"To wszystko nie tak miało być..."
Przez ostatnie trzy dni Hermiona Granger chodziła strasznie
przybita. Śmierć jej przyjaciela ze szkolnych lat bardzo ją zdołowała. Maddison
widząc stan swojej mamy próbowała wielokrotnie ją rozśmieszyć lecz widziała, że
to nic nie daje. Słyszała płacz swojej rodzicielki, gdy leżała już w swoim
łóżku. Bardzo ją to bolało, że nie może pomóc swojej rodzicielce. Harry i Ginny
z synkiem pojawili się u brunetki w domu wieczorem tego samego dnia, w którym
ta dostała list. Wspierali się całą trójką. Jednak, nie tylko oni cierpieli.
Cała rodzina Weasley’ów pogrążyła się w żałobie.
W tym momencie Hermiona stała przed lustrem ubrana na czarno. Maddison i James byli u jej rodziców gdyż ani ona, ani Potter’owie nie chcieli by ich dzieci uczestniczyły w tak smutnej uroczystości. Popatrzyła na swoją twarz. Oczy podpuchnięte od płaczu, skóra blada, a usta, które zawsze zdobiła pięknym uśmiechem, teraz wykrzywione w smutku. Popatrzyła na zegarek na nadgarstku i stwierdziła, że pora już iść. Wyszła z domu i po zabezpieczeniu go różnymi zaklęciami deportowała się przed mały cmentarz na obrzeżach Londynu. Wolnym krokiem szła w miejsce gdzie miał stanąć grób. Na miejscu byli już wszyscy Weasley’owie, kilku absolwentów Hogwartu, którzy przyjaźnili się z Ronem w tym Neville, Luna, Seamus, nawet Thomas’owie, oraz Kingsley Schacklebolt. Trumna stała tam koło wykopanej na nią dziurze. Hermiona podeszła do Potterów i przywitała się z nimi mocnymi uściskami. Po chwili pojawił się starszy mężczyzna. Zapytał czy są już wszyscy i czy mogą zaczynać.
W tym momencie Hermiona stała przed lustrem ubrana na czarno. Maddison i James byli u jej rodziców gdyż ani ona, ani Potter’owie nie chcieli by ich dzieci uczestniczyły w tak smutnej uroczystości. Popatrzyła na swoją twarz. Oczy podpuchnięte od płaczu, skóra blada, a usta, które zawsze zdobiła pięknym uśmiechem, teraz wykrzywione w smutku. Popatrzyła na zegarek na nadgarstku i stwierdziła, że pora już iść. Wyszła z domu i po zabezpieczeniu go różnymi zaklęciami deportowała się przed mały cmentarz na obrzeżach Londynu. Wolnym krokiem szła w miejsce gdzie miał stanąć grób. Na miejscu byli już wszyscy Weasley’owie, kilku absolwentów Hogwartu, którzy przyjaźnili się z Ronem w tym Neville, Luna, Seamus, nawet Thomas’owie, oraz Kingsley Schacklebolt. Trumna stała tam koło wykopanej na nią dziurze. Hermiona podeszła do Potterów i przywitała się z nimi mocnymi uściskami. Po chwili pojawił się starszy mężczyzna. Zapytał czy są już wszyscy i czy mogą zaczynać.
-Zebraliśmy się tutaj by pożegnać Ronalda Biliusa Weasley’a.
–zaczął –Był nie tylko bohaterem, ale przede wszystkim przyjacielem, bratem i
synem. Był utalentowanym czarodziejem, który potrzebował trochę wiary w siebie.
Wszyscy tu obecni znali poprzez bardzo długi czas. Niektórzy byli z nim od
początku jego dni, inni znowu poznali go podczas nauki w Hogwarcie…
Hermiona nie słuchała już dalej. Wpatrywała się tępo w
ziemię kilka metrów przed nią. Piętnaście minut później wszyscy zaczęli
podchodzić do trumny i cicho żegnać się z Ronem. Kilka chwil potem została
tylko Hermiona, Ginny i Harry. Gdy Potter’owie pożegnali się z rudzielcem
popatrzyli niepewnie na Hermionę.
-Moglibyście poczekać na mnie przed cmentarzem? –zapytała,
nie odrywając wzroku od drewnianej skrzyni.
Skinęli głowami i przytuleni do siebie podążyli do bramy
wyjściowej. Hermiona stanęła przy trumnie w miejscu gdzie znajdowała się głowa
Weasley’a. Położyła na niej swoją dłoń.
-Prosiłeś bym Ci wybaczyła. Zrobiłam to… Już dawno. Obyś zaznał
szczęścia w życiu, które na ciebie czeka. Kiedyś się jeszcze spotkamy, tam w
twoim świecie. Będziemy innymi ludźmi, ale na razie… Żegnaj przyjacielu.
–powiedziała cicho.
