niedziela, 30 sierpnia 2015

Rozdział 20



„Śmierć przychodzi w niespodziewanym momencie”

Od nawrotu choroby Maddison minęło ponad sześć tygodni. Dzisiaj był 22 września, piątek. W ciągu tego czasu trochę się zmieniło. Miona dostała pracę jako sekretarka zastępcy szefa Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów, a Ginny i Harry dowiedzieli się, że zostaną rodzicami po raz drugi. Gdy brunetka obudziła się, przez okno wpadały wrześniowe promienie słońca, a zegarek wskazywał kilka minut przed siódmą. Wstała z łóżka i ruszyła do łazienki. Nałożyła sobie lekki makijaż, po czym ubrała się we wcześniej przygotowane ubrania. Zjadła śniadanie, a następnie, zakładając jesienny płaszczyk, wyszła z mieszkania. Piętnaście minut później jechała windą na właściwe piętro. Za pięć ósma siedziała przed swoim biurkiem.

-Dzień dobry, Hermiono! –przywitał ją jej pracodawca.

W trakcie rozmowy kwalifikacyjnej Finch-Fletchley zaproponował by mówili sobie po imieniu. Ze względu, że znali się ze szkoły, było mu trochę niezręcznie zwracać się do niej po nazwisku.

-Dzień dobry, Justin! –odpowiedziała z uśmiechem.

-Czy mogę liczyć na dobrą kawę?

-Oczywiście! Będziesz ją miał na biurku za pięć minut. Tam leży już też twoja korespondencja.

 Po tej krótkiej wymianie zdań oboje wrócili do swoich obowiązków.

~~~~***~~~~

O piątej po południu Hermiona, żegnając się ze swoim szefem, wyszła z biura. Gdy była już poza ministerstwem deportowała się do Draco, u którego od kilku dni była Maddison. Podeszła do wielkich drzwi wejściowych i zastukała kołatką trzy razy. Po chwili w powitała ją córka z Draconem.

-Mamo, a wiesz jak z tatą było super! Byliśmy w górach i byliśmy na Pokątnej. –opowiadała przytulając się do jednej z nóg swojej rodzicielki.

-Widzę, że Ci się podobało. –uśmiechnęła się biorąc córkę na ręce –Cześć Draco!

-Witaj Hermiono. Napijesz się czegoś? –odpowiedział wpuszczając brunetkę do środka.

-Nie, dziękuję. Ja tylko na chwilę. Przyszłam po Madd i znikamy. Chciałam zrobić jeszcze zakupy. Masz dzisiaj dyżur?

-Tak. Dzisiejszą noc. Jutro mam całą dobę wolną, a potem na dzień. –rzekł prowadząc je do salonu.

-Gdzie są rzeczy małej?

 -U góry. Poczekajcie tutaj, a ja je przyniosę.– po tych słowach Draco zniknął na klatce schodowej.

Maddison zaczęła opowiadać mamie ze szczegółami co razem ze swoim tatą robili w ciągu ostatnich kilku dni. Przez cały czas blondynka miała wielki uśmiech na ustach. Pięć minut później Malfoy przyniósł ubranka Madd. Po długich zapewnieniach ze strony blondyna, że na pewno je jutro odwiedzi pożegnali się ze sobą. Hermiona z córką deportowały się na tyły dziurawego kotła. Ruszyły do jednego ze sklepów na pokątnej by kupić coś do jedzenia, a potem wróciły do swojego mieszkania.

-Kochanie idź umyj rączki. Możesz pooglądać telewizję jeżeli chcesz. Ja pójdę zrobić kolację bo ciocia Ginny jest na wyjeździe i zaprosiłam wujka Harry’ego z Jamesem na kolację. –powiedziała Hermiona.

-Dobrze mamusiu! –i Maddison zniknęła za drzwiami łazienki.

Brunetka zaniosła zakupy do kuchni, a następnie umywszy ręce wzięła się za robienie posiłku.

~~~~***~~~~

O pół do siódmej w mieszkaniu Hermiony i Maddison pojawił się Potter wraz z synem. Chwilę później całą czwórką siedzieli przy stole zajadając się sałatką z tuńczykiem i ziemniaczkami popijając ją herbatą.

-Miona, jak w pracy? Mamy niby tak blisko biura, a nie widujemy się za często. –uśmiechnął się Potter.

-A wielka szkoda. W pracy jak w pracy. Justin jest wymagający, ale bez przesady. A u Ciebie? Nadal uważasz, że Kingsley wysyła na szkolenia tępych i niedouczonych małolatów? I, że tylko tym starszym możesz w pełni zaufać?

-No pewnie. Phi… Ostatnio znowu podrzucił mi jakichś bezmózgowców. Musiałem im tłumaczyć wszystko po trzy razy bo nie chciało im się słuchać. –oburzył się Harry, przy czym zrobił śmieszną minę.

Hermiona, Maddison i James nie mogli wytrzymać i wybuchli głośnym śmiechem. Po skończonej kolacji, dzieci poszły się pobawić, a dorośli wzięli się za sprzątanie. Cały wieczór minął im w przyjemnej atmosferze. Co jakiś czas śmiali się głośno. O dziewiątej Harry i James podziękowali za gościnę i deportowali się na Grimmauld Place 12. Maddison, pod okiem swojej mamy, wzięła kąpiel, a potem przebrana w cieplutką piżamkę i poszła spać. Hermiona natomiast zrobiła sobie gorącą czekoladę, wzięła gruby koc i usadowiła się na kanapie. Włączyła pierwszy lepszy kanał. Trafiła na „Pamiętnik Księżniczki”. Uśmiechnęła się pod nosem. Otuliła się szczelnie kocem, popijając czekoladę oglądała film. Pół godziny później odstawiła pusty już kubek na stolik. Gdy film się skończył wyłączyła telewizję i niechętnie poszła do swojej sypialni. Przebrała się w piżamę oraz położyła spać.

~~~~***~~~~

Sobota, to ten dzień, który chyba każdy uwielbia. Miona obudziła się dosyć późno. Było pół do dziesiątej gdy wstała z łóżka. Z salonu było słychać śmiech Maddison, co oznaczało, że oglądała swoją ulubioną kreskówkę. Jak co tydzień. Brunetka wzięła odpowiednie ubrania i poszła do łazienki się odświeżyć.

-Dzień dobry, Madd. Zaraz zrobię śniadanie tylko troszkę się ogarnę. –powiedziała przechodząc przez salon.

-Dobrze, mamusiu! –zawołała śmiejąc się od ucha do ucha.

Hermiona wzięła szybki prysznic, a potem umalowała się, wysuszyła włosy i ubrała. Kiedy wyszła z łazienki od razu skierowała się do kuchni by przyrządzić śniadanie. Pół godziny później razem ze swoją córką pałaszowały jajecznicę na bekonie popijając cieplutką herbatą. Następne kilka godzin Hermiona spędziła na sprzątaniu mieszkania, a blondyneczka na zabawie lalkami. Za dwadzieścia czwarta rozległ się dzwonek do drzwi.

-Draco?! Wejdź. –zaprosiła gościa do środka.

-Witaj, Hermiono. –cmoknął ją w policzek.

-Maddison! Tata przyszedł! –zawołała córkę.

-Tatuś! –rozległ się, po całym mieszkaniu, piskliwy głosik.

Chwilę później w ich stronę biegła mała dziewczynka.

-Cześć, córcia. –powiedział Malfoy biorąc Madd na ręce i całując w czółko –Obiecałem, że przyjdę, więc jestem.

Blondynka zachichotała cichutko. Całą trójką udali się do salonu. Brunetka zaparzyła herbatę z cytryną i podała ją na stół. Po piętnastu minutach Draco wpadł na pomysł.

-Idziemy na Pokątną. Co wy na to? –zapytał z szerokim uśmiechem.

-Tak!!! –zawołała od razu ucieszona Maddison.

-A ja mam coś do powiedzenia? –zapytała Hermiona unosząc lekko kąciki ust.

-Niestety nie. –wyszczerzył się blondyn.

Takim sposobem piętnaście minut później stali przed dziurawym kotłem. Mimo iż nie padało, pogoda była fatalna. Ciemne, ciężkie chmury zawisły jak zawsze nad Londynem. Całą trójką szybko przeszli przez bar i chwilę potem stali na Ulicy Pokątnej. Nie była bardzo zatłoczona, jednak Draco wolał nie zgubić swojej jedynej córeczki i wziął ją na ręce. Chodzili od sklepu do sklepu. Malfoy mimo protestów i zapewnień Hermiony, że Madd ma wystarczająco dużo zabawek kupił jej jeszcze kilka. Później poszli do kawiarni na jakieś ciastko i coś ciepłego do picia. O pół do siódmej obładowani siatkami zabawek dla Maddison wrócili do mieszkania Hermiony i ich dziecka.

-Zostaniesz na kolację? –zapytała Miona zdejmując płaszcz i buty.

-Zostań tatuś, plose. –blondynka zrobiła minkę niczym kot ze shreka, na co dorośli zaśmiali się cicho.

-Chętnie zostanę na kolację. –odpowiedział z uśmiechem zdejmując płaszcz i buty.

Tak więc Draco i Hermiona ruszyli do kuchni przygotować jedzenie, a Maddison poszła do swojego pokoiku zachwycać się nowymi zabawkami. Malfoy i Granger rozmawiali na różne tematy czasami śmiejąc się. Nagle do okna w kuchni zapukał duży, brązowy puchacz. Miona wpuściła go do środka i od razu gdy odebrała od niego list, ptak wyleciał z powrotem na zewnątrz. Brunetka zdziwiła się widząc pieczątkę Ministerstwa na kopercie. Otworzyła ją. W środku znajdowały się dwa pergaminy. Wzięła pierwszy i zaczęła czytać, a z każdym następnym zdaniem jej oczy rozszerzały się coraz bardziej ze zdziwienia, aż usiadła na krześle.

Droga Hermiono!
Takie informacje powinny mieć zwykle charakter oficjalny, ale po prostu nie mogłem napisać tego inaczej. Dnia 22 września w Azkabanie zmarł Ron Weasley. Wiem ile przez niego przeszłaś jednak jestem też świadomy ile lat się przyjaźniliście. Musiałem cie o tym powiadomić choćby ze względu na list, który napisał do Ciebie. Naprawdę mi przykro bo nie wiem co się stało z chłopakiem po wojnie.
Minister Magii
Kingsley Shacklebolt

Brunetka przeczytała kilka razy ten list by upewnić się, że nie ma przewidzeń. Następnie w pośpiechu wzięła drugi list. On naprawdę był od rudzielca. Poznała jego pismo od razu.

Droga Hermiono!
Na wstępie chciałbym Cię przeprosić za to jaką wielką krzywdę Ci wyrządziłem. Wiem, że nie ma żadnego upoważnienia do takiego zachowania jak moje sprzed kilku lat. Teraz dopiero przejrzałem na oczy jak codziennie raniłem ciebie. Jak niszczyłem Cię psychicznie i fizycznie. Jest mi wstyd za siebie. Za swoje głupie i niebezpieczne zachowanie. Wiem, że to niczego nie cofnie, ale… Przepraszam. Za wszystko. Odważyłem się napisać ten list po bardzo długim czasie. Jeżeli go czytasz to znaczy, że ja jestem już martwy. Dowiedziałem się, że masz córkę i, że jej ojcem jest Malfoy. Mam nadzieję, że on nie zmarnuje swojej szansy tak jak ja zmarnowałem swoją. Te wszystkie przygody, które razem z Harrym przeżyliśmy to był najpiękniejszy czas w moim życiu. Cieszyłem się, że mogłem Was nazwać moimi przyjaciółmi. Wszystko zaprzepaściłem. Jeszcze raz bardzo przepraszam. Dziękuję za wszystko co dla mnie zrobiłaś.
Ron

Hermiona nie mogła powstrzymać łez. Draco od razu gdy zobaczył słone krople spływające po jej twarzy uklęknął przy niej. Podniósł jej głowę tak by spojrzała mu w oczy.

-Miona, co się stało? –zapytał z troską.

-R-ron… N-ie ż-żyje. Mój… Mój przyjaciel nie żyje. –rozpłakała się na dobre.
__________________________________________________________________________________
Przybywam z kolejnym rozdziałem :) Mam nadzieję, że Wam się spodoba. Za zbetowanie tej notki dziękuję Córce Merlina, Eleonorze. Komentujcie proszę :3


http://corkimerlina-dramione.blogspot.com/
"To mój blog, który piszę razem z drugą córką Merlina. Rozdziały ukazują się regularnie, zawsze kiedy ktoś skomentuje nasz post my komentujemy dwa jego posty na blogu. I od niedawna zaczynamy też dodawać miniaturki i będzie ich więcej." ~Eleonora

wtorek, 11 sierpnia 2015

Rozdział 19

CZYTAM=KOMENTUJĘ
„Jesteś wspaniałym ojcem dla Maddison”

Hermiona obudziła się dzisiaj bardzo wcześnie. Gdy popatrzyła na zegarek była dopiero siódma rano. Za oknem szalała ulewa. Miona podeszła do szafy i wyjęła czystą bieliznę, czarne rurki a do nich zielony sweter ze srebrnymi nadrukami „Love my family”. Po cichu, by nie obudzić Parvati, ruszyła w stronę łazienki. Wzięła długi ciepły prysznic po czym założyła wybrane ubrania, wysuszyła włosy i zrobiła sobie delikatny makijaż. O pół do dziewiątej poszła do kuchni by przygotować śniadanie. Włożyła dwie kromki do tostera, włączyła wodę na kawę i rozbiła cztery jajka na patelni. Dziesięć minut później wszystko stało już na stole.


-Dzień dobry! –przywitała się Parvati siadając przy stole.

-Dzień dobry! Jak Ci się spało Vati? –zapytała Hermiona podając dwie kawy.

-Bardzo dobrze. Chociaż szkoda, że pogoda się popsuła. Miałam nadzieję, że pójdę na grób Padmy. Wiesz, bo ja jutro już muszę wyjechać. Dean został tam sam. Poza tym mam w tym tygodniu wizytę u ginekologa. –odruchowo ręka pani Thomas powędrowała na jej brzuch.

-No tak. Musisz wracać. W końcu rodzina musi być razem. –uśmiechnęła się Granger, jednak gdy kładła gorące napoje na stół Parvati zauważyła, że coś jest nie tak.

-Hej Mionka. Co jest?

-Nie, nic. Muszę szybko zjeść, wziąć jakieś ubrania dla Maddison i lecieć do szpitala. –usiadła naprzeciw swojej przyjaciółki i wzięła się za śniadanie co chwilę popijając swoją kawę.

Do końca posiłku nie odzywały się do siebie. Dopiero, gdy obie już skończyły jeść głos zabrała Hermiona.

-Mogę wejść do pokoju Maddison? Czy masz tam jakieś rzeczy, których nie powinnam widzieć? –obie się zaśmiały.

-Możesz tam wejść. Wszystkie rzeczy mam w swojej walizce. –odpowiedziała wesoło Vati, po czym dodała już poważniej: –Nie przejmuj się Miona. Wam też się ułoży.

Z lekkim uśmiechem na twarzy Hermiona zabrała swojej córeczce ubranka, a potem włożyła płaszcz i buty. Wyszła na ulicę i skierowała się do jakiegoś ciemnego zaułka, z którego deportowała się do św. Munga.

~~~~***~~~~

Szła z uśmiechem na ustach. Już nie musiała się bać o to, że jej córce coś się stanie. Gdy doszła do sali gdzie leżała Maddison zobaczyła tylko puste łóżko. Przestraszyła się. Co jeśli znów jej się pogorszyło? Szybkim krokiem udała się na korytarz. Zobaczyła jakąś magopielęgniarkę i od razu do niej podeszła.

-Przepraszam panią. –zawołała Hermiona.

-Tak? O co chodzi? –spytała ze szczerym uśmiechem blondynka. -Nie wie pani dlaczego mojej córki nie ma na sali? Miała być dzisiaj rano wypisana i…

-Panna Granger?

-Tak.

-Pan Malfoy wziął Maddison do swojego biura. –uśmiechnęła się.

-Dziękuję pani bardzo. Do widzenia i miłego dnia. –pożegnała się Hermiona.

-Wzajemnie.

Miona prawie biegiem ruszyła w stronę gabinetu Draco. Była tam już raz. Bardzo dawno. Jeszcze przed tym jak byli razem. Brunetka tak się zamyśliła, że nie zorientowała się kiedy doszła na miejsce. Wzięła głęboki oddech i zapukała trzykrotnie. Po tym jak usłyszała zaproszenie, nacisnęła klamkę i weszła do środka. To co tam zastała wywołało szeroki uśmiech na jej twarzy.

-Mama! –zawołała Madd, która siedziała na ramionach Draco.

-Witaj Hermiono! –uśmiechnął się blondyn.

-Widzę, że świetnie się bawicie. –powiedziała brunetka, siadając na kanapie pod ścianą.

Malfoy zdjął sobie córkę z pleców i stawiając ją na podłodze. Maddison podbiegła od razu do swojej rodzicielki. Nie przejmując się obecnością Draco blondyneczka zaczęła się przebierać. W końcu to był jej tata. Dwie minuty później Madd miała na sobie swoje ubranka.

-To my idziemy. –rzekła Hermiona wstając.

-Dobrze. Dzisiaj już do was nie zajrzę. Bardzo mi przykro, ale mam po południu dyżur, a wczoraj w ogóle nie spałem.

Maddison zrobiła smutną minkę i od razu została porwana w ramiona Dracona.

-Księżniczko moja mała. Obiecuję, że jutro po południu was odwiedzę. –powiedział łaskocząc blondynkę.

-Obiecujesz? –zapytała pomiędzy napadami śmiechu.

-Obiecuję, ale teraz pójdziesz z mamusią do domu. Teraz ty mi obiecasz, że będziesz leżeć. Bo jak nie to mamusia mi wszystko powie, a wtedy będę cię łaskotał bardzo, bardzo długo. –zaśmiał się stawiając ją z powrotem na ziemię. Maddison zaśmiała się i gdy cała trójka się pożegnała blondynka i Hermiona deportowały się do mieszkania.

~~~~***~~~~

Granger z córką weszły do mieszkania i Madd od razu poleciała szukać cioci. Znalazła Parvati w kuchni. Wydała z siebie cichutki pisk.

-Mamuś! Wujek przyjechał! –zawołała.

-Co? Jaki wu… –zaczęła Hermiona, ale jak tylko weszła do kuchni zobaczyła o kim mówi Maddison. –Dean! Co ty tu robisz?

Przytuliła przyjaciela, po czym przywitała się z Parvati i usiadła na jednym z krzeseł przy stole. Na jej kolanach po chwili pojawiła się blondynka.

-Przyjechałem porwać moją żonę. –wyjaśnił z uśmiechem swoją niezapowiedzianą wizytę.

-Co? Nie! Ja was nie puszczę! –zawołała Maddison.
-Ale kochanie, ciocia i wujek mają też swoje życie. –wyjaśniła córce Hermiona, a potem zwróciła się do Deana –Na jak długo przyjechałeś?

-Jutro rano mamy samolot.

-Poczekajcie chwilkę. Maddison co obiecałaś swojemu tatusiowi? –zapytała swojej córki. Maddison jak oparzona zeskoczyła z kolan swojej rodzicielki i już ruszała w stronę swojego pokoju gdy coś sobie uświadomiła.

-Mamuś, ale ja się będę nudziła sama w swoim łóżku. Mogę się położyć w salonie na kanapie i włączyć sobie telewizor?

-Mhm… Zaraz wrócę. Ułożę Maddison poduszkę i kołdrę. –Hermiona zwróciła się do przyjaciół i wyszła by pomóc córce.

Gdy wróciła do kuchni Dean i Parvati rozmawiali na temat ich dziecka.

-Cieszysz się, że zostaniesz ojcem? –zapytała Miona bruneta opierając się o blat kuchenki.

-Jasne! Jak to maleństwo przyjdzie na świat będę najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. –powiedział uśmiechając się szeroko, a potem dodał już poważnie –On też na pewno się cieszył. Po prostu to był dla niego szok.

-Taa… Był naprawdę zszokowany. To pomyśl co ja czułam gdy się dowiedziałam. –rzekła spuszczając głowę.

-Miona, powiedz mi czy Malfoy trzyma Maddison na dystans? –zapytał mężczyzna.

-Nie.

-Czy próbuje być jak najbliżej małej?

-Tak.

-Stara się żebyście były szczęśliwe?

-Tak.
 
-Więc mu zależy. I coś sądzę, że nie tylko na Madd, ale na jej mamie też. –uśmiechnął się szczerze.

Siedzieli do piątej po południu rozmawiając na różne tematy, a potem państwo Thomas udali się razem na kolacje do restauracji. Hermiona, robiąc domowy posiłek zastanawiała się nad tym co powiedział jej Dean. Może potrzebował wtedy trochę czasu? Może się bał? Przypomniała jej się ich pierwsza rozmowa w jego domu po tym jak zobaczył Maddison:

-Ty myślisz, że stchórzyłem bo chciałem Cie zranić?! –teraz to on nie wytrzymał i zaczął wrzeszczeć –Tu Cię zdziwię! Uciekłem dlatego, że się bałem! Bałem się, że będę takim ojcem dla małej jakim Lucjusz był dla mnie! Nie chciałem by przeżywała takie dzieciństwo jakie miałem ja!

-A skąd mogłeś w ogóle pomyśleć, że ty będziesz taki jak on? –zapytała spokojnie na co chłopak się uspokoił i powrotem usiadł na kanapie. Między nimi zapanowała niezręczna cisza. Po chwili przerwał ją Draco.

-Przepraszam. Ja… Ja naprawdę tego nie chciałem. –powiedział szeptem.

Z takimi rozmyślaniami zjadła ze swoją córką kolację i położyła ją spać u siebie w sypialni. Koło dwudziestej drugiej do domu panny Granger wrócili Dean i Parvati. Po cichu cała trójka doszła do wniosku by transmutować łóżko Maddison na dwuosobowe, a rano przywrócą mu poprzednią formę. Pół godziny później wszyscy leżeli w łóżkach. Jednak Hermiona nie mogła się pozbyć głosu Dracona z głowy. „Bałem się, że będę takim ojcem dla małej jakim Lucjusz był dla mnie!”

~~~~***~~~~

Hermiona tego dnia nie czuła się najlepiej. Nie spała całą noc, myśląc poważnie nad wszystkimi wydarzeniami ostatnich lat. Rano państwo Thomas pożegnali się z Mioną, kazali ucałować Maddison i aportowali się na lotnisko. W tym momencie panna Granger wraz z córką siedziały na kanapie w salonie oglądając kreskówki. Madd ledwo siedziała.

-Mamo, kiedy tatuś przyjdzie? –zapytała, któryś raz z rzędu. Hermiona cicho się zaśmiała.

-Mówiłam ci kochanie, że nie wiem. Może przyjść w każdej chwili.

Usłyszały trzykrotne pukanie do drzwi. Blondynka już chciała otworzyć, ale Miona przypomniała jej co obiecała swojemu ojcu. Dziewczynka niechętnie została na kanapie, a brunetka poszła przywitać gościa.

-Cześć Draco! –powiedziała Miona wpuszczając blondyna do mieszkania.

-Hej Miona! –cmoknął ją w policzek. Oboje ruszyli do salonu. Maddison gdy tylko zobaczyła ojca zapiszczała z radości. Malfoy uśmiechnął się szczerze i już siedział koło swojej córki.

-Napijesz się czegoś? –zapytała Miona blondyna stając koło kanapy.

-Poproszę herbatę.

Brunetka ruszyła do kuchni. Postawiła wodę na gaz i przygotowała dzbanek do którego wrzuciła dwie torebki herbaty. Po dwóch minutach do pomieszczenia wszedł Draco. Hermiona uśmiechnęła się do niego przyjaźnie co odwzajemnił.

-Leżała cały czas? –zapytał opierając się o blat.

-Tak, leżała w salonie oglądając telewizję.

Gdy czajnik zaczął gwizdać, Hermiona wyłączyła gaz i zalała wrzątkiem herbatę. Pół minuty później wyrzuciła torebki z dzbanka i posłodziła napój. Dodała jeszcze trochę cytryny i postawiła dzbanek na stole, a obok niego dwa kubki.

-Nie jesteś taki jak on. –powiedziała nagle, kierując wzrok na Draco –Nie jesteś taki jak Lucjusz, nigdy taki nie byłeś i nigdy taki nie będziesz. –Blondyn nie wiedział co powiedzieć. Zatkało go. –Jesteś wspaniałym ojcem dla Maddison. –ciągnęła dalej Miona.

-Ja… Chyba pierwszy raz nie wiem co powiedzieć. –rzekł uśmiechając się lekko, a potem dodał –Dziękuję.
_________________________________________________________________________________
Na początek przepraszam Was, że musieliście tak długo czekać. Dziękuję Eleonorze jednej z Córek Merlina za zbetowanie rozdziału. 

Zachęcam do odwiedzenia tego bloga:
http://corkimerlina-dramione.blogspot.com/
"To mój blog, który piszę razem z drugą córką Merlina. Rozdziały ukazują się regularnie, zawsze kiedy ktoś skomentuje nasz post my komentujemy dwa jego posty na blogu. I od niedawna zaczynamy też dodawać miniaturki i będzie ich więcej." ~Eleonora