"Gdy zdarzy się coś, na co wszyscy czekali"
Minął tydzień. Pansy wróciła z Blaisem do swojego domu, a
Hermiona i Maddison wróciły do swojego mieszkania. Plan dnia panny
Granger zrobił się bardzo napięty. Rano odwoziła Maddison do swoich
rodziców, potem szła do pracy, następnie deportowała się świętego Munga
gdzie potrafiła siedzieć nawet do kilku godzin, a wieczorem odbierała
Madd. Było jej bardzo ciężko. Dzisiaj był piątek. Siedziała właśnie przy
łóżku blondyna, trzymając jego dłoń, gdy do sali wszedł magomedyk.
-Powinna pani jechać do domu. Chyba mało pani sypia –powiedział patrząc na nią z troską i współczuciem.
-Muszę przy nim być –odparła.
-Wie pani, że będzie pani pierwszą osobą, która dowie się o stanie pana Malfoy’a.
-Pan Smorthe ma rację, Hermiono. Musisz jechać do domu –zabrzmiał męski głos.
-Blaise, Pansy. Co wy tu robicie? Nie powinniście być w pracy? –zapytała Granger.
-Znowu źle się poczułam. Właśnie wracamy od uzdrowiciela.
-I czego się dowiedziałaś? To coś poważnego?
-Jestem w ciąży –uśmiechnęła się blado pani Zabini.
-To dlaczego jesteś taka markotna? Gratulacje –Hermiona podeszła do małżeństwa i przytuliła ich.
-Bo to chyba nie najlepszy moment –Pansy kiwnęła głową w
stronę Draco –Ale my przyszliśmy tu w jeszcze jednej sprawie. Ja w tym
momencie zabieram cię do domu, a Blaise cie zmienia.
-Ale…
-Żadne ale. Deportujemy się po Maddison, a potem do ciebie.
Dochodzi właśnie… Pół do siódmej. Chodź –chwyciła przyjaciółkę za rękę i
pociągnęła w stronę drzwi w międzyczasie zaklęciem przywołując jej
torebkę.
Szybko pokonywały kolejne korytarze w końcu docierając do
wyjścia. Gdy znalazły się na ulicy znalazły jakąś opuszczoną alejkę i
deportowały się przed dom państwa Granger. Kilka minut potem, tym razem w
trójkę teleportowały się przed same drzwi mieszkania Madd i Miony.
Kiedy weszły do środka, Pansy kazała Hermionie wziąć prysznic, a sama
zajęła się Maddison. Dwie godziny później obie Granger były pogrążone we
śnie. Pani Zabini znalazła kawałek pergaminu, pióro i kałamarz i
nakreśliła krótką wiadomość, a potem wyszła.
Spędź z Maddison więcej czasu.
Pansy
Pansy
~~~~***~~~~
-Mamusiu. Mamusiu, wstawaj –szeptała Maddison do ucha Hermiony.
-Już kochanie. Już wstaję –rzekła zaspana Hermiona.
-A tatuś nas dzisiaj odwiedzi? –zapytała wesoło blondyneczka.
Po tych słowach brunetka rozbudziła się całkowicie. Usiadła na łóżku i z pod pół przymrużonych powiek popatrzyła na swoją córkę.
-Skarbie, tata jest teraz chory. Leży w szpitalu.
-A dlaczego jest w szpitalu?
-Musi… Tatuś musi sobie troszkę pospać.
-A możemy go odwiedzić?
-Zobaczymy, dobrze?
-Dobrze. Głodna jestem. Co na śniadanie?
-Chodź, zobaczymy co dobrego mamy w szafkach.
Obie poszły do kuchni i dwadzieścia minut później jadły tosty z dżemem, które popijały herbatą.
~~~~***~~~~
Po południu ubrane wyszły na miasto. Odwiedziły Potter’ów i
państwa Zabini. O czwartej wstąpiły do restauracji na obiad, a
czterdzieści minut później zmierzały w stronę świętego Munga. Hermiona
długo myślała co ma zrobić i w końcu podjęła decyzję. Stanęły przed
wystawą zamkniętej hurtowni i, gdy Hermiona podała powód przybycia,
weszły do białej sali pełnej ludzi. Nawet nie pytając w recepcji ruszyły
korytarzami w stronę trzeciego piętra. Gdy weszły do sali przed nimi
pojawił się jakiś młody magomedyk.
-Przepraszam, ale dzieciom…
-My tylko na chwilę. Proszę. To jego córka –poprosiła Hermiona.
-No dobrze, ale tylko chwila –uśmiechnął się patrząc na nie współczująco po czym wyszedł.
-Możesz podejść do taty, kochanie –rzekła brunetka zachęcając córkę wzrokiem.
Maddison niepewnie podeszła do łóżka i chwyciła ojca za rękę. Przybliżyła się do jego ucha najbliżej jak tylko mogła.
-Cześć tatusiu. Mama powiedziała, że musisz odpoczywać.
Przyszłam tylko na chwilkę. Pan uzdrowiciel pozwolił nam zostać tylko
kilka minut. Bardzo bym chciała się z tobą troszkę pobawić. Poproszę
mamusię, żebyśmy jeszcze tu przyszły. Odpoczywaj tatusiu –wyszeptała
blondynka.
Hermiona ze łzami w oczach wpatrywała się w małe rączki jej
córeczki obejmujące dużo większą dłoń Dracona. Słyszała każde słowo,
które Maddison wypowiedziała. Niestety nie mogła dłużej o tym rozmyślać.
Uśmiechnęła się pogodnie i powiedziała:
-Chodź skarbie. Przyjdziemy tutaj jeszcze.
-Dobrze.
Z lekkimi uśmiechami na twarzach udały się do wyjścia, a następnie deportowały do ich mieszkania.
~~~~***~~~~
Przez kilka następny tydzień nie wydarzyło się nic
poważnego. Hermiona rano odprowadzała córkę do rodziców, po pracy
wpadała na pół godzinki do Munga, a następnie odbierała Madd. Zdarzyło
się też dwa razy, że razem z blondyneczkę odwiedziły Malfoy’a. To były
krótkie wizyty, ale Miona wiedziała, że Maddison cieszy się gdy widzi
swojego tatę. Dzisiaj znowu była sobota. Brunetka właśnie czytała
książkę gdy dziewczynka usiadła koło niej.
-Mamo?
-O co chodzi Madd? –zapytała starsza Granger, odkładając lekturę na bok.
-Możemy odwiedzić dzisiaj tatę? Proszę.
-Dobrze, ale idź załóż sweterek bo na dworze jest bardzo zimno.
Malutka szeroko się uśmiechnęła i od razu pobiegła do
swojego pokoju. Kilka chwil później obie ubrane w ciepłe kurtki i
szaliki wyszły z domu. Teleportowały się do obskurnej uliczki, by
potem dostać się do wejścia św. Munga. Maddison była tak
podekscytowana, że nawet nie zauważyła kiedy znalazły się w sali
Malfoy’a. Od razu podbiegła do łóżka i wyciągnęła z kurtki coś wielkości
jej rączki.
-To dla ciebie tatusiu. Dość spania. Miałeś się ze mną pobawić –powiedziała wkładając to „coś” w dłoń mężczyzny.
Hermiona podeszła do swojej córki i popatrzyła co też ta
mała spryciula przemyciła. Okazało się, że to była muszelka. Co więcej
to była jedna z tych trzech, które nazbierała z Pansy na plaży. Nagle
stało się coś niesamowitego.
-Masz rację Madd. Dość spania –usłyszały mocno zachrypnięty głos.
-Maddison, zaczekaj tu. Muszę pójść po uzdrowiciela –rzekła Hermiona i wybiegła na korytarz.
Miała tyle szczęścia, że był to magomedyk prowadzący Draco. Szybko podbiegła do niego i w uśmiechu powiedziała:
-Panie Smorthe. Draco… On się wybudza.
Bez zbędnych pytań oboje ruszyli do sali. Blondyn patrzył na Maddison trzymając jej małą rączkę i beżową muszelkę.
-Witamy wśród żywych panie Malfoy –uśmiechnął się szeroko uzdrowiciel.
-Pana również miło widzieć, panie ordynatorze.
-Nieźle nas pan wystraszył.
-Wtedy gdy tu trafiłem, czy przed chwilą? –w stalowo niebieskich oczach błysnęła iskierka.
-Nawet tak nie żartuj. Ja tu od zmysłów odchodziłam. Nigdy
więcej, powtarzam NIGDY więcej masz tak nie robić. Zrozumiałeś? –spytała
Hermiona podchodząc do niego.
-Obiecuję, jeśli ty mi coś obiecasz. Wyjdź za mnie. Zostań
moją żoną Hermiono –powiedział mocniejszym głosem wyciągając wolną rękę w
jej stronę.
-Zawsze i wszędzie wariacie –ścisnęła jego dłoń z uśmiechem.
~~~~***~~~~
Kilka godzin później już wszyscy wiedzieli, że Draco Malfoy
po prawie trzech tygodniach wybudził się ze śpiączki. Niestety
posiedzieli zaledwie dwadzieścia minut ze względu na ciszę nocną i
pouczenie mana Smorthe, że pacjent potrzebuje teraz spokoju. Pięć dni
później na prośbę Draco, Hermiona i Maddison przeprowadziły się do jego
domu, a swoje mieszkanie sprzedały. W niedzielę popołudniu blondyn
został wypisany ze szpitala co przyjął z wielką ulgą.
-Hermiona! Przecież dam rade sam –powiedział z miną obrażonego dziecka gdy wychodził po schodach.
-Dobrze. Proszę bardzo panie-ja-sam –odparła ze śmiechem puszczając go.
Blondyn z podniesioną głową chwycił się barierki i dumnie
pokonał wszystkie stopnie. Blondynka i brunetka zaczęły bić brawo.
Malfoy teatralnie lekko skłonił głowę, a potem z uśmiechem rzekł:
-Chodźcie, idziemy do środka.
-Niespodzianka! –usłyszeli, gdy tylko przekroczyli próg drzwi.
Draco stał zdziwiony tym powitaniem, a Hermiona i Maddison się do niego przytuliły.
-Witaj w domu –powiedziała przyszła pani Malfoy.
_________________________________________________________________________________
Rozdział trochę krótszy, ale mam nadzieję, że Wam się podobał. Przed nami jeszcze tylko epilog.
Dawaj szybko ten epilog !!! :)
OdpowiedzUsuńKocham, Kocham, Kocham 💚❤ nic dodać, nic ująć. Czekam na prolog 😘
OdpowiedzUsuń