Dodatek do opowiadania „Ślub Draco i Hermiony”
Nadszedł ten dzień, na który czeka prawie każda kobieta.
Małe dziewczynki marzą o przystojnym księciu na białym koniu. Tak samo było z
Hermioną Granger, która w tym momencie stała przed lustrem w długiej do ziemi,
białej sukni i szpilkach tego samego koloru. Miała subtelny makijaż, a loki
delikatnie opadały na jej plecy. Za kilkanaście minut miała stać się panią
Mafloy. Koło niej krzątały się Ginny, Parvati i Pansy, która miała już dość
duży brzuszek. W pewnym momencie ktoś zapukał do drzwi.
-Proszę! –powiedziała Hermiona.
-Przyszłam tylko powiedzieć, że za chwile zaczyna się
ceremonia. –rzekła z uśmiechem mama Hermiony.
-Dziękuję. Mam prośbę, idźcie już na dół. Chciałabym jeszcze
chwilkę pomyśleć i zaraz zejdę. –poprosiła panna młoda.
-Jasne. –odparły trzy kobiety i po kilku sekundach Miona
była sama w pokoju.
Powoli podeszła do okna i wyjrzała na ogród. Goście
zajmowali swoje miejsca. W tłumie szukała tego jedynego mężczyzny, za którego
miała wyjść. Stał tam i rozmawiał z Blaise’m i Harry’m. Uśmiechnęła się gdy ich
spojrzenia się spotkały. Popatrzyła na zegarek. Zostało jeszcze osiem minut do
ceremonii. Hermiona ze stresem założyła diadem, do którego przyczepiony był
welon i wzięła białe róże. Ostatnie, szybkie spojrzenie w lustro. Kilka chwil
później była w salonie gdzie czekał już pan Granger.
-Gotowa? Jeszcze możesz się wycofać. –powiedział
konspiracyjnie, próbując rozluźnić swoją córkę.
-Jestem gotowa. –odparła z uśmiechem.
-No to idziemy.
Po tych słowach jak na zawołanie rozległ się marsz weselny.
Panna młoda chwyciła pod rękę swojego tatę i oboje ruszyli do ogrodu. Nagle,
jakby z nikąd, przed nimi pojawiła się
Maddison sypiąc kwiatki. Hermiona patrzyła przed siebie, a gdy jej wzrok
spotkał się ze wzrokiem Draco, od razu się uśmiechnęła i rozluźniła. Nawet nie
zorientowała się kiedy stanęła naprzeciwko blondyna. Ceremonia zaczęła się na
dobre. Już nie było odwrotu, a i o takowym nie myślała.
~~~~***~~~~
Była godzina osiemnasta. Goście weselni bawili się
wyśmienicie. Hermiona nadal w białej sukni i wysokich butach siedziała na
ławeczce przy wodnym oczku wsłuchując się w muzykę, grającą w domu. Miała
zamknięte oczy i była tak zamyślona, że nie usłyszała jak ktoś do niej
podchodzi. Wzdrygnęła się gdy poczuła czyjeś ręce na swojej tali.
-To ty skarbie. –uśmiechnęła się promiennie.
-Spodziewałaś się kogoś innego? –zapytał składając pocałunek
na jej ustach.
-Chyba nie. Wiesz, że bardzo cię kocham? –wyszeptała.
-Wiem. Ty też wiedz, że ja cie także kocham.
W tym momencie do ich uszu dotarła spokojna muzyka. Draco
chwycił swoją żonę za rękę i delikatnym ruchem zmusił by wstała. Objął ją w
talii i przysuną do siebie. Po chwili kołysali się w rytm piosenki.
-Nawet nie wiesz ile na to czekałem. –wyszeptał.
-Na to żeby zatańczyć ze mną? –zapytała z uśmiechem.
-Przecież już z tobą tańczyłem. Czekałem, aż zostaniesz
panią Malfoy. Aż zostaniemy rodziną. Maddison, ty
i ja. –powiedział patrząc w
jej oczy.
-A tak pro po rodziny. Madd już zakomunikowała, że chce
braciszka. Musisz się teraz postarać kochanie. Nie możesz zawieść swojej
księżniczki.
-No pewnie, że nie. Ani jej, ani ciebie. Nigdy już was nie
zawiodę. Obiecuję. –wyszeptał w jej usta.
Gdy piosenka się skończyła wrócili razem do środka trzymając
się za ręce. Wesele trwało do rana. Wszyscy goście cały czas składali
nowożeńcom życzenia. Draco i Hermiona po nocy poślubnej, zostawiając Maddison
pod opieką państwa Granger, wyjechali na miesiąc miodowy do Paryża. Wszystko
było idealnie. Po tych wszystkich udrękach które ich nękały, mogli wreszcie
odpocząć w swoich ramionach.
Epilog
-… Pół roku po oświadczynach wzięliśmy ślub –powiedział czterdziestoletni blondyn.
-Ale super –odparł trzynastoletni Scorpius.
-Ekstra –przytaknęła osiemnastoletnia Maddison.
-Można powiedzieć, że przeszliście z nienawiści na miłość –dodał nastoletni brunet.
-Bo tak na dobrą sprawę było synu –uśmiechnął się Draco –No, ale dość na dzisiaj. Jest ładna pogoda.
Idźcie na dwór.
-Niech będzie.–rozległy się dwa głosy.
Malfoy z wesołym grymasem na twarzy wszedł do kuchni, gdzie
przy wysepce siedziała jego żona. Po cichu podszedł do niej i
odsłaniając jej włosy złożył pocałunek na jej szyi. Brunetka odwróciła
się do niego przodem i lekko się uśmiechnęła.
-I jak zareagowali? –zapytała.
-Byli zachwyceni. W końcu kto by nie był?
-A ty skromny jak zawsze –zaśmiała się kobieta.
-Mówiłem już kiedyś, że cie kocham?
-Hmm… Jakieś kilkadziesiąt razy.
-Więc powiem po raz kolejny. Kocham cię Hermiono Malfoy.
Więc jeżeli człowiek chce to potrafi. Dwójka ludzi tak bardzo odmiennych, nienawidzących się potrafiła się pogodzić, a nawet… zakochać w sobie. Bo tak to już jest. Od miłości do nienawiści jeden krok…
~~KONIEC~~
Przepraszam, że zdjęcie ale nigdzie nie mogę tego znaleźć tak w internecie by dodać link. :(
Dodałam ślub do epilogu, bo uznałam, że tak będzie lepiej. Piszcie co sądzicie na jego temat :D