Tak jak już mówiłam: 26 czerwiec miniaturka-prezent od jubilatki. :*
Mam nadzieję, że Wam się spodoba. Miłego czytania.
Miniaturka
"To był koszmar"
"To był koszmar"
- Nic. Błagam cię, Terry. Błagam cię nie rób mi nic. Ja tego nie chciałam. – szeptała przestraszona brunetka,
kuląc się pod ścianą.
- ZAMKNIJ SIĘ I JUŻ MNIE NIE DENERWUJ! – Dostała cios w twarz i upadła na podłogę, a z jej nosa trysnęła krew. – Siedź cicho! Teraz wychodzę, a jak wrócę masz to naprawić! Rozumiesz!?
- Tak. – powiedziała cichutko.
Zdenerwowany mężczyzna wyszedł z domu, trzaskając drzwiami. „Nie zamknął ich na klucz!” pomyślała dziewczyna. Wzięła z komody swoją różdżkę i bez namysłu podleciała do drzwi; wyjrzała przez szparę. Nie było go nigdzie widać. Po cichutku wymknęła się na ulicę. Biegła, ile sił miała w nogach. Biegła na oślep, gdy nagle wpadła na jakiegoś mężczyznę. Chciała go wyminąć, ale zatrzymał ją, trzymając za rękę.
- No proszę, proszę. Co ty tutaj robisz, Granger? – zapytał z ironicznym uśmiechem.
- Puść mnie, Malfoy. Proszę puść mnie. J-ja… nie chcę… nie każ mi tam wracać proszę. Puść. – szeptała cichutko, jednocześnie próbując się wyswobodzić z uścisku.
- Czekaj, czekaj. O czym ty mówisz? – zmusił ją by popatrzyła mu w oczy. W jej tęczówkach czaił się w strach i… ból? Otrząsnął się i dodał: – Jak ty wyglądasz? Chodź.
- Ale nie tam? Nie będę musiała tam wracać. Nie pozwolisz mu mnie zabrać?
- Nie, nie wrócisz tam. Obiecuję. A teraz chodź. Wszystko mi opowiesz.
Oboje deportowali się do Malfoy Manor. To już nie był ten straszny dwór, w którym ludzie cierpieli. Wysoka, cmentarna, czarna brama została zamieniona na białą, układającą się w krzew róży. Dom zyskał beżowy kolor, a dach - zielony. Ogród był zadbany, a na jego środku znajdowała się biała fontanna. Podeszli do wielkich dębowych drzwi, które Malfoy otworzył tak, by Hermiona mogła wejść pierwsza. Po przekroczeniu progu ich oczom ukazał się wielki hol w kolorach zieleni i srebra. Hermiona zaczęła powoli tracić siły i gdyby nie szybka reakcja Malfoya, wylądowałaby na podłodze. Czuła jak bierze ją na ręce i niesie po schodach, a później straciła przytomność.
~~~~***~~~~
- Spokojnie kochanie. Już Ci nic nie grozi. – powiedziała uspokajająco pani Malfoy.
Żadnego odzewu ze strony brunetki. Siedziała skulona na łóżku.
- Czy potrzebujesz czegoś? Może coś do picia, albo jesteś głodna?
Lecz i tym razem Hermiona nie odezwała się, tylko pokręciła głową przecząco. Narcyza uśmiechnęła się
blado, po czym opuściła pokój. Panna Granger opadła ciężko na poduszki i ponownie zasnęła.
~~~~***~~~~
- I co z nią? – zapytał Draco, gdy jego matka wyszła z sypialni dla gości.
- Źle. Jest bardzo słaba. Musiała bardzo cierpieć, bo nawet nic nie mówi.
- Mogę do niej wejść?
- Tak, ale proszę cię nie naciskaj na nią.
Skinął głową i wszedł do pokoju Hermiony. Spała spokojnie. Usiadł w fotelu koło łóżka i patrzył. Patrzył na jej twarz, malinowe usta, zgrabny mały nosek. Loki delikatnie opadały na jej policzki, dodając uroku i niewinności. W tym podziwianiu urody byłej Gryfonki nawet nie zauważył kiedy zasnął.
~~~~***~~~~
Obudziła się z krzykiem i zlana
potem. Chwilę potrwało zanim doszła do siebie, jednak gdy zobaczyła blond
włosego mężczyznę, nieznacznie podskoczyła i przesunęła się na skraj łóżka.
Draco wpatrywał się w Hermionę swoim przeszywającym wzrokiem.- Spokojnie. Nic ci nie zrobię. – powiedział tak cicho i delikatnie, że ledwie uwierzył, że to jest jego głos.
Granger tylko jeszcze bardziej naciągnęła na siebie kołdrę, jakby chciała zniknąć z tego świata tak, by nikt już jej nie widział. Blondyn cicho westchnął.
-Jeżeli będziesz chciała porozmawiać to będę w swojej sypialni. Drzwi są naprzeciwko twojej sypialni. – Po tych słowach wyszedł z pokoju. Musiał trochę ochłonąć.
~~~~***~~~~
Po wyjściu Dracona, Hermiona
została sama w sypialni. Nie wiedziała co o tym wszystkim myśleć. Jej ucieczka
od Terry’ego Botta, pomoc Malfoyów i do tego nie mogła mówić. Gdy tylko chciała
coś powiedzieć, w gardle powstawała wielka gula. Postanowiła, że jeszcze na
chwilę się położy. Opadła bezwładnie na poduszki, zamykając powieki. Pod
cieplutką kołdrą i na mięciutkim materacu czuła się jak księżniczka. Usłyszała
pukanie do drzwi, a chwilę później usłyszała, że ktoś wchodzi do pokoju.
Natychmiast podniosła się do pozycji siedzącej.- Spokojnie dziecko. – powiedziała z troską Narcyza, uśmiechając się serdecznie. – Naszykuję Ci kąpiel i zlecę skrzatowi by zmienił pościel. Dopóki będziesz tego potrzebować, zostaniesz u nas. Nie masz żadnych ciuchów, więc byłam niedaleko w sklepie i kupiłam Ci najpotrzebniejsze rzeczy.
Hermiona dopiero teraz zauważyła dość dużą torbę koło drzwi. Wskazała niepewnie na nią ręką, a pani Malfoy tylko skinęła głową. Granger podeszła do zakupów i wyciągnęła pierwszą lepszą rzecz z brzegu. Okazało się, że jest to szmaragdowa koszula nocna do połowy uda z wielkim sercem rozciągającym się na całym tułowiu. Wyszukała jeszcze czarną bieliznę i razem z Narcyzą poszły do łazienki. Starsza kobieta przygotowywała kąpiel w ogromnej wannie, a Hermiona w tym czasie oglądała swoje posiniaczone ciało.
- Salazarze! Co Ci się stało kochanie? – zapytała łagodnie, zauważając poczynania Miony – Kto Ci to zrobił?
Znowu ta gula w gardle. Jedyne co mogła zrobić Granger, to zaprzeczyć ruchem głowy, że to nic ważnego.
- No dobrze. Jak już wyjdziesz z kąpieli nasmarujemy te siniaki odpowiednimi maściami, a potem zjesz z nami kolację. – Hermiona skinęła głową, po czym Narcyza opuściła pomieszczenie.
Hermiona weszła do mini-basenu, zanurzając się po samą szyję w cieplutkiej wodzie. Wzięła jeden z żelów do kąpieli i wlała go do wody. Zapach wanilii i truskawki rozprzestrzenił się w łazience. Czterdzieści minut później, po umyciu ciała i włosów, opuściła wannę. W pomieszczeniu pojawiła się skrzatka.
- Pani Malfoy pyta czy może już wejść do panienki. – Hermiona skinęła głową i założyła bieliznę, a sekundę później do pomieszczenia weszła pani tego domu z różnymi maściami w rękach.
- Usiądź Hermiono. – Wskazała skraj wanny. Miona wykonała polecenie, a chwilę potem na skórze poczuła chłodną maść.
~~~~***~~~~
- I co teraz szlamciu? Co mi zrobisz? – zapytał brunet, stojąc nad
kulącą się pod ścianą kobietą – ODPOWIEDZ!
Wymierzył jej policzek, a potem zaśmiał się gardłowo.
- Co? Zabrakło języka w gębie?! Ja cię nauczę mówić! CRUCIO! –
wrzasnął, mierząc w brunetkę różdżką.
Poczuła rozrywający ból w każdej najmniejszej komórce swojego
ciała. Jedyna czego chciała to umrzeć. Tak, śmierć to byłoby jedyne
rozwiązanie. Nagle z jej gardła wydobył się wrzask.
Hermiona obudziła się z krzykiem. Do jej pokoju ktoś zapukał. Nawet nie wiedziała, kiedy powiedziała ”Proszę”. Przybyszem okazał się Malfoy. Obudzony kobiecym wrzaskiem, nie ubrał nawet podkoszulka, przez co był w samych spodniach dresowych. Podszedł do łóżka Hermiony i siadając na nim, zaświecił lampkę nocną. Granger bez zastanowienia wtuliła się w mężczyznę. Zdziwiony nie wiedział, co zrobić, ale po chwili wahania przytulił ją. Wtedy odezwała się po raz pierwszy od przyjazdu do Rezydencji Malfoyów.
- To… To był T-terry. Terry Bott. On mi to zrobił. To on mnie torturował. To on mnie bił. Kiedyś nawet przypalił mi skórę. – wyszlochała i odsuwając się od niego wzięła różdżkę. Jednym ruchem ręki zdjęła zaklęcie kamuflujące ze swojego ramienia, na którym ukazał się obrzydliwy ślad po przypaleniu skóry.
- Czy… Czy on cię… zgwałcił? – zapytał, przyglądając się bliźnie.
- Tak. I to nie jeden raz. – szepnęła cichutko.
- Pójdę już. Musisz się wyspać. Dobranoc.
- Draco. – Usłyszał blondyn, gdy był już przy drzwiach – Możesz ze mną zostać, proszę?
- Mhm… - odpowiedział i po chwili leżeli pod jedną kołdrą w jednym łóżku. Hermiona wtuliła się ufnie w Dracona, a on objął ją w pasie. Zasnęli już bez żadnych koszmarów.
~~~~***~~~~
- Draconie Lucjuszu Malfoyu! Chyba nie po to ratujesz dziewczynę żeby potem się nią zabawić! Wiesz, po
tobie się tego nie spodziewałam! – Słychać było zdenerwowany głos Narcyzy.
- Pani Malfoy, spokojnie. To ja poprosiłam Draco żeby ze mną został. – rzekła lekko zaspana Hermiona, siadając na łóżku i przecierając oczy.
- Merlinie! Co to jest? – zapytała Cyzia, zauważając wielką bliznę na ramieniu brunetki. Niestety Hermiona zapomniała wczoraj nałożyć zaklęcie kamuflujące i dzisiaj wszystko się wydało.
- To… To nic. Naprawdę – Jednak Granger nie dokończyła zdania, bo starsza z kobiet wybiegła z pokoju, by po chwili wrócić z apteczką pełną przeróżnych eliksirów, maści i bandaży.
- Dziecko drogie dlaczego mi wczoraj tego nie pokazałaś? –rzekła blondynka, po czym zwróciła się do syna – Draconie, do siebie!
Hermiona delikatnie się uśmiechnęła do mężczyzny, a chwilę potem zniknął za drzwiami prowadzącymi do holu. Miona, po 10 minutach i porządnym opatrzeniu blizny przez panią Malfoy, Hermiona, już ubrana, siedziała na parapecie okna w swojej sypialni. Rozmyślała o tym wszystkim, co stało się w ostatnich dniach jej życia i nie mogła w to uwierzyć. Malfoyowie, rodzina niegdyś wiernie służąca Czarnemu Panu pomaga mugolaczce i przyjaciółce Harry'ego Pottera. Świat stanął na głowie. Usłyszała trzykrotne puknięcie w drzwi.
- Proszę! – powiedziała, nie odwracając wzroku od krajobrazu rozciągającego się za oknem.
- Przespaliśmy śniadanie, a wczoraj nic nie jadłaś. Może zejdziemy na obiad? Jest druga po południu. – rzekł młody blondyn, wpychając głowę między drzwi i futrynę.
- Jestem głodna jak wilk. – Uśmiechnięta zeskoczyła z parapetu i poszła w stronę wyjścia z sypialni. Chwilę później zmierzali już korytarzem w stronę jadalni.
Trochę się bała, co będzie, gdy spotka się z Lucjuszem Malfoyem. W końcu to on i siostra jego żony byli najwierniejszymi sługami Czarnego Pana. Hermiona nie chciała nawet myśleć, co tu się działo, gdy pan tego domu dowiedział się, że mugolaczka ma tutaj spać. Blondyn, jakby widząc co dręczy pannę Granger, chciał chwycić ją za rękę, powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Jednak gdy tylko ich skóra się spotkała, była Gryfonka cichutko pisnęła i odskoczyła od arystokraty.
- Przepraszam. Nie chciałem cię wystraszyć. – powiedział, stając.
- Nie. To ja przepraszam. Chciałeś mi pomóc. – szepnęła brunetka, spuszczając wzrok.
- Idziemy? – Widząc wahanie w oczach dziewczyny, dodał: – On się zmienił. Na lepsze.
Hermiona skinęła głową i ponownie ruszyli do jadalni. Reszta drogi minęła im bez rozmów. Gdy schodzili po schodach u ich podnóży zobaczyła spokojnie rozmawiających państwa Malfoy.
- Ach… Już jesteście. Długo kazaliście na siebie czekać. – rzekła Narcyza z uśmiechem.
- Panno Granger, jak się pani czuje? – zapytał Lucjusz, obserwując brunetkę z uwagą.
- Dziękuję, już lepiej. – odparła trochę zdziwiona.
- Przejdźmy do jadalni, bo całe jedzenie wystygnie.
~~~~***~~~~
Po zjedzonym posiłku Narcyza i Lucjusz udali się do ogrodu, jednak Draco miał inne plany względem Hermiony. Właśnie w tym momencie zmierzali do miejsca, które dziewczyna uwielbiała – biblioteka. Kiedy tylko przekroczyli jej próg, Miona poczuła się jak w raju. Podeszła do pierwszego lepszego regału i zaczęła przeglądać wszystkie książki, które w nim były. Przypomniała sobie jednak, o czym chciała porozmawiać z Malfoyem.
- Draco. – Mruknięciem dał znak, że słucha więc kontynuowała – Ja nie mogę tu wiecznie być. Muszę znaleźć sobie mieszkanie, stanąć jakoś na własne nogi.
- Na razie moja mama nigdzie cię nie wypuści. Jeżeli chcesz możemy pojechać tam po twoje rzeczy. – odparł, nie spuszczając z niej wzroku.
- Tak. Jeżeli pójdziesz tam ze mną.
- Jasne.
Reszta dnia minęła im na siedzeniu w bibliotece. Wieczorem zeszli na kolację, a po niej rozeszli się do swoich pokoi. Hermiona wzięła długi prysznic, a później poszła spać.
~~~~***~~~~
- Gotowa? – zapytał blondyn, gdy stali przed drzwiami dawnego domu Hermiony.
-Na to? Nigdy nie będę gotowa. – odpowiedziała poważnie, bez cienia uśmiechu na twarzy.
Weszli do mieszkania, w którym panował brud i wszechobecny smród. W pośpiechu udali się do jednej z sypialni i zaczęli za pomocą magii pakować wszystkie ubrania brunetki. Nagle do pokoju wpadł wysoki mężczyzna w wieku Dracona i Hermiony. W jego oczach czaił się obłęd i szaleństwo.
- TY DZIWKO! TERAZ POSZŁAŚ DO NIEGO! – zaczął krzyczeć na dziewczynę.
- Zamknij się Bott. – warknął blondyn.
- Bo co?! Poskarżysz się ojczulkowi?! W ogóle, to od kiedy przejmujesz się szlamami, Malfoy?! Wynoś się stąd! Mamy sobie do porozmawiania z tą wywłoką! – wrzasnął brunet, wyciągając różdżkę.
Blondyn jednak zrobił to samo w tej samej chwili i rozgorzała walka. Draco krzyknął Mionie, by się schowała, a ta posłusznie wykonała polecenie. Jednak chwila nieuwagi wystarczyła, by Smok nie zdążył odeprzeć zaklęcia, którego siła odrzuciła go na łóżko.
- No. Teraz to my się dopiero policzymy, szlamciu! – wysyczał Terry, kierując różdżkę w stronę panny Granger.
Ostatkami sił, Draco doczołgał się do dziewczyny zasłaniając ją swoim ciałem.
- Hermiono… Chciałem Ci to powiedzieć już dawno. Kocham cię.
Śmiercionośne zaklęcie, zielone światło i na świecie jest o jednego człowieka mniej. Hermiona, która trzymała na swoich kolanach głowę blondyna wyszeptała tylko:
- Ja też się kocham, Draco. Zawsze Cię kochałam. – Złożyła na jego, chłodnych już ustach, czuły pocałunek, a potem podniosła wzrok na Terry'ego Botta i powiedziała: – Teraz możesz mnie zabić potworze, ale wiedz, że żadna kobieta nie będzie cię chciała.
- Co ty wiesz wywłoko?! Jesteś nic niewartą szlamą! – Kolejne zielone światło i jeszcze jeden czarodziej mniej.
Hermiona obudziła się mokra od potu, gwałtownie siadając na łóżku. "To był sen. To był tylko koszmar" myślała gorączkowo. Popatrzyła w bok. Napotkała spojrzenie szarych oczu. Draco z troską wpatrywał się w swoją żonę.
- Co się stało kochanie? – zapytał spokojnie, siadając i przytulając do siebie kobietę.
- Nic kochanie to tylko koszmar. – odpowiedziała, wtulając się w tors mężczyzny.
- Na pewno wszystko w porządku skarbie?
- Tak, tak. Na pewno.
- A ze Scarlet? – spytał lekko, odsuwając Hermionę od siebie i kładąc rękę na jej zaokrąglonym już brzuchu.
- Kochanie, wiesz, że nie ryzykowałabym zdrowia ani życia naszego dzidziusia. – Położyła swoją drobną dłoń na większej dłoni swojego męża.
- Śpijmy. Dochodzi trzecia w nocy. – Złożył czuły pocałunek na jej malinowych ustach i oboje położyli się spać, przytuleni do siebie. I żaden zły sen nie odważył się tej nocy powrócić, by zakłócić ich spokój.