czwartek, 30 kwietnia 2015

Rozdział 16



Rozdział 16
„Zatańczy pani ze mną, panno Granger?”


Od razu po pocałunku, do młodej pary ustawiła się  kolejka gości, którzy chcieli złożyć im życzenia. Hermiona i Draco jednak woleli poczekać, aż tłum się trochę zmniejszy i wtedy podejść do świeżo upieczonego małżeństwa. Miona usiadła na jednym z krzeseł, znajdujących się w ostatnim rzędzie, a po chwili koło niej usiadł Malfoy.

- Ślicznie wyglądasz. – powiedział, uśmiechając się do niej szczerze.

- Dziękuję. Ty też wyglądasz nie najgorzej. – rzekła, lekko się rumieniąc, ale nie spuściła wzroku.

Patrzyli sobie w oczy, zatracając się w nich. Czuli się tak jak przed kilkoma minutami. Nic dookoła już nie miało znaczenia, dopóki ktoś stojąc za nimi nie chrząknął.

- Wiecie, ja nie chciałbym Wam nic mówić, ale wszyscy już są w Sali Balowej. – parsknął rozbawiony Blaise.

- Ale chyba jeszcze my nie złożyliśmy Wam życzeń. – rzekła Hermiona, wstając.

- Mamy to liczyć jako życzenia od przyszłych państwa Malfoy’ów czy osobno od każdego? – zapytał, śmiejąc się Zabini, za co został spiorunowany wzrokiem przez swoich przyjaciół.

- Nie zapędzaj się, Diable. – odparł Draco, stając koło nich – No, ale i tak życzę Wam wszystkiego, co najlepsze - kasy, miłości, szczęścia, miłości, dzieciaków, miłości.
Wymienił uścisk dłoni z Blaisem i przytulił Pansy.

- Ja też Wam życzę wszystkiego, co najlepsze. Żeby Was nie opuszczał dobry humor, dzieci, bo z własnego doświadczenia wiem, ile dają szczęścia i żebyście się zawsze dogadywali. – powiedziała Miona a potem przytuliła młodą parę.

- To ja nie wiem, czego Wam będę życzył na Waszym ślubie. – zastanawiał się głośno Blaise, gdy całą czwórką podążali w stronę Sali Balowej – Dziecko macie, szczęśliwi będziecie, kasę będziecie mieli. O już wymyśliłem. Żebyście się nawzajem nie pozabijali.

- Zabini! – warknęli jednocześnie Draco i Hermiona.

- No dobra, już dobra. – powiedział ciemnoskóry mężczyzna, podnosząc ręce w geście kapitulacji.

Sala Balowa prezentowała się pięknie. Z sufitu zwisały białe i szmaragdowe balony, a okrągłe, kilkuosobowe stoliki, znajdujące się w jednej połowie pomieszczenia, ustrojone były w białe obrusy z wzorkami. Druga połowa sali była przeznaczona do tańczenia, a w kącie stały instrumenty dla zespołu.

- Chyba czas, żebym rzuciła bukietem? Niech wszystkie panny staną na środku Sali! – zawołała pani Zabini.

Hermiona poszła w stronę kilkunastoosobowej grupy kobiet. Pansy stanęła do nich tyłem i zawołała:

- Liczę do trzech! Raz… Dwa… Trzy! – Z ostatnim słowem rzuciła za siebie bukiecik białych róż.

To były ułamki sekund. Wszystkie kobiety podskoczyły by złapać kwiaty. Hermiona nie dowierzała w to, co widzi. W jej rękach spoczywały białe różyczki związane zieloną wstążką. Wszyscy na Sali zaczęli klaskać.

 - Miona, następny ślub będzie Twój! – krzyknęła radośnie Pans – A teraz zapraszamy wszystkich do stołów!

Hermiona, Draco i państwo młodzi udali się do jednego ze stolików, który był nieco większy od pozostałych. Gdy wszyscy już zasiedli na swoich miejscach, podano obiad. Goście zajęli się jedzeniem w międzyczasie rozmawiając na różne tematy.

- Smoku, Herm kiedy mamy oczekiwać zaproszenia? – spytał wesoło brunet.

- Jakiego zaproszenia, Diable? – zdziwiła się Granger.

- No… Na Wasz ślub. – Zaśmiał się, widząc ich pobłażliwy, ale i wściekły wzrok utkwiony w nim. 

- Pansy, jeżeli chcesz się jeszcze nacieszyć mężem, to proszę ucisz go, bo inaczej ja to zrobię, ale mało delikatnie. – rzekł spokojnie Draco, na co cała czwórka się zaśmiała.

Po obiedzie i deserze przyszła pora na pierwszy taniec pary młodej. Blaise i Pansy wyszli na środek parkietu i zaczęli poruszać się w rytm muzyki, a reszta gości stanęła wokół nich. Gdy skończyła się pierwsza piosenka, a zespół zaczął grać następną; na parkiet zaczęły wychodzić nowe pary. Draco podszedł do Hermiony i wyciągnął w jej stronę rękę, pytając:

- Zatańczy pani ze mną, panno Granger?

- Z przyjemnością. – odpowiedziała, podając mu swoją dłoń.

Gdy weszli na parkiet, Malfoy złapał Mionę w talii, przyciągając ją do siebie, a ona położyła swoją rękę na jego ramię. Znów przez ich ciało przeszedł przyjemny dreszcz spowodowany bliskością tej drugiej osoby. Hermiona podniosła lekko głowę i spojrzała w stalowo-błękitne tęczówki. Przez całą piosenkę patrzyli sobie w oczy, zatapiając się w nich. Następna piosenka była powolna i romantyczna. Teraz obie dłonie Draco były umieszczone na talii brunetki, a ona obie ręce zarzuciła na jego szyję. Trwali tak przez kilka minut. Gdy piosenka się skończyła, usiedli przy stoliku, który zajmowali wcześniej. Blaise i Pansy nadal tańczyli, więc blondyn i Miona siedzieli sami.

- Napiłabym się czegoś. – powiedziała po chwili.

- A na co masz ochotę? – zapytał z uśmiechem.

- Na Ognistą Whisky. – odpowiedziała.

Jak na zawołanie, obok pojawił się kelner z tacą, na której były szklanki z alkoholem. Draco porwał dwie szklanki, po czym podał jedną Mionie. Siedzieli, w ciszy sącząc alkohol i wsłuchując się piosenkę. Hermiona drgnęła gdy poczuła czyjąś dłoń na swojej. Spojrzała zdziwiona na blondyna, lecz on  patrzył w jakiś punkt za oknem naprzeciwko nich. W pewnym momencie odwrócił swoją głowę w jej stronę. Zarumieniła się gdy ich oczy trafiły na siebie.

- Zatańczysz? – spytał uśmiechając się szczerze.

- Tak.

Po chwili znowu trwali w swoich objęciach. Wirowali w rytm muzyki. Przetańczyli razem kilka kawałków, czasami schodząc z parkietu by się czegoś napić. Draco nie pozwalał, by żaden mężczyzna oprócz Blaise’a nie zbliżał się do Hermiony.
Panna Granger nie była pewna czy to zasługa blondyna, czy po prostu zbieg okoliczności, że prawie cały czas tańczyli razem. Nie przeszkadzało jej to. Koło północy byli już dosyć mocno wstawieni.

- Draco, możemy wyjść? Chciałabym się przewietrzyć. – szepnęła mu do ucha podczas jednego z tańców.

- Jasne. – odpowiedział, prowadząc Mionę do jednych z drzwi które prowadziły na ogród.

Gdy tylko wyszli na świeże powietrze, Hermionie przeszedł po plecach dreszcz.

- Zimno Ci? – zapytał z troską w głosie.