Odeszła w stronę Harry’ego i Ginny. Nie obejrzała się za
siebie. Wiedziała, że gdyby to zrobiła, to rozpłakałaby się, a nie chciała
pokazywać nikomu jak bardzo to przeżywa. Podeszła do rudej i jej męża i bez
słowa chwyciła ich za ręce i deportowała przed swoje mieszkanie. Zdjęła
zaklęcia ochronne i całą trójką weszli do środka. Hermiona poszła do kuchni by
zrobić herbatę, a jej goście usiedli na kanapie w salonie. Dziesięć minut
później brunetka wróciła do pokoju dziennego lewitując za sobą trzy parujące
kubki. Następnie odłożyła je na stolik i sama biorąc jeden usiadła w fotelu.
Nikt nic nie mówił. Cisza pomagała przemyśleć im wszystkie sprawy. Siedzieli
tak do wieczora, potem Potter’owie deportowali się do siebie. Hermiona zmyła
makijaż, wzięła letni prysznic i poszła spać. Jej ostatnią myślą było: Wybaczyłam ci Ron.
~~~~***~~~~
-Cześć mamo. –przywitała się brunetka.
-Witaj kochanie. –Jean przytuliła do siebie córkę. –Chodź.
Zrobię Ci coś do picia.
-Nie, dziękuję mamuś. Ja przyszłam tylko po Jamesa i
Maddison. Innym razem. –rzekła uśmiechając się na
tyle szczerze na ile mogła.
-Dobrze. Są w salonie. Idź do nich, ja zaraz przyjdę.
Kobiety poszły w swoje strony. Jean wyszła po schodach na
górę, a Hermiona do pokoju dziennego po dwójkę dzieci.
-Mama!
-Ciocia!
Rozbrzmiały w jednej chwili dwa głosy, a w następnej dwa
małe urwisy przytulały się do jej nóg. Uśmiechnęła się szczerze pierwszy raz od
kilku dni.
-Ubieramy się dzieciaczki i idziemy. No już. Na górę po
swoje rzeczy i za chwilkę widzę was na dole z plecaczkami. –powiedziała i w
sekundzie było słychać kroki na schodach.
Hermiona usiadła na kanapie. Po chwili dołączyła do niej
pani Granger. Zajęła miejsce koło Miony i wręczyła jej pudełko.
-Znalazłam to na strychu. Pomyślałam, że chciałabyś to
zatrzymać. –wręczyła jej średniej wielkości pudełko.
-Myślałam, że je wyrzuciłam. –wyszeptała brązowooka.
-Zostawiłaś je tutaj przed wyjazdem do Los Angeles.
Uchyliła wieczko, a jej oczom ukazały się prezenty, które
dostała od Harry’ego i Rona na swoje urodziny. Pod nimi spoczywał stary, duży
album z różnymi ruchomymi zdjęciami zrobionymi przez nią, i nie tylko, magicznym
aparatem.
-Dziękuję.
Kilka minut później, deportowała się z dziećmi na Grimmauld
Place i oddawszy Jamesa pod opiekę jego rodziców deportowała się z córką do
własnego mieszkania. Odłożyła pudełko do swojej sypialni i poszła z Maddison do
kuchni. Zjadły ciepłą zupę, którą ugotowała rano. Po obiedzie Madd poszła do
siebie, a Miona wzięła tajemniczą skrzyneczkę i usiadła z nią w salonie.
Wyciągnęła album i zaczęła go przeglądać. Zdjęcia przedstawiały głównie
Harry’ego, Rona i ją, ale nie brakowało i takich z jej rodzicami, z rodziną
Weasley’ów, czy innymi znajomymi z Hogwartu. Przy niektórych zdjęciach nie
mogła powstrzymać uśmiechu. Przeglądała zdjęcia prawie godzinę. Następnie znów
zajrzała do pudełka i zaczęła przeglądać inne rzeczy. Nagle jej wzrok natrafił
na kolejny album. Nie był tak pokaźnych rozmiarów, ani takiej grubości jak
poprzedni. Jednak nie należał też do najmniejszych. Wzięła go do ręki i
otworzyła na pierwszej stronie.
Nie musisz mieć w życiu wszystkiego.
Wystarczy, że masz osobę, która jest dla Ciebie wszystkim.
Wystarczy, że masz osobę, która jest dla Ciebie wszystkim.
Przewróciła stronę. Pierwsze zdjęcie ukazywało ją i Draco.
Na dobrą sprawę to każde zdjęcie ukazywało ich razem bądź oddzielnie. Nie
wierzyła w to co widzi. Wspomnienia powróciły ze zdwojoną siłą. Ponad pół
godziny oglądała wszystkie fotografie. W końcu, gdy dotarła do ostatniej, z pod
jej powieki wypłynęła pojedyncza łza. Słysząc dzwonek zamknęła album i położyła
na kanapę. W pośpiechu zmazała ślad słonej kropli z policzka i otworzyła
gościowi drzwi.
-Draco?!
-Witaj Hermiono! Mogę wejść? –zapytał niepewnie.
-Tak, oczywiście. –zrobiła mu miejsce tak by mógł wejść do
środka.
Od razu udali się do salonu. Brunetka zaczęła wszystko
szybko sprzątać. Gdy prawie wszystkie pamiątki były w pudełku, ze strachem
stwierdziła, że nie ma jednego z albumów. Wyprostowała się i zaczęła rozglądać.
Gdy jej wzrok padł na ręce blondyna, zamarła. Popatrzyła mu w oczy i w tym momencie ich spojrzenia się spotkały.
-Nadal go masz. –wyszeptał.
-Dopiero dzisiaj go znalazłam. –powiedziała trochę
zachrypniętym głosem.
Draco oddał album brunetce nie spuszczając jej z oka. Po
chwili do pokoju wpadła Maddison biegnąc w stronę swojego taty.
-Cześć Madd! –powiedział uśmiechając się do małej i biorąc
ją na ręce.
-Cześć tatusiu!
Brunetka szybko schowała książkę do pudełka i zaniosła je do
sypialni. Gdy wróciła do salonu Madd rozmawiała z Draco. Usiadła koło nich i
przyglądała się im na zmianę. Kilka razy jej wzrok spotkał się z ukradkowym
spojrzeniem Malfoya. Wiedziała, że on może teraz wszystko odkryć. Bała się, że
dawne uczucie do niego może odżyć. Bała się czy już nie odżyło.
-Dzisiaj przyszedłem tylko na chwilę, sprawdzić jak sobie
radzicie. –powiedział podnosząc wzrok na brunetkę.
-Wszystko w porządku. Prawda Maddison? –uśmiechnęła się
lekko do córki.
-Tak. –rzekła trochę bez przekonania blondynka.
-Napijesz się czegoś Draco?
-Nie dziękuję.
-A ja mogę kakałko? –zapytała z nadzieją dziewczynka.
Hermiona uśmiechnęła się tylko i poszła do kuchni. Maddison
szybko usiadła na kolanach swojego taty i zaczęła mówić cicho.
-Mamusia nie mówiła prawdy. –wyszeptała.
-Co? –zdziwił się Malfoy.
-No bo mamusia chodzi cały czas smutna. A jak próbuję ją
rozśmieszyć to ona się nie uśmiecha szczerze. Musimy coś zrobić tata.
–powiedziała poważnie z wojowniczą miną, co w jej wykonaniu wyglądało
komicznie.
-Masz rację Madd. Coś wymyślimy, ale nie dzisiaj bo ja zaraz
muszę iść. Wziąłem sobie kilka dni wolnego więc wpadnę do was, a może nawet wezmę
cie do siebie na dwa, trzy dni. Okey? –zapytał cicho.
-Okey.
Gdy Hermiona weszła do salonu z kubkiem kakao dla Maddison,
Draco powiedział, że musi iść. Pożegnali się, a potem blondyn teleportował się
w tylko sobie znane miejsce. Była godzina piętnasta po południu więc Maddison i
Hermiona siedziały na kanapie w salonie oglądając różne bajki.
~~~~***~~~~
Granger leżała już w swoim łóżku. Było już dużo po
dwudziestej trzeciej więc Maddison spała już od jakichś trzech godzin. Brunetka
miała się właśnie przewrócić na drugi bok gdy usłyszała dzwonek do drzwi.
Przeklinając pod nosem tego, który nachodzi je o tak późnej porze, ubrała
szybko szlafrok i biorąc różdżkę poszła otworzyć.
-Draco? –zapytała widząc blondyna w progu.
-Nie mamy czasu. Pakuj się i ubieraj. Szybko. Ja się zajmę
Maddison. –powiedział i wszedł do środka, a
potem skierował się do pokoju blondynki.
Nareszcie nowy rozdział!! :) a już myślałam że się nie doczekam... a za to zakończenie to po prostu... musiałaś skończyć w takim momencie?! Ja nie wytrzymam do kolejnego rozdziału, tak dramatycznie się zrobiło :(
OdpowiedzUsuńSpokojnie, następny rozdział z pewnością będzie dużo szybciej :)
UsuńŚwietny blog! Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział!! ;3
OdpowiedzUsuńPojawi się już niedługo :3
UsuńDoczekałam się :D Ale musiałaś teraz skończyć? Musiałaś?! Jak szybko nie dodasz kolejnego to będę zła. :D
OdpowiedzUsuńKończę już :D Ale pojawi się dopiero za kilka dni :)
UsuńO ja! Dlaczego teraz koniec? Czemu oni muszą opuszczać dom? Jak powiedzie się akcja? Czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuń