Przybywam z krótką miniaturką napisaną pod wpływem chwili. Tekst nie był betowany więc mam nadzieję, że podejdziecie do niego nieco łaskawie :D
ENJOY MISIE :*
____________
Sześćdziesięcioletnia kobieta siedziała na swoim ulubionym fotelu i z uśmiechem spoglądała na swoje wnuczęta. jej niegdyś bujne, kasztanowe włosy były teraz zaplecione w siwego warkocza. Pomarszczone dłonie trzymała z gracją na kolanach, a na twarzy miała jak zawsze dobroduszny wyraz. Co chwilkę podchodziło do niej któreś z dzieci i pytało o różne rzeczy, a ona z cierpliwością wszystko im tłumaczyła. Kochała takie momenty, kiedy mogła patrzeć na uradowane buzie tych istot.
W pewnym momencie podeszła do niej dwójka najstarszych wnucząt.
- Babciu, bo mamy do ciebie pytanie. - zaczął niepewnie Matthew.
- O co chodzi, skarby? - spytała spokojnie Hermiona.
- Tylko proszę, nie gniewaj się na nas za bardzo. - powiedziała kuzynka chłopaka i wyciągnęła zza pleców czarną szkatułkę.
Z ust starszej kobiety zniknął uśmiech, a jej twarz znacznie poszarzała.
- Skąd to macie? - zapytała wyciągając ręce w stronę pudełka.
- Znaleźliśmy na poddaszu. Myśleliśmy, że to zdjęcia rodziców i...
- I zaglądnęliśmy do środka. - dokończyła Scarlett.
Kobieta opuszkami palców przejechała po wieczku i małym złotym zamku, a potem delikatnie je uchyliła. W środku znajdowały się różne przedmioty: listy, zdjęcia i trzy koperty. Hermiona zasłoniła ręką usta i wyjęła jedno ze zdjęć, które przedstawiało dwoje młodych ludzi: jasnowłosego mężczyznę i ciemnowłosą kobietę. Kiedy je odwróciła tyłem, ujrzała krótki napis:
ŻEBYŚ NIGDY NIE ZAPOMNIAŁA
D.M.
- Tak, Matty. Wszystko w porządku.
Kuzynostwo wymieniło porozumiewawcze spojrzenie.
- Kim był D.M.? - spytała cicho Scarlett.
Hermiona zamknęła oczy, kiedy do głowy zaczęły napływać jej wspomnienia.
*****
Szła ulicą przemoczona do suchej nitki. Już miała zacząć przeklinać cały świat, bo wszystko dzisiaj musiało być na opak, kiedy nad jej głową pojawił się znikąd parasol.
- Widzę, że beze mnie, to ty nie jesteś w stanie nic zrobić, Granger. - usłyszała za sobą męski głos.
Uśmiechnęła się krzywo i odwróciła twarzą do blondyna.
- A ty beze mnie nie możesz chwili wytrzymać, Malfoy. - odparła ironicznie.
Po chwili powagi obydwoje wybuchli śmiechem i przytulili do siebie.
- Dobrze cię widzieć, Hermiono.
- Ciebie także, Draco. - delikatnie wyswobodziła się z silnych ramion mężczyzny - Ale co ty tutaj robisz? Miałeś wrócić dopiero za trzy miesiące.
Blondyn rozejrzał się dookoła i uśmiechnął nieznacznie.
-Wszystko ci wyjaśnię, tylko nie tu.
Hermiona kiwnęła głową i ruszyła do jednego z zaułków. Zanim zdążył to jakoś skomentować oboje stali przed domem rodzinnym Grangerów. Dziewczyna szybko oszukała klucze i po chwili byli już w środku.
- Rodzice pojechali na weekend do ciotki, do Francji. - powiedziała zdejmując płaszcz i buty.
Jednym ruchem różdżki zapaliła w kominku i drugim postawiła wodę na herbatę.
- Czyli rozumiem, że chata wolna? - spytał z szerokim uśmiechem, rozsiadając się na kanapie - Muszę cię jednak zasmucić, ponieważ rozpracowałem już twój plan.
- To ja miałam jakiś plan?! W takim razie oświeć mnie, Sherlocku. - zawołała z kuchni.
- Otóż... Podstępem zwabiłaś mnie do swojego pustego domu z zamiarem niecnego wykorzystania mojej cnoty. Musisz się jednak z tym pogodzić cukiereczku, że ja się tak łatwo nie dam. O nie. - powiedział z udawanym przejęciem i strachem, wymachując rękami na każdą stronę.
Hermiona wybuchła niepohamowanym śmiechem.
Hermiona wybuchła niepohamowanym śmiechem.
- No co? To najprawdopodobniejszy scenariusz, Granger. Poza tym nie wypieraj się. Wiem, że cię pociągam.
Po słowach chłopaka, po całym domu potoczyła się kolejna salwa śmiechu.
- Może by tak było, gdyby twoja cnota była nadal w twoim posiadaniu – wydusiła w końcu z siebie, brunetka.
Po słowach chłopaka, po całym domu potoczyła się kolejna salwa śmiechu.
- Może by tak było, gdyby twoja cnota była nadal w twoim posiadaniu – wydusiła w końcu z siebie, brunetka.
Draco jak obrażone dziecko założył ręce na piersi i prychnął głośno.
- Moja cnota jest tam gdzie trzeba.
- Czyli w zakazanym lesie, albo przy jakiejś autos…
- Dobra, kobieto. Skończ. – przerwał jej blondyn ze śmiechem, podchodząc do niej.
Brunetka chichocząc pod nosem zalała herbatę w dwóch kubkach i postawiła je na stole razem z cukierniczką.
- Moja cnota jest tam gdzie trzeba.
- Czyli w zakazanym lesie, albo przy jakiejś autos…
- Dobra, kobieto. Skończ. – przerwał jej blondyn ze śmiechem, podchodząc do niej.
Brunetka chichocząc pod nosem zalała herbatę w dwóch kubkach i postawiła je na stole razem z cukierniczką.
Granger, jest pilniejsza sprawa do omówienia. – zaczął konspiracyjnym szeptem, a kiedy dziewczyna się trochę nachyliła, powiedział z przebiegłym uśmiechem – Martw się lepiej, gdzie jest twoja cnota, droga panno.
Brunetka wywróciła oczami i z lekkim uśmiechem wróciła do słodzenia ulubionego napoju.
- Powiesz mi w końcu czemu wróciłeś?
Brunetka wywróciła oczami i z lekkim uśmiechem wróciła do słodzenia ulubionego napoju.
- Powiesz mi w końcu czemu wróciłeś?
Malfoy w jednej sekundzie stał się poważny, lekko się przygarbił, a Hermiona dopiero teraz dostrzegła cienie pod jego oczami.
- Hej, co się dzieje? – zapytała.
- Ojciec jest ciężko chory. On umiera. – powiedział wypranym z emocji głosem.
Hermiona popatrzyła na chłopaka łagodnym wzrokiem. Wiedziała, że nie potrzebował teraz użalania się nad sobą.
- Ile mu zostało? – spytała cicho.
- Miesiąc. Może dwa. – odparł, otaczając kubek dłońmi. Po chwili westchnął cicho i kontynuował – Najgorsze w tym wszystkim jest to, że ja nic nie czuję. – popatrzył na nią zbolałym wzrokiem – Ani smutku, żalu, tęsknoty. Nic. Kompletna pustka.
Złapała go za rękę. W tym samym momencie przez jej ciało przeszedł dreszcz, ale nie zwróciła nie niego zbytniej uwagi.
- Hej, co się dzieje? – zapytała.
- Ojciec jest ciężko chory. On umiera. – powiedział wypranym z emocji głosem.
Hermiona popatrzyła na chłopaka łagodnym wzrokiem. Wiedziała, że nie potrzebował teraz użalania się nad sobą.
- Ile mu zostało? – spytała cicho.
- Miesiąc. Może dwa. – odparł, otaczając kubek dłońmi. Po chwili westchnął cicho i kontynuował – Najgorsze w tym wszystkim jest to, że ja nic nie czuję. – popatrzył na nią zbolałym wzrokiem – Ani smutku, żalu, tęsknoty. Nic. Kompletna pustka.
Złapała go za rękę. W tym samym momencie przez jej ciało przeszedł dreszcz, ale nie zwróciła nie niego zbytniej uwagi.
- Pamiętaj, że cokolwiek by się nie działo, zawsze możesz na mnie liczyć. – powiedziała.
*****
Promienie słońca przyjemnie ogrzewały ich twarze. Przemierzali właśnie jedną z włoskich uliczek śmiejąc się i wygłupiając. Od śmierci Malfoy’a Seniora minął już rok. Draco miał wyrzuty sumienia, że nie potrafi tęsknić za ojcem więc Hermiona postanowiła, że będzie odwracać jego uwagę. Do tej pory zwiedzili już Pragę, Wiedeń, Belfast, Cardiff i Limę. Od dwóch dni przemierzali ulice Rzymu.
- Chodźmy coś zjeść, proszę. – marudziła brunetka.
- Przecież jedliśmy dwie godziny temu. – zaśmiał się Draco.
- Ale ja mam ochotę na ciasto czekoladowe albo szarlotkę, albo wiem! Na lody! No nie daj się prosić!
- Niech ci będzie, ale wiedz kobieto, że się przy tobie wykończę.
Po kilku minutach siedzieli na oddalonej od innych ławeczce. Żartom nie było końca. W pewnym momencie Hermiona trochę za mocno machnęła ręką, w której trzymała loda, tak że ten wylądował na twarzy Draco. Zakryła dłonią usta, hamując głośny śmiech. Blondyn przekrzywił lekko głowę i zmrużył oczy.
- Tak cię to bawi, cukiereczku? – zapytał przesłodzonym głosikiem i nim brunetka się zorientowała, miała twarz umazaną truskawkowymi lodami – Teraz jesteśmy kwita.
Hermiona trzepnęła chłopaka w ramię, uśmiechając się przy tym.
- Ja to zrobiłam przez przypadek. – zaprotestowała, szukając chusteczek higienicznych w torebce.
W końcu, kiedy oboje doszli do ładu, ruszyli w stronę hotelu. Draco przerzucił brunetce rękę przez ramię, a ta objęła go w pasie. Oboje cały czas wmawiali sobie, że to tylko przyjacielski gest, chociaż gdzieś tam w środku, cichy głosik mówił, że to nieprawda.
- Chodźmy coś zjeść, proszę. – marudziła brunetka.
- Przecież jedliśmy dwie godziny temu. – zaśmiał się Draco.
- Ale ja mam ochotę na ciasto czekoladowe albo szarlotkę, albo wiem! Na lody! No nie daj się prosić!
- Niech ci będzie, ale wiedz kobieto, że się przy tobie wykończę.
Po kilku minutach siedzieli na oddalonej od innych ławeczce. Żartom nie było końca. W pewnym momencie Hermiona trochę za mocno machnęła ręką, w której trzymała loda, tak że ten wylądował na twarzy Draco. Zakryła dłonią usta, hamując głośny śmiech. Blondyn przekrzywił lekko głowę i zmrużył oczy.
- Tak cię to bawi, cukiereczku? – zapytał przesłodzonym głosikiem i nim brunetka się zorientowała, miała twarz umazaną truskawkowymi lodami – Teraz jesteśmy kwita.
Hermiona trzepnęła chłopaka w ramię, uśmiechając się przy tym.
- Ja to zrobiłam przez przypadek. – zaprotestowała, szukając chusteczek higienicznych w torebce.
W końcu, kiedy oboje doszli do ładu, ruszyli w stronę hotelu. Draco przerzucił brunetce rękę przez ramię, a ta objęła go w pasie. Oboje cały czas wmawiali sobie, że to tylko przyjacielski gest, chociaż gdzieś tam w środku, cichy głosik mówił, że to nieprawda.
*****
W ciągu czterech lat mieli za sobą trzy kłótnie. Dzisiaj nadeszła pora na kolejną. Byli na imprezie. Draco wypił trochę więcej niż powinien. Pamiętała to jak wczoraj. Prowadziła go do wyjścia. Kiedy już znaleźli się na parkingu podszedł do nich jakiś mężczyzna.
- Hej, laleczko. Może ci pomóc? – spytał lustrując ją wzrokiem.
- Spadaj gościu. – odpowiedział za brunetkę Malfoy i dalej dał się prowadzić w stronę jednego z aut.
- Ja będę dla koleżanki lepszym towarzyszem niż taki szczeniak. – nalegał nieznajomy.
Wściekły Draco, jakby nagle całkiem wytrzeźwiał, wyrwał rękę z uścisku brunetki i stanął przed drugim mężczyzną.
- Powiedziałem ci coś. Głuchy jesteś? – warknął Malfoy.
Widząc, że blondyn sięga po różdżkę, Hermiona szybko chwyciła go za ramię i pociągnęła w stronę czarnego audi.
- Sama wiem kto będzie dla mnie lepszym towarzystwem. – wypluła z siebie, kiedy miała już zamykać drzwi od strony kierowcy.
Z zawrotną szybkością podjechała pod kamienicę, w której mieszkała i sprawdzając tylko czy młody Malfoy wysiadł z jej samochodu, zamknęła go, a potem ruszyła w stronę mieszkania. Draco wolnym krokiem podążył za Hermioną. Kiedy znaleźli się w salonie, już nie mogła wytrzymać.
- Coś ty sobie myślał?! Wdawać się w dyskusję z takim gościem?! Czy ty jesteś normalny?!
Nie dbała o to, że być może sąsiedzi będą się później na nią skarżyć.
- Co ja takiego zrobiłem? Po prostu chciałem uświadomić gościa, żeby się odwalił. Tyle.
- Tyle? Tyle? Merlinie, daj mi siłę! O mało nie rzuciłeś na niego jakiejś klątwy! I ty mówisz tak spokojnie, że tylko tyle?! Co byś zrobił gdybym nie zareagowała? Potraktowałbyś go Cruciatusem? A może sectumsemprą?
- Co za różnica, co bym zrobił?! Widziałaś jak on na ciebie patrzył? On cię rozbierał wzrokiem!
- Słucham?! I byłeś gotowy na użycie czaru na pijanym mugolu, tylko dlatego, że rozbierał mnie wzrokiem? Przecież do niczego nie doszło, a on i tak nie będzie nic jutro pamiętał! A pomyślałeś jak ja bym się czuła gdyby cię zgarnęli ci z ministerstwa za niedozwolone użycie czarów? Myślałeś nad tym?!
- Nie! – wrzasnął wściekły, a na jego policzkach wykwitły czerwone rumieńce złości – Nie myślałem.
Chwyciła dwoma palcami nasadę swojego nosa i próbowała się uspokoić. Podeszła do niego i popatrzyła w jego szare oczy.
- Jesteś dla mnie naprawdę ważny, Malfoy. Nie sądziłam, że to powiem, ale żałuję, że te ostatnie kilka lat to nie jest nasze życie od pierwszego spotkania w Hogwarcie. Zależy mi na tobie, więc tego nie schrzań. – po tych słowach udała się w stronę swojej sypialni, ale zanim do