"Życie pisze własne scenariusze"
-Nie mamy czasu. Pakuj się i ubieraj. Szybko. Ja się zajmę
Maddison – powiedział i wszedł do środka, a potem skierował się do
pokoju blondynki.
Hermiona zdezorientowana podążyła za blondynem. Gdy ten
zaczął budzić Maddison, tak jakby się ocknęła z jakiegoś snu. Wszystko
do niej zaczęło docierać.
-Co ty robisz? –zapytała w końcu niepewnie.
-Miałaś się pakować! –warknął ponaglająco.
-Ale…
-Granger! To nie jest zabawa! –krzyknął.
-Co się dzieje? –spytała rozbudzona przez kłótnię Madd.
-Nic się nie dzieje skarbie – powiedział łagodnie Draco –Wyjeżdżacie na krótkie wakacje.
-Jupi! –zawołała dziewczynka i wyskoczyła z łóżka.
-Hermiona, to naprawdę poważna sprawa. Wyjaśnię wam
wszystko na miejscu – widząc, że kobieta chce coś jeszcze dodać uciszył
ją ruchem ręki i dodał –Żadnych więcej pytań. Idź się szybko ubierz i
spakuj najpotrzebniejsze rzeczy.
Bez słowa kiwnęła głową i prawie biegiem poszła do swojej
sypialni. Nawet nie zastanawiała się co ubiera. Brała ciuchy które miała
pod ręką. Krótkie machnięcie różdżką i wszystkie potrzebne ubrania i
kosmetyki, a także rzeczy osobiste jej i Maddison wylądowały w
powiększonym magicznie bagażu. Szybko wyciągnęła spod łóżka pudełko,
które znalazła jej mama i również włożyła do walizki następnie ją
zamykając i lewitując do salonu gdzie czekali już Draco i Maddison.
Dziewczynka była cała w skowronkach. Malfoy odesłał rzeczy brunetki i
blondynki w tylko sobie znane miejsce, a potem wziął małą na ręce i
chwycił Hermionę za rękę.
-Maddison, zamknij oczka i nie otwieraj dopóki ci nie
powiem, jasne? –zapytał córki na co ta tylko kiwnęła głową i wykonała
polecenie.
Chwilę później całą trójką deportowali się. Gdy brunetka
otworzyła oczy ujrzała tak znajomą plażę, na której była tylko raz. Ze
zdziwieniem popatrzyła na Draco, ale on bez jakiegokolwiek
wyjaśnienia, nie puszczając jej dłoni, ani nie stawiając na piasku
Maddison ruszył w stronę małego domku. Gdy tylko przekroczyli jego próg
usłyszeli kroki dobiegające z salonu, które stawały się coraz
głośniejsze.
-Nareszcie! –zawołała Pansy, obejmując najpierw Hermionę, a
potem odbierając od blondyna Maddison, którą uprzednio pocałował w
czółko.
-Pokażesz jej pokój, Pansy? –zapytał patrząc wymownie na przyjaciółkę.
-Jasne. Musi być padnięta – pani Zabini zniknęła po chwili na schodach, z blondynką na rękach.
Hermiona i Draco przenieśli się do salonu i usiedli na kanapie.
-Posłuchaj mnie, bo to bardzo ważne – złapał ją za ramiona i
popatrzył głęboko w oczy –Wczoraj z
Azkabanu uciekło kilku byłych
śmierciożerców. Oni szukają Zabiniego i mnie. Jeżeli dowiedzieliby się o
Maddison i o tobie byłybyście w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Nie
mogę do tego dopuścić. Zostaniecie tu z Pansy dopóki to wszystko się nie
wyjaśni. Sypialnie są trzy więc z pewnością się zmieścicie.
-Czekaj, czekaj… Czyli ty nie zostajesz? –zapytała czując łzy pod powiekami.
-Nie mogę. Gdyby się dowiedzieli, że tu jestem, zabiliby
nie tylko mnie, ale was też. Potter wie o wszystkim
– gdy zobaczył
pierwsze słone krople spływające po jej policzku przeniósł ręce z ramion
na policzki –Obiecaj mi coś. Gdybym nie przeżył… Znajdziesz dla
Maddison ojca.
-Ale…
-Obiecaj mi. Proszę.
-Ja… Obiecuję – powiedziała, płacząc –Ale ty też masz mi coś obiecać. Masz do nas wrócić.
-Wrócę. Obiecuję.
W tym momencie do domku wbiegł Potter. Był wyraźnie czymś zdenerwowany. Wpadł do salonu i popatrzył na swoich przyjaciół.
-Wiem, że chętnie byście tu sobie jeszcze tak posiedzieli, ale na jasnego Merlina! Nie mamy czasu! –powiedział.
-Poczekaj na zewnątrz. Już idę – rzekł blondyn, a gdy brunet wykonał polecenie z powrotem zwrócił się do kobiety –Muszę iść.
Bez zastanowienia wpiła się w jego usta. Chciała posmakować
jeszcze raz tych ust. Być może ostatni raz. Po chwili blondyn przerwał
pocałunek, przejechał dłonią po jej policzku i wyszedł. Hermiona
siedziała w salonie bez ruchu, szlochając. Kilka minut później zeszła do
niej Pansy.
-Miona. Chodź. Musisz się przespać –zaczęła przytulając przyjaciółkę, jednocześnie zmuszając do wstania z kanapy.
~~~~***~~~~
-Mamusiu. Otwórz oczka – szeptała Maddison swojej mamie do ucha.
-Madd, daj mi chwilkę – powiedziała zaspana brunetka.
-Okey – rzekła cichutko blondynka i wyszła z sypialni.
Hermiona otworzyła niechętnie oczy i gdy zobaczyła, że to
nie jest jej pokój, wspomnienia wczorajszej nocy uderzyły w nią ze
zdwojoną siłą. Po chwili załamania dotarła do niej myśl, że musi być
silna dla Maddison. Przecież musi jej coś powiedzieć. Wstała z łóżka
i, po drodze biorąc ciuchy ze swojej walizki, udała się do łazienki. Po
krótkim prysznicu, ubrana już, zeszła do kuchni. Zastała tam śmiejącą
się blondynkę i Pansy. Uśmiechnęła się lekko na ten widok.
-Dzień dobry Mionka. Jak ci się spało? –zapytała pani Zabini z uśmiechem, jednak w jej oczach czaiła się troska.
-Nie narzekam. Z czego tak się śmiałyście? –spytała chcąc zmienić temat.
-Zaplanowałyśmy wyjście na plażę, a wieczorem będziemy się bawić i słuchać muzyki! –powiedziała na jednym wydechu Maddison.
-A ty kochana, pójdziesz z nami – rzekła Pansy.
-Słucham? O nie, nie. Ja, moje drogie, dzisiejszy dzień
spędzam przed albo z dobrą książką i herbatą, albo przed telewizorem z
gorącą czekoladą – uprzedziła brązowooka, siadając na jednym z krzeseł
przy stole.
-Niet! Mamusia idzie z nami! –zaprotestowała dziewczynka.
-Nie daj się prosić.
-Niech wam będzie. Idźcie się ubrać. Poczekam na was w salonie.
~~~~***~~~~
Już od godziny spacerowały po plaży. Jesienna pogoda nad
morzem nie należała do najcieplejszych. Zimny wiatr dawał się we znaki,
więc wszystkie trzy były ciepło ubrane. Maddison cały czas śmiała się i
biegała razem z Pansy. Hermiona natomiast wspominała wydarzenia sprzed
narodzin jej córki gdy spędzała tu wakacje.
„Było późne popołudnie. Brunetka biegła boso po plaży,
śmiejąc się perliście. Miała na sobie dwuczęściowy strój kąpielowy. Jej
włosy unosiły się pod wpływem lekkiego, letniego wiaterku.
-Nie złapiesz mnie, blondasku! Jesteś za wolny! –zawołała z wielkim uśmiechem.
-Tak sądzisz?! –zapytał przyśpieszając biegu.
-Tak!
Niestety już po chwili leżała na ciepłym piasku przygnieciona ciałem swojego chłopaka.
-Nadal sądzisz, że jestem za wolny? –spytał przybliżając swoją twarz do jej twarzy.
-Tak blondasku – uśmiechnęła się słodko.
-A wiesz, że ten blondasek jest twój? –wyszeptał w jej usta.
-No ja myślę – po tych słowach wpiła się w jego usta.”
Hermiona popatrzyła na zegarek, który wisiał na jej
nadgarstku. Wskazówki pokazywały pół do trzeciej. Uniosła delikatnie
kąciki ust i podeszła do swojej córki i do przyjaciółki.
-Pójdę do domu zrobić obiad.
-Mamy ci pomóc? –spytała Pansy.
-Nie, poradzę sobie. Jak będzie gotowy to was zawołam – po tych słowach, Hermiona ruszyła w stronę domu.
Szła wolnym krokiem patrząc na domek, w którym tymczasowo
mieszkały razem z Pansy i Maddison. Przypomniał się jej ostatni dzień
wakacji, które spędziła tu z blondynem.
„-Nie chcę jeszcze wyjeżdżać. Zostańmy tu. Jest tak
miło. Hermiona, no proszę –powiedział blondyn, przytulając się do
pleców panny Granger.
-Wiesz, że też bym chciała. Tylko nie wiem czy
pamiętasz, że mamy prace. Ja w ministerstwie, a ty w Mungu - zaśmiała
się cichutko przerywając pakowanie walizki.
-Ale chyba mogę liczyć na jakieś umilenie czasu wieczorem? –zapytał odwracając ją przodem do siebie.
-Pomyślimy nad tym.
-Muszę ci to powiedzieć – powiedział przybliżając swoje usta do jej.
-Słucham. –wyszeptała tak cicho, jakby bała się naruszyć ciszę między nimi.
-Kocham cię – złożył delikatny pocałunek na jej ustach.
-Ja ciebie też. Ale nie obraź się za to co teraz zrobię,
kotku – po tych słowach chwyciła za najbliższą poduszkę i z całej siły
uderzyła go nią. I tak rozpoczęła się bitwa na poduszki.”
Nim się obejrzała, zdejmowała już kurtkę i buty w
przedpokoju. Następnie swoje kroki skierowała do kuchni gdzie
przyszykowała sobie potrzebne jedzenie. Po kolei doprawiała rybę, kroiła
warzywa. Pół godziny później kładła trzy talerze na stół w salonie.
Wyszła na zewnątrz i zawołała Maddison i Pansy na obiad.
~~~~***~~~~
Było pół do dziewiątej. Maddison spała już od godziny. Hermiona i Pansy jednak nie mogły spać. Oglądały jakiś mugolski film komediowy. Miały nadzieję, że chociaż to pomoże im oderwać się od strasznych myśli.
-Chciałabym wiedzieć co teraz robią – odezwała się cicho pani Zabini.
-Ja też - odparła Granger także szeptem, a po chwili dodała –Mam nadzieję, że są bezpieczni.
-Potter na pewno już o to zadbał.
Po tych słowach zapanowała cisza. Hermiona oczy utkwione
miała w telewizorze, jednak myślami była przy czymś innym. Przy KIMŚ
innym.
~~~~***~~~~
Kolejny dzień się zaczął. Niestety pogoda uległa zmianie i w
tym momencie za oknem padał silny deszcz. Maddison siedziała z Pansy na
kanapie w salonie i razem, śmiejąc się, oglądały Mugolską bajkę. Było
dopiero kilka minut po dziewiątej. Hermiona robiła śniadanie. W pewnym
momencie do okna kuchni zapukała sowa. Brunetka szybko wpuściła ptaka do
środka. On tylko przelatując przez kuchnię upuścił pocztę na stół i
powrotem wyleciał na zewnątrz. Hermiona zamknęła okno i szybko otworzyła
list.
Droga Przyjaciółko!
Nie mam za wiele czasu na rozpisywanie się. Jutro
wyruszamy na misję. Wszystko już mamy zaplanowane, jednak… To nie będzie
ani trochę bezpieczne. Nie mogę zdradzać szczegółów. Obiecuję Wam,
Tobie, Pansy i Maddison, że Draco i Blaise wrócą cali z tej misji.
Harry