- Trochę. – przyznała się Hermiona, a po chwili miała na sobie marynarkę blondyna. –Dzięki. Jestem trochę zmęczona. Wrócę do domu.

- Miałabyś coś przeciwko gdybym cię odprowadził?

- Nie, wręcz przeciwnie. Będzie mi bardzo miło.

- Spacer czy deportacja? – zapytał, chwytając ją za rękę.

- Myślałam, żeby deportować się niedaleko mojego mieszkania, a potem spacerem wrócić do domu.  – odpowiedziała, uśmiechając się, więc Draco i Hermiona pożegnali się z państwem Zabini, po czym teleportowali się na jedną ze ścieżek parku.

Księżyc w pełni rzucał blask na dwoje ludzi, spacerujących jedną z alejek. Szli, wybuchając co chwilę głośnym śmiechem. Oboje wypili zdecydowanie za dużo. Hermiona miała dość kiepską głowę do picia, więc co chwilę wpadała na blondyna. Ten w przeciwieństwie do brunetki nie miał problemu z wypiciem większej ilości alkoholu, dlatego w pewnej chwili objął ją w talii tym samym podtrzymując ją.

- Powiedz mi Granger, czy ty kiedykolwiek wypiłaś tak dużo, jak dzisiaj? – zapytał, śmiejąc się.

- Odpowiadając tak szczerze to… Jeszcze nie… Do dzisiaj. – odpowiedziała, wybuchając śmiechem.

Nawet się nie zorientowali kiedy stali przed mieszkaniem Hermiony. Kobieta ledwo trzymając się na nogach, zdjęła zaklęcia ochronne z drzwi, po czym oboje z Malfoyem, który nadal ją podtrzymywał, weszli do środka. Brunetka zdjęła szpilki, a potem tak się jej zakręciło w głowie, że gdyby nie Draco pewnie leżałaby teraz na podłodze. Podniosła wzrok i natrafiła na parę stalowo-błękitnych tęczówek. Bez zastanowienia pocałowała go. Całowali się zachłannie, ale jednocześnie namiętnie. Po chwili, nie wiadomo jak i kiedy, znaleźli się w sypialni kobiety. Wylądowali na łóżku i Draco jakby odzyskał rozum; odczepił się od Miony.

- Co się stało? – zapytała zdziwiona.

- Po prostu… Nie chcę żeby wydarzyło się coś czego będziesz potem żałowała. – odparł szczerze.

- A co jeśli ja tego chce?

 - Hermiono jesteś pijana… Nie wiesz, czego będziesz żałować, a czego nie.

- A czy ty tego nie chcesz? – spytała wlepiając w niego orzechowe oczy. Tu go miała. Chciał tego bardzo, ale po prostu nie mógł. Nie po tym, jak ją zawiódł.

- Pójdę już. – powiedział po minucie ciszy, ruszając do wyjścia.

- Poczekaj. – szepnęła Hermiona, tak, że ledwo ją usłyszał – Możesz ze mną zostać, proszę?

Stanął w drzwiach prowadzących z sypialni do salonu, nie wiedząc co zrobić, lecz gdy poczuł jej dłoń na swoim ramieniu zdecydował się.

- Zostanę. A teraz Granger, idziemy spać, bo widzę, że jesteś zmęczona. – Zachichotała cicho.

Gdy położyli się do łóżka, nie minęła minuta, a Hermiona spokojnie spała. Blondyn wpatrywał się w nią kilka chwil. Założył jej za ucho niesforny kosmyk włosów, lekko muskając jej policzek. Pod wpływem jego dotyku delikatnie się uśmiechnęła. Jeszcze kilka minut obserwował jej twarz, po czym sam odpłyną do krainy Morfeusza.
~~~***~~~
Uchyliła powieki i od razu tego pożałowała. Głowa bolała ją niemiłosiernie, a promienie słoneczne działały tylko na jej niekorzyść. Leżała w tej samej sukience, co wczoraj, na dodatek ostatnie co pamiętała z poprzedniego wieczoru to fakt, że rozmawiała z Malfoyem, pijąc Ognistą. Postanowiła podjąć jeszcze jedną próbę otworzenia oczu, później jeszcze jedną i dopiero za czwartym razem udało jej się osiągnąć swój cel. Spojrzała na zegarek koło łóżka, który wskazywał dwunastą osiemnaście. Z wielkim trudem wstała i podążyła do kuchni, by znaleźć eliksir na kaca, jednak to, co tam zastała, zdziwiło ją ogromnie.

- Dzień dobry! – powiedział blondyn, przerywając smażenie naleśników.

- Dzień dobry. – wyjąkała niepewnie – C-co ty tu robisz?

- Potem Ci wyjaśnię. Masz. To eliksir na kaca. – powiedział, podchodząc do niej z małą fiolką. – Wypij to i 
idź wziąć prysznic.

- Mhm…  - mruknęła po czym wypiła ciecz. Minęło kilka sekund i cały ból w głowie odpłynął.

Od razu poszła do łazienki. Gdy spojrzała w lustro, o mało nie pisnęła z przerażenia. Jej włosy przypominały gniazdo, a jej makijaż odstraszał nawet ją samą. Pośpiesznie zdjęła z siebie ubrania, po czym wzięła dziesięciominutowy prysznic. Wychodząc spod strumienia wody, wzięła dwa puchowe ręczniki. W jeden zawinęła swoje włosy, a drugim osuszyła ciało. Nagle zdała sobie sprawę, że nie wzięła żadnych ubrań ze swojej sypialni. Chciała przywołać je zaklęciem, jednak różdżka także pozostała przy jej łóżku. Westchnęła cicho i opatuliła swoje ciało ręcznikiem; następnie wyszła z łazienki. Otworzyła szafę i wyciągnęła pierwsze rzeczy z brzegu, którymi okazały się czarne dżinsy i zielony sweter, a potem wybrała bieliznę. Usłyszała pukanie do drzwi.

- Draco, możesz otworzyć, proszę? – zawołała.

- Jasne!

Po chwili weszła do salonu i skamieniała. Popatrzyła na Draco to na teraz przybyłych, niespodziewanych gości.
 ______________________________________________________________________________
Witam, witam :) Nareszcie dodałam rozdział 16. Mam nadzieję, że Wam się podobał :D Wiem, wiem miał być w weekend, ale mój kuzyn miał komunię i tak wyszło, że nie mogłam. Za sprawdzenie dziękuję Meguśce Hange :3

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Rozdział 15


Rozdział 15
„Wyglądasz ślicznie mamusiu!” 

Nikt się nie zorientował, gdy nastał wieczór 8 sierpnia. Hermiona siedziała w swoim małym, przytulnym mieszkaniu. Razem z Pansy Parkinson rozmawiały o jutrzejszym ślubie. Przyszła pani Zabini lekko się stresowała. Chciała, żeby wszystko było idealnie, ale przede wszystkim chciała zapamiętać ten magiczny dzień do końca życia, jako swój najlepszy dzień.
- Pansy, spokojnie. Wszystko będzie idealnie. Tyle czasu poświęciliście na przygotowania. – uspokajała ją Hermiona, którą trochę śmieszyła ta sytuacja.
- Ale co jeżeli… – zaczęła Parkinson lecz panna Granger już nie wytrzymała i wybuchnęła głośnym śmiechem. Pansy spiorunowała Mionę wzrokiem i dodała obrażona – Ty się ze mnie śmiejesz, a ja tutaj nie wiem co zrobić.
- Przepraszam Pans. Ja po prostu tłumaczę Ci od godziny, że będzie wszystko dobrze, a ty i tak mnie nie słuchasz. Przecież wy z Blaisem poza sobą świata nie widzicie! – rzekła Hermiona, opanowując się.
- A ty też chyba nie będziesz jutro siedzieć cały wieczór? – zapytała ze złośliwym uśmiechem Pansy.
- Co masz na myśli? – odpowiedziała pytaniem na pytanie Hermiona. Coś przeczuwała, że jej przyjaciółka nie ma niczego dobrego na myśli.
- Nie udawaj, że nie wiesz Hermiono. Przecież  ja widzę co się dzieje. Wy za sobą tęsknicie. – odparła poważnie brunetka.
- Pansy wyjaśnisz mi w końcu o co Ci chodzi? – spytała lekko zirytowana Granger.
- Merlinie! Hermiona, pomyśl! Mówią przecież, że jesteś najmądrzejszą czarownicą od czasów Ravenclaw! Chodzi mi o Ciebie i… – Nie dokończyła jednak, gdyż ktoś zadzwonił do drzwi.
- Otworzę. – mruknęła Hermiona, wstając z kanapy i odkładając kieliszek z niedopitym winem.
W drzwiach stała mama Miony i Maddison. Blondynka wbiegła do mieszkania i od razu przytuliła się do swojej rodzicielki.
- Cześć Mad! Jak się bawiłaś z babcią? – zapytała z uśmiechem brunetka.
- Dobrze. Byłyśmy na lodach i w parku. – odpowiedziała, śmiejąc się.
- Chcesz się zobaczyć z ciocią Pansy? – spytała ponownie Herm.
- Tak! – krzyknęła rozentuzjazmowana.
- W takim razie powiem Ci, że jest u nas w salonie. – Po tych słowach odstawiła blondynkę na podłogę, a potem zwróciła się do swojej matki – Nie sprawiała Ci kłopotu?
-Nie, kochanie. Wiesz, że ona jest takim słodkim aniołkiem z Twoim charakterem. – Na tę uwagę obie roześmiały się serdecznie.
- Może wejdziesz? – zapytała młodsza kobieta, uśmiechając się szczerze.
- Nie Mionka. Jestem zmęczona dzisiejszym dniem. Maddison ma bardzo dużo energii.
- Ale wszystko jest dobrze? – spytała z troską Hermiona.
- Tak. Wszystko w porządku. Dobrze ja już pójdę. Baw się jutro dobrze. Dobranoc.  – pożegnała się Jean.
- Dobranoc mamo. – odpowiedziała uśmiechając się szeroko.
Zamknęła drzwi i od razu wróciła do salonu, gdzie na kanapie siedziały Pansy i Maddison, śmiejąc się.
- Malutka leć do łazienki zaraz tam przyjdę. – rzekła Hermiona, a gdy blondynka zniknęła w pomieszczeniu obok, zwróciła się do przyjaciółki  – Pansy, powiesz mi o kogo Ci chodziło?
- Nie. Sama się domyślisz. – powiedziała ze złośliwym uśmieszkiem, a potem wstała z kanapy mówiąc: – Ja już idę. Nie chcę się spóźnić jutro na mój ślub.
- Dobrze. To o której mam być? – zapytała Hermiona.
- Dasz radę o czternastej? – odpowiedziała Pansy.
- Tak. Harry przyjedzie po Maddison o pierwszej, więc dam radę.
- To do zobaczenia. – Pożegnały się, po czym Miona odprowadziła pannę Parkinson do drzwi, a potem ruszyła do łazienki.

~~~***~~~
Dzień zapowiadał się słonecznie. Czyste niebo, słońce rzucające swoje ciepłe promienie ogrzewając twarze uśmiechniętych ludzi. Nieczęsto można było trafić na taką pogodę w Londynie. Hermiona zaproszona na ślub, a jednocześnie poproszona na świadka swojej przyjaciółki, kończyła właśnie lekki makijaż. Po skończeniu założyła srebrne kolczyki w kształcie serca. Jeszcze raz spojrzała w lustro i stwierdziła, że efekt jest zadowalający. Wyszła z łazienki i skierowała się w stronę pokoju swojej córki.
- Maddison, jesteś już gotowa? Zaraz przyjdzie wujek Harry. – powiedziała z uśmiechem brunetka.
- Wyglądasz ślicznie mamusiu! – zawołała Mad, z wesołym błyskiem w oku.
- Tak sądzisz? – zapytała, siadając na łóżku córki.
- Tak! A tatuś powiedział, że nie może się doczekać, aż Cię zobaczy w tej sukience. – wygadała się Maddison, a potem jakby zrozumiała co powiedziała; zakryła usta małą rączką. Hermiona uśmiechnęła się zaskoczona tym, co usłyszała.
- Spokojnie malutka. Nie powiem mu, że mi to powiedziałaś. – rzekła Miona, a kilka sekund później zadzwonił dzwonek do drzwi.
Hermiona wstała i pogładziła ręką sukienkę, a później podążyła do wyjścia. Gdy otworzyła drzwi, stał tam Potter z szerokim uśmiechem na twarzy. Kiedy ją tylko zobaczył, zaparło mu dech w piersiach.
- Cześć Harry! – powiedziała, zapraszając go gestem do środka.
- Cześć Miona! Wyglądasz pięknie. – rzekł, wchodząc do mieszkania.
- Dzięki. – Uniosła kąciki ust. W tym momencie do salonu wbiegła Maddison.
- Wujek! – krzyknęła, śmiejąc się.
- To co mała? Gotowa do wyjścia? Z tego co wiem, to Twoja mama też się gdzieś wybiera.
- Gotowa! To ja lecę po plecaczek. – I już jej nie było.
- Ona się ciągle uśmiecha. Tak jak ty. Odkąd znowu się spotkaliście z…
- Harry. Nie kończ tego zdania. – powiedziała tak spokojnie, że nie jeden mógłby się jej wystraszyć, ale nie Potter.
- Hermiona chyba mi nie powiesz, że tak nie jest. – Popatrzył na nią z wysoko uniesionymi brwiami.
- A możemy o tym nie rozmawiać? – zapytała spuszczając głowę.
Hermiona musiała niestety przyznać przyjacielowi rację. Odkąd znów miała kontakt z Malfoyem, czuła się… szczęśliwa. Oczywiście nie okazywała tego, ale gdy wyjechała do Los Angeles, to bardzo tęskniła za Draconem.
- Idziemy? –s pytała blondynka wchodząc do salonu z małym plecaczkiem.
- Tak. – odparł mężczyzna, biorąc Maddison na ręce, a potem zwracając się do Hermiony –Baw się dobrze. Ginny powiedziała, żebyś się przygotowała na opowieść jak było. Pa.
- Dzięki. Pa. Maddison bądź grzeczna. – powiedziała brunetka.
Za dziesięć druga teleportowała się przed rezydencję Pansy i Blaise’a. Drzwi otworzył jej skrzat domowy, a potem zaprowadził do pokoju, gdzie szykowała się panna młoda.
- Hermiona! Jak dobrze, że już jesteś. Wyglądasz pięknie. – powitała swoją przyjaciółkę panna Parkinson.
 -Hej, Pans! Dzięki. To co zaczynamy? Mamy do zrobienia makijaż i fryzurę.
- Tak więc zdaję się na Ciebie.
Kobiety postawiły na prostotę. Hermiona związała włosy Pansy w ciasnego koka, zostawiając dwa małe kosmyki po bokach twarzy i nałożyła lekki makijaż składający się z podkładu, pudru, tuszu do rzęs i beżowo-brokatowego cieniu do powiek. Całość komponowała się ślicznie. Potem Miona pomogła przyjaciółce delikatnie założyć suknię ślubną tak by nie zepsuć fryzury.
- Wyglądasz ślicznie. – powiedziała Miona, gdy po skończonej „pracy” podziwiały efekt.
- Jeszcze nie. Podasz mi tą szkatułkę na łóżku, proszę?  - zapytała Pansy, a panna Granger spełniła prośbę.
Gdy była Ślizgonka otworzyła wieko, okazało się, że były tam skryte kolczyki w z niebieskim kamieniem i podobny wisiorek w kształcie serca.
- Dostałam od Blaise’a jako prezent ślubny. – wyjaśniła Pansy.
- Śliczne. – rzekła Hermiona, a później patrząc na zegarek dodała – Chodź. Jest za pięć, a przecież musimy zejść do ogrodu.
Przyszła pani Zabini założyła biżuterię i uprzednio zakładając buty, ruszyła z przyjaciółką po schodach na dół. Przy drzwiach balkonowych w salonie czekał już ojciec Pansy, więc Hermiona uśmiechnęła się i ruszyła do tej części ogrodu, gdzie miała się odbyć ceremonia. Gdy tylko znalazła się niedaleko ustawionych krzeseł, wszyscy zaczęli zajmować swoje miejsca. Stanęła na wyznaczonym dla świadka miejscu i popatrzyła najpierw na stojącego niedaleko Blaise’a, uśmiechając się do niego ciepło, a potem jej wzrok powędrował na Draco, który stał naprzeciw niej. Miał na sobie czarny garnitur i białą koszulę, a jego włosy jak zwykle były ułożone w artystycznym nieładzie.
Gdy tylko ją zobaczył, poczuł jak jego serce zaczyna bić szybciej. Miała na sobie zwiewną sukienkę nad kolano w kolorze morskiej zieleni, która trzymała się na jednym ramiączku. Jej smukłe nogi wydłużały czarne brokatowe szpilki. Włosy miała związane w luźnego warkocza. Całość dopełniały srebrne kolczyki w kształcie serca, taki sam wisiorek i lekki makijaż.
Kiedy ich wzrok się spotkał nie mógł się nie uśmiechnąć. Nie wiedzieli ile tak stali patrząc sobie w oczy. Kilka sekund, minut, a może nawet kilka godzin. Nie liczyli czasu. W tej chwili byli tylko oni. Jednak gdy usłyszeli marsz Mendelsona, z ociągnięciem popatrzyli na Pansy. Kiedy stanęła koło Zabiniego, zaczęła się ceremonia.
- Zebraliśmy się tutaj, by połączyć tą młodą parę więzłem małżeńskim. – zaczął urzędnik ministerstwa magii – Czy chcecie dobrowolnie zawrzeć związek małżeński?
- Chcemy. – odpowiedzieli równocześnie Pansy i Blaise.
- Czy jesteście świadomi praw i obowiązków wynikających z założenia rodziny?
- Jesteśmy.
Podczas zadawanych pytań przez urzędnika, Draco i Hermiona zatapiali się w swoim spojrzeniu. Gdy nadszedł czas na przysięgę państwa młodych, znów niechętnie oderwali od siebie wzrok.
- Podajcie sobie prawe ręce. Teraz będziecie powtarzać słowa przysięgi małżeńskiej. – powiedział mężczyzna –Ja Blaise Zabini biorę ciebie Pansy za żonę i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci.
- Ja Blaise Zabini biorę ciebie Pansy za żonę i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci. – powtórzył pan młody.
-Ja Pansy Parkinson biorę ciebie Blaise za męża i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci.
- Ja Pansy Parkinson biorę ciebie Blaise za męża i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci. – powtórzyła panna młoda.- W obecności świadków, gości i samego Merlina ogłaszam Was mężem i żoną. Możesz pocałować pannę młodą.

Pansy:





















Hermiona:




___________________________________________________________________________________
I kolejny rozdział :) Za poprawienie błędów dziękuje Meguśce Hange :3 Mam nadzieję, że Wam się spodobało. I widzę tu nie raz komentarze, że wszystko trochę za szybko się dzieje, ale ja nie mam zamiaru jeszcze kończyć tej historii :D

Jeżeli macie jakieś pytania to piszcie w komentarzach albo na moją pocztę malfoyhermiona@spoko.pl