko.
-My z Madd będziemy się już zbierać. Chcę jeszcze odwiedzić rodziców i odwiedzić Ulicę Pokątną. Dawno tam nie byłam. –powiedziała Hermiona wstając z kanapy i wołając córkę z ogrodu
O pół do czwartej po wizycie u rodziców brunetki obie udały się na Pokątną. Szły właśnie alejką jedząc lody i śmiejąc się. Hermiona stanęła przy czteroletniej blondynce wycierając chusteczką jej buzię upapraną deserem a gdy wstała i chwyciła ją za rączkę by iść dalej gdy usłyszała męski głos tuż za nią. Głos który doskonale znała.
-Witaj Hermiono. –powiedział Draco Malfoy a Granger odwróciła się do patrząc w błękitno-szare oczy. Nie będzie przed nim uciekać.
-Witaj Draco. –odpowiedziała spokojnie.
-Mamusiu… -blondynka pociągnęła matkę za rękę.
-Malutka przywitaj się. –rzekła brunetka łagodnie, z delikatnym uśmiechem na twarzy.
-Dzień dobry! Jestem Maddison. –rzekła niepewnie w stronę arystokraty.
-Cześć! A ja jestem Draco. –powiedział kucając przy niej i patrząc w źrenice tego samego koloru co jego a potem nie wstając zwrócił się do brunetki –Hermiono możemy porozmawiać?
-Dobrze. Ale nie tutaj. Chodźmy z tond. –po tych słowach wzięła córkę na ręce i całą trójką ruszyli w stronę parku.
Wiedzieli, że ta rozmowa nie będzie łatwa, ale nie mogli przed nią uciekać. Ona była nieunikniona prędzej czy później i tak musieliby szczerze porozmawiać. Maddison skończywszy jeść loda poleciała na mały placyk zabaw który był w parku a Draco i Hermiona usiedli na jednej z ławek. Przez dłuższą chwilę wpatrywali się w blondyneczkę o stalowych oczach. Chwilę ciszy przerwał Malfoy.
-Dlaczego uciekłaś? –zapytał cicho.
-Dlaczego? Bałam się. Po tym jak ci powiedziałam, że zostaniesz ojcem po prostu wyszedłeś. Zostawiłeś mnie. –szeptała czując jak w jej oczach zbierają się łzy –Poza tym jest coś jeszcze. Jest jeszcze jeden powód przez który się bałam. Ale to nie jest czas ani miejsce na takie rozmowy. Proszę.
-Nie będę naciskał na Ciebie. –powiedział a po chwili jeszcze dodał –Masz rację. Uciekłem, Zachowałem się jak tchórz. Przepraszam Hermiono.
Po tej wymianie zdań nastąpiła chwila niezręcznej ciszy którą przerwała mała blondynka przybiegając do rodziców.
-Możemy już wracać mamusiu? –zapytała.
-Dobrze malutka. –powiedziała do córki a potem zwróciła się do blondyna –Draco… Jeżeli chcesz… Możemy jeszcze porozmawiać na ten temat.
-Jasne, że chce. –odparł.
-Dobrze. Kiedy możemy się spotkać? –zapytała.
-Najlepiej dzisiaj.
-No dobrze. Deportuję się do Ciebie o dwudziestej. Madd pożegnaj się ładnie.
-Do widzenia! –powiedziała wyciągając małą rączkę w stronę mężczyzny który delikatnie ją chwycił.
-Do zobaczenia! –pożegnał się z małą osóbką.
-Do wieczora, Draco. –rzekła Miona biorąc dziecko na ręce.
-Do wieczora, Hermiono. –odparł a po paru chwilach od ich deportacji sam się deportował do własnego domu.
Nadal nie wierzył w wydarzenia dzisiejszego dnia. Szukał tej kobiety przez cztery głupie lata, żeby natknąć się na nią na Pokątnej. I do tego jego córka tak do niego podobna. Jego mała córeczka. Dopiero teraz tak naprawdę uświadomił sobie, że jest ojcem.
-Mamo, a kiedy odwiedzimy ciocię Ginny i wujka Harry’ego? –zapytała znienacka.
-Jeżeli chcesz możemy wybrać się tam jeszcze dzisiaj. –powiedziała z uśmiechem Miona na co jej córeczka podskoczyła z radości.
Poszły więc do Ministerstwa zawiadomić Thomasów o swoich planach żeby się nie martwili a potem obie deportowały się do Londynu na Grimmauld Place 12. Dziewczynka podbiegła do drzwi a za nią podążyła brunetka. Madd zapukała trzy razy a po chwili otworzyła im Gin.
-Hermiona! Maddison! Jak ja się cieszę, że Was widzę! –powiedziała przytulając je do siebie po czym weszły do domu.
Stalowooka była tak rozradowana widząc Harry’ego, że rzuciła mu się na szyję.
-Cześć wujku! –powiedziała odrywając się od niego i zmierzając do Jamesa.
-Hej Madd! –odpowiedział po czym podszedł do brunetki i przytulił ją mówiąc –Hej Mionka!
-Cześć Harry. Mam nadzieję, że Wam nie przeszkadzamy? Już od tygodnia mnie pytała kiedy Was odwiedzimy. –rzekła z szerokim uśmiechem na twarzy.
-Nie przeszkadzacie. Tym bardziej, że dawno Was tutaj nie było. Napijecie się czegoś? Kawa, herbata, sok pomarańczowy? –zapytał Potter.
-Ja poproszę sok pomarańczowy. A Madd chyba się potem napije bo teraz z ekscytacji nic pewnie nie przełknie.
Po pięciu minutach dzieci się bawiły a dorośli rozmawiali o tym co się u nich działo. Gdy Hermiona powiedziała o tym kogo widziała wczorajszego dnia i o swoich obawach Harry się trochę zmieszał.
-O co chodzi Harry? –zapytały przyjaciółki.
-Nic…
-Harry! Mów o co chodzi! –powiedziała ostro ruda.
-No dobra. Wiesz Miona, to naprawdę mógł być Malfoy. Bo… No bo on Cię cały czas szuka. –rzekł na jednym wydechu Harry a Granger wmurowało.
-Ale ty mu chyba nic nie powiedziałeś co? –spytała nerwowo.
-Nie. Przecież Ci przysiągłem, że mu nie powiem! –odpowiedział szybko.
-My z Madd będziemy się już zbierać. Chcę jeszcze odwiedzić rodziców i odwiedzić Ulicę Pokątną. Dawno tam nie byłam. –powiedziała Hermiona wstając z kanapy i wołając córkę z ogrodu
O pół do czwartej po wizycie u rodziców brunetki obie udały się na Pokątną. Szły właśnie alejką jedząc lody i śmiejąc się. Hermiona stanęła przy czteroletniej blondynce wycierając chusteczką jej buzię upapraną deserem a gdy wstała i chwyciła ją za rączkę by iść dalej gdy usłyszała męski głos tuż za nią. Głos który doskonale znała.
-Witaj Hermiono. –powiedział Draco Malfoy a Granger odwróciła się do patrząc w błękitno-szare oczy. Nie będzie przed nim uciekać.
-Witaj Draco. –odpowiedziała spokojnie.
-Mamusiu… -blondynka pociągnęła matkę za rękę.
-Malutka przywitaj się. –rzekła brunetka łagodnie, z delikatnym uśmiechem na twarzy.
-Dzień dobry! Jestem Maddison. –rzekła niepewnie w stronę arystokraty.
-Cześć! A ja jestem Draco. –powiedział kucając przy niej i patrząc w źrenice tego samego koloru co jego a potem nie wstając zwrócił się do brunetki –Hermiono możemy porozmawiać?
-Dobrze. Ale nie tutaj. Chodźmy z tond. –po tych słowach wzięła córkę na ręce i całą trójką ruszyli w stronę parku.
Wiedzieli, że ta rozmowa nie będzie łatwa, ale nie mogli przed nią uciekać. Ona była nieunikniona prędzej czy później i tak musieliby szczerze porozmawiać. Maddison skończywszy jeść loda poleciała na mały placyk zabaw który był w parku a Draco i Hermiona usiedli na jednej z ławek. Przez dłuższą chwilę wpatrywali się w blondyneczkę o stalowych oczach. Chwilę ciszy przerwał Malfoy.
-Dlaczego uciekłaś? –zapytał cicho.
-Dlaczego? Bałam się. Po tym jak ci powiedziałam, że zostaniesz ojcem po prostu wyszedłeś. Zostawiłeś mnie. –szeptała czując jak w jej oczach zbierają się łzy –Poza tym jest coś jeszcze. Jest jeszcze jeden powód przez który się bałam. Ale to nie jest czas ani miejsce na takie rozmowy. Proszę.
-Nie będę naciskał na Ciebie. –powiedział a po chwili jeszcze dodał –Masz rację. Uciekłem, Zachowałem się jak tchórz. Przepraszam Hermiono.
Po tej wymianie zdań nastąpiła chwila niezręcznej ciszy którą przerwała mała blondynka przybiegając do rodziców.
-Możemy już wracać mamusiu? –zapytała.
-Dobrze malutka. –powiedziała do córki a potem zwróciła się do blondyna –Draco… Jeżeli chcesz… Możemy jeszcze porozmawiać na ten temat.
-Jasne, że chce. –odparł.
-Dobrze. Kiedy możemy się spotkać? –zapytała.
-Najlepiej dzisiaj.
-No dobrze. Deportuję się do Ciebie o dwudziestej. Madd pożegnaj się ładnie.
-Do widzenia! –powiedziała wyciągając małą rączkę w stronę mężczyzny który delikatnie ją chwycił.
-Do zobaczenia! –pożegnał się z małą osóbką.
-Do wieczora, Draco. –rzekła Miona biorąc dziecko na ręce.
-Do wieczora, Hermiono. –odparł a po paru chwilach od ich deportacji sam się deportował do własnego domu.
Nadal nie wierzył w wydarzenia dzisiejszego dnia. Szukał tej kobiety przez cztery głupie lata, żeby natknąć się na nią na Pokątnej. I do tego jego córka tak do niego podobna. Jego mała córeczka. Dopiero teraz tak naprawdę uświadomił sobie, że jest ojcem.
~~~***~~~
Brunetka wraz z córką przetransportowały się do domu
Thomasów w Los Angeles. Mała poleciała od razu do swojego pokoju. Hermiona
wykończona dzisiejszym dniem poszła do kuchni naszykować kolację bo zbliżała
się już siedemnasta. Za pół godziny pojawią się Vati z Deanem. Musi im
opowiedzieć o dzisiejszym dniu i poprosić by zajęli się małą Maddison na czas
jej spotkania z Draco. Zaczęła kroić warzywa na sałatkę gdy do kuchni wleciała
jej córcia.
-Mogę soczek? –zapytała z uśmiechem.
-Oczywiście. –po tych słowach nalała małej pomarańczowej cieczy i podała, a potem wróciła do krojenia składników.
-Mogę jeszcze o coś zapytać?
-Pytaj mnie o co chcesz Madd.
-Kim był ten pan którego spotkałyśmy dzisiaj? –spodziewała się tego pytania, ale nie tak szybko.
-To… To jest mój znajomy ze szkolnych lat kochanie. –powiedziała po chwili zastanowienia.
-A będziesz dzisiaj do niego szła?
-Tak. A dlaczego pytasz?
-Bo wydaje się fajny. Idę się dalej bawić. –powiedziała dopijając soczek i z uśmiechem pobiegła do swojego pokoiku.
-Mogę soczek? –zapytała z uśmiechem.
-Oczywiście. –po tych słowach nalała małej pomarańczowej cieczy i podała, a potem wróciła do krojenia składników.
-Mogę jeszcze o coś zapytać?
-Pytaj mnie o co chcesz Madd.
-Kim był ten pan którego spotkałyśmy dzisiaj? –spodziewała się tego pytania, ale nie tak szybko.
-To… To jest mój znajomy ze szkolnych lat kochanie. –powiedziała po chwili zastanowienia.
-A będziesz dzisiaj do niego szła?
-Tak. A dlaczego pytasz?
-Bo wydaje się fajny. Idę się dalej bawić. –powiedziała dopijając soczek i z uśmiechem pobiegła do swojego pokoiku.
~~~***~~~
Granger kończyła podawać do stołu gdy rozległy się głosy małżonków wchodzących
do domu. Blondyneczka od razu podbiegła do nich i przytuliła witając się.
-A my byłyśmy dzisiaj u wujka Harry’ego i cioci Ginny a potem jak chodziłyśmy po ulicy pokątnej spotkałyśmy takiego pana który znał mamusię ze szkoły, i poszliśmy do parku. On miał takie same włosy jak ja i… -mówiła podekscytowana dopóki nie przerwała jej Hermiona.
-Madd idź umyj rączki. Potem dokończysz opowiadać. –po tych słowach blondyneczka wyleciała z pokoju a oczy Thomasów zwróciły się ku Mionie.
-Czy ona mówiła o…
-Tak widziałam się dzisiaj z Draco. –dokończyła Granger za Parvati –I będę miała do was prośbę ale najpierw umyjcie ręce.
Po zjedzonym posiłku dziewczynka poszła oglądać bajki w telewizji a Hermiona zaczęła opowiadać wydarzenia z dzisiejszego dnia.
-I ty tak po prostu zaproponowałaś mu rozmowę i kontakt z dzieckiem? –zapytał zdziwiony mulat.
-Dean, przecież nie zabronię mu kontaktów z córką! –powiedziała Miona.
-Ale po tym co Ci zrobił… On cie opuścił i to w takim momencie… Ugh… Ty i tak mnie nie posłuchasz i pójdziesz do niego, prawda? –chłopak mówiąc to nieco się zdenerwował.
-Tak. I dlatego mam prośbę…
-Dobrze Miona zostaniemy z Maddison. –powiedziała czarnowłosa.
-Dzięki Vati. Idę się przebrać bo nie pójdę do niego w krótkich spodenkach. –posłała im uśmiech i podążyła do swojego pokoju.
Czuła jak łzy napływają jej do oczu mimo tego nie uroniła oni jednej z nich. Nie mogła. Musiała być silna. Ubrała błękitną sukienkę do kolan i czarne baletki. Wzięła torebkę do której włożyła różdżkę i telefon. Zeszła na dół mówiąc córce by była grzeczna, a potem podeszła do Thomasów i powiedziała.
-Dziękuję Wam.
-Nie ma za co Hermi. Tylko… Uważaj na siebie. -powiedziała troskliwym tonem przyjaciółka.
-Dobrze, będę uważać. Idę, do zobaczenia. –pożegnała się i deportowała przed dom Malfoya.
__________________________________________________________________________________
Hejcia, hejcia! Jestem z następnym rozdziałem :D Mam nadzieję, że najgorszy to on nie jest. Mam prośbę. Jeżeli macie jakieś pytania albo opinie to komentujcie :3 Za niedługo postaram się dodać następny rozdział :)
-A my byłyśmy dzisiaj u wujka Harry’ego i cioci Ginny a potem jak chodziłyśmy po ulicy pokątnej spotkałyśmy takiego pana który znał mamusię ze szkoły, i poszliśmy do parku. On miał takie same włosy jak ja i… -mówiła podekscytowana dopóki nie przerwała jej Hermiona.
-Madd idź umyj rączki. Potem dokończysz opowiadać. –po tych słowach blondyneczka wyleciała z pokoju a oczy Thomasów zwróciły się ku Mionie.
-Czy ona mówiła o…
-Tak widziałam się dzisiaj z Draco. –dokończyła Granger za Parvati –I będę miała do was prośbę ale najpierw umyjcie ręce.
Po zjedzonym posiłku dziewczynka poszła oglądać bajki w telewizji a Hermiona zaczęła opowiadać wydarzenia z dzisiejszego dnia.
-I ty tak po prostu zaproponowałaś mu rozmowę i kontakt z dzieckiem? –zapytał zdziwiony mulat.
-Dean, przecież nie zabronię mu kontaktów z córką! –powiedziała Miona.
-Ale po tym co Ci zrobił… On cie opuścił i to w takim momencie… Ugh… Ty i tak mnie nie posłuchasz i pójdziesz do niego, prawda? –chłopak mówiąc to nieco się zdenerwował.
-Tak. I dlatego mam prośbę…
-Dobrze Miona zostaniemy z Maddison. –powiedziała czarnowłosa.
-Dzięki Vati. Idę się przebrać bo nie pójdę do niego w krótkich spodenkach. –posłała im uśmiech i podążyła do swojego pokoju.
Czuła jak łzy napływają jej do oczu mimo tego nie uroniła oni jednej z nich. Nie mogła. Musiała być silna. Ubrała błękitną sukienkę do kolan i czarne baletki. Wzięła torebkę do której włożyła różdżkę i telefon. Zeszła na dół mówiąc córce by była grzeczna, a potem podeszła do Thomasów i powiedziała.
-Dziękuję Wam.
-Nie ma za co Hermi. Tylko… Uważaj na siebie. -powiedziała troskliwym tonem przyjaciółka.
-Dobrze, będę uważać. Idę, do zobaczenia. –pożegnała się i deportowała przed dom Malfoya.
__________________________________________________________________________________
Hejcia, hejcia! Jestem z następnym rozdziałem :D Mam nadzieję, że najgorszy to on nie jest. Mam prośbę. Jeżeli macie jakieś pytania albo opinie to komentujcie :3 Za niedługo postaram się dodać następny rozdział :)