Rozdział 17 „Teleportuj się z nią do Munga!”
Hejcia!
Dzisiaj kilka słów przed notką :3
1) Rozdział nie jest sprawdzany.
2) Jeżeli popełniłam jakieś błędy proszę o zwrócenie mi uwagi w komentarzu.
3) Ponieważ za niedługo są moje urodzinki postanowiłam
napisać dla Was miniaturkę :) Ukaże się ona 26 czerwca :D
Miłego czytania ^.^
CZYTAM=KOMENTUJĘ!
-Chyba Wam troszkę przeszkadzamy. –powiedziała nowoprzybyła
kobieta powstrzymując się od wybuchnięcia śmiechem.
-N-nie… -wyjąkała zdezorientowana Miona –Usiądźcie w
salonie. Ja pójdę się ubrać i zaraz przyjdę.
Po tych słowach z powrotem ruszyła do łazienki. Gdy tylko
zamknęła za sobą drzwi usiadła na podłodze. „Merlinie jak to musiało wyglądać!”
–pomyślała. Cicho westchnęła po czym pośpiesznie się ubrała. Wysuszyła włosy i
nałożyła lekki makijaż. Jeszcze raz spojrzała w lustro oceniając swój wygląd na
zadowalający. Weszła do salonu gdzie siedziała Ginny.
-Gdzie jest Maddison? –zapytała, stając koło kanapy.
-Poszła z Draco na lody… Powiedział, że w kuchni jest
śniadanie dla Ciebie.
-Mhm… Napijesz się czegoś?
-Kawy, poproszę.
Obie kobiety ruszyły do kuchni. Ruda cały czas przenikliwie
patrzyła na swoją przyjaciółkę, która próbowała to ignorować. W końcu nie
wytrzymała.
-Gin nie patrz tak na mnie! –powiedziała spokojnie.
-No opowiadaj. Jak było? –zapytała Ginny nie zważając na
poprzednią wypowiedź przyjaciółki.
-Było super. Pansy wyglądała ślicznie, Blaise koło niej też
nie źle się prezentował. Uroczystość była piękna. Wszystko było dopięte na
ostatni guzik…
-Wiesz, że nie o to mi chodzi. –zniecierpliwiła się Potter.
-Jeśli nie interesuje cię ślub to nie wiem o co może Ci
chodzić. –Hermiona postanowiła grać na zwłokę.
-Dobrze wiesz Herm i nie uda…
-Jesteśmy! –zawołała od progu Maddison śmiejąc się głośno.
-Hermiono, możemy zamienić słówko? –zapytał Draco stając w
drzwiach do kuchni.
-Jasne. Madd zostań z ciocią. Zaraz wracam. Gin Twoja kawa.
–powiedziała Miona stawiając czarny płyn przed rudą po czym wyszła z blondynem
do salonu.
-Na początek mówię od razu, że do niczego nie doszło.
–wyszeptał blondyn tak by słyszała go tylko Granger.
-Do niczego? –upewniła się brunetka.
-Do niczego. A teraz przepraszam, ale już muszę lecieć. Do
zobacznia. –pocałował ją w policzek po czym opuścił mieszkanie.
Lekko oszołomiona Hermiona ruszyła do kuchni.
-Draco już poszedł? –zdziwiła się ruda.
-Tak. Maddison, możesz się pobawić u siebie w pokoju,
proszę? –zwróciła się do córki brunetka.
-Mhm… A zrobisz mi herbatkę?
-Tak, zaraz ci przyniosę.
Blondynka wybiegła z pomieszczenia, a pomiędzy kobietami
nastała cisza. Hermiona przygotowując napój dla córki, cały czas czuła na sobie
świdrujące spojrzenie przyjaciółki, ale skutecznie go ignorowała. Po niecałych
dziesięciu minutach Hermiona mruknęła ciche: „Zaraz wracam” i zaniosła herbatę
Maddison.
-No dobra bo dłużej nie wytrzymam, a muszę to z Ciebie
wyciągnąć. –powiedziała zniecierpliwiona Ginny gdy Miona konsumowała podgrzane
naleśniki –Gadaj czy do czegoś między Wami doszło.
-Nie. –odpowiedziała krótko Hermiona.
-CO!? W ogóle?
-Przecież Ci mówię, że do niczego nie doszło!
Rozmawiały jeszcze dwie godziny nie poruszając już tematu
Hermiony i Draco. Rozmawiały głównie o ceremonii ślubu i weselu państwa
Zabinich, a później Ginny teleportowała się na Grimmauld Place 12. Miona i
Maddison do końca dnia siedziały w swoim mieszkaniu. Wieczorem obie padnięte
poszły spać.
~~~~***~~~~
Brunetka obudziła się dzisiaj dosyć wcześnie bo o siódmej
więc postanowiła wziąć długi prysznic. Zabrała z szafy nowe ubranie i świeżą
bieliznę po czym udała się do łazienki. Zdjęła piżamę i weszła do kabiny. Gdy
odkręciła kurki jej ciało zalała fala ciepła, a krople wody znaczyły na nim
mokre szlaczki. Umyła się po czym wyszła z kabiny i owinęła się puchowym
ręcznikiem. Rozczesała swoje włosy i wysuszyła za pomocą jednego zaklęcia.
Ubrała bieliznę, a potem wcisnęła się w jasne jeansy i miętowy sweter ze
srebrnym sercem. Weszła do pokoju i jakie było jej zdziwienie gdy zobaczyła, że
jest już pół do dziewiątej. Poszła do kuchni i wzięła się za robienie
śniadania. Do tostera włożyła dwie kromki chleba, a na patelnię wbiła trzy
jajka. Po kilku minutach w całym domu rozchodził się zapach jajecznicy i
pieczonego pieczywa. Gdy dochodziło za dziesięć dziewiąta do kuchni wbiegła
mała blondynka.
-Dzień dobry, mamusiu! –zawołała siadając na jednym z
krzeseł przy stole.
-Dzień dobry, Madd. Jak Ci się spało? –zapytała kobieta
podając swojej córce talerz ze śniadaniem.
-Dobrze. A mamuś… Możemy dzisiaj pojechać do babci i
dziadka? Proszę… -dziewczynka zrobiła „maślane oczka”, a jej mama tylko się
uśmiechnęła.
-Dobrze, ale dopiero popołudniu. Teraz zjedz i idź się
ubierz, pójdziemy na spacer. –dzisiejszy dzień był jednym z niewielu gdzie
pogoda dopisywała więc Herm nie widziała powodu by nie wybrać się na zewnątrz.
I takim sposobem zjadły razem śniadanie i udały się do parku.
Poszły na plac zabaw i Maddison od razu poleciała na zjeżdżalnie, a Hermiona
usiadła na ławce koło fontanny skąd miała idealny widok na swoją córkę. W ten
sposób minął im czas. O pół do drugiej obie udały się do rodziców brunetki.
-Hermiona! Maddison! –zawołała Jean widząc córkę i wnuczkę w
drzwiach swojego domu.
-Babcia! –blondynka rzuciła się starszej kobiecie na szyję.
Weszły do środka i od razu ruszyły do salonu gdzie siedział
pan Granger. Gdy już wszyscy się przywitali, Jean i Hermiona udały się do
kuchni by zrobić obiad, a dziadek ze swoją wnuczką poszli do ogrodu.
-Mionka, pokrój sałatę, pomidory i ogórki. –powiedziała starsza
z kobiet, a po chwili dodała –Maddison
ma kontakt ze swoim ojcem?
-Oczywiście! Nie będę zabraniała Draco kontaktu z córką. W
ogóle dlaczego o to pytasz? –zadziwiła się Hermiona.
-Bo coś mi mówi, że jej ojciec to ten sam mężczyzna, który
wyrządził Ci tyle krzywdy w szkole, prawda?
Hermiona, która do tej pory była zajęta krojeniem warzyw
przerwała tą czynność i z cichym westchnięciem odwróciła się do swojej matki.
-Tak to prawda, ale… Kiedy spotkaliśmy się po wojnie
postanowiliśmy się pogodzić. A jak doszło do tego, że Maddison pojawiła się na
świecie nie będę Ci tłumaczyła. Wracając do tematu… Po prostu postanowiłam żeby
Maddison miała z nim kontakt. Czy to takie złe?
-Nie tylko… Mam wątpliwości. Nie chcę żebyście cierpiały… Ty
i Madd.
-Spokojnie mamo, wiem co robię. Po za tym… Drugi raz bym do
tego nie dopuściła. –szeptała Hermiona przytulają się do rodzicielki.
-Mam nadzieję.
Reszta dnia minęła wszystkim we wspaniałych humorach. Po
obiedzie u państwa Granger Miona i Madd wybrały się na Pokątną na małe zakupy i
lody. Wracając do domu zahaczyły jeszcze raz o plac zabaw. Około osiemnastej
były już w swoim mieszkaniu.
-Mamusiu mogę pooglądać telewizję? –zapytała Maddison po
przekroczeniu progu.
-Jasne malutka, ale najpierw umyjemy rączki. –odpowiedziała
z uśmiechem Herm i ruszyła z córką do łazienki.
Pół godziny później obie zajadały się pysznymi kanapkami z
szynką, serem i ogórkiem. Podczas posiłku oglądały śmieszne bajeczki. Potem
Poszły spać uprzednio czytając baśń „O Trzech Braciach”.
~~~~***~~~~
Maddison obudziła się wcześniej, więc postanowiła, że
urządzi swojej mamie pobudkę. Wleciała do sypialni kobiety rzucając się na jej
łóżko.
-Mamusiu! Wstawaj! –krzyczała śmiejąc się.
-Maddison?! Co się stało? Która jest godzina? –zerwała się
do pozycji siedzącej Hermiona.
-Nic się nie stało, ale jestem troszkę głodna. –powiedziała
już spokojnie blondynka nadal się uroczo uśmiechając.
-Merlinie. Nie strasz mnie tak więcej malutka, dobrze? A
teraz idź się ubierz. Ja już wstaję.
Po tym jak stalowo oka dziewczynka opuściła w podskokach
pokój, Hermiona z cichym westchnięciem opuściła łóżko. Spojrzała za okno i
stwierdziła, że pogoda wróciła do krajowej normy czyli deszczu. W łazience
doprowadziła swój wygląd do porządku i skierowała się do kuchni by przygotować
śniadanie. Maddison po posiłku zasiadła wygodnie na kanapie i oglądała
SpongeBob’a. Nagle rozległ się dzwonek do drzwi. Hermiona poszła więc je
otworzyć.
-Cześć ciociu. –rozległ się wesoły głos małego Jamesa
Pottera.
-Cześć Miona. Możemy wejść? –zapytała Ginny.
-Jasne. Wchodźcie! –zaprosiła gości do środka, a potem
zwróciła się do Jamesa -Maddison siedzi
w salonie na kanapie.
Chłopczyka już nie było. Hermiona i Ginny poszły do kuchni.
-Przepraszam, że tak bez zapowiedzi, ale James bardzo
nalegał. –powiedziała ruda siadając na jednym z krzeseł.
-Nie przepraszaj. Cieszę się, że przyjechaliście bo zapewne
nie miałybyśmy z Madd co robić. Czego się napijesz? Kawy, herbaty, soku?
-A z chęcią bym się napiła kawy.
Po zaparzeniu czarnego płynu zaczęły rozmawiać na różne
tematy.
-Wybierasz się do Ministerstwa żeby złożyć podanie o prace?
–zapytała z ciekawością pani Potter.
-Na razie nie. Przynajmniej nie w tym tygodniu. Po za tym
musiałabym szukać dla Maddison jakiejś opiekunki. Nie chcę jej zostawiać z obcą
osobą.
-A Twoi rodzice?
-Myślałam o tym, ale nie wiem czy mieliby czas.
-Nie dowiesz się jeżeli ich nie zapytasz.
-Masz rację zapytam ich przy najbliższej okazji.
W tym momencie mały brunet wleciał do kuchni. Był lekko
wystraszony.
-Ciociu, Maddison. Ona... Nie oddycha.
Hermiona bez zastanowienia biegiem ruszyła do salonu. W
kilka sekund potem siedziała przy bladej Maddison, która nie mogła oddychać.
-Ginny!
-Teleportuj się z nią do Munga! No już! –zawołała Gin.
Miona tylko kiwnęła głową i wzięła delikatnie blondynkę na
ręce. Nie zważając na nic deportowała się prosto do budynku szpitala.
-Pomocy! Pomocy moja córka się dusi! –wrzeszczała Hermiona.
Po chwili koło niej pojawili się dwaj magomedycy w tym Draco.
-Hermiona?! Co się stało? –zapytał blondyn.
-Ja… ja nie wiem. Błagam zrób coś. –powiedziała szlochając.
Malfoy chwycił córkę w ramiona. Powiedział tylko jakiejś
magopielęgniarce by zajęła się Hermioną i sam ruszył na inne piętro z drugim
uzdrowicielem.
Miona została poprowadzona przed salę w której Maddison była
ratowana przez uzdrowicieli. Usiadła na jednym z krzeseł i schowała twarz w
dłonie płacząc. Nie wiedziała ile tak siedziała. Kilka minut? Kilka godzin?
Kilka dni? Po jakimś czasie poczuła jednak, że ktoś ją obejmuje. Wzdrygnęła się
lekko i popatrzyła na przybysza. To była Ginny. Brunetka wtuliła się w
przyjaciółkę i zaczęła się uspokajać.
-Wiesz co z nią? Mówili już coś? –zapytała Potter.
-Nie. Deportowałam nas tutaj, a potem Draco przybiegł z
jakimś magomedykiem i ją zabrali. Nie wiem nawet ile tu już siedzę.
Młodsza kobieta przytuliła Herm zaczęła ją pocieszać.
-Mionka, spokojnie wszystko będzie dobrze.
Nagle z Sali gdzie była Maddison wyszedł Malfoy. Był
zmęczony. Hermiona od razu do niego podeszła.
-Co z Maddison? –spytała od razu Herm, a blondyn cicho westchnął.
No to skomentuję :) rozdział cudowny, tak jak pozostałe ♡♡♡ mam tylko nadzieję że Maddison nic się nie stało.... :/ czekam na kolejny rozdział i życzę weny :)
OdpowiedzUsuńCieszę się bardzo, że Ci się podobało :) Za niedługo dodam kolejny rozdział więc dowiesz się wszystkiego :D
UsuńPozdrawiam :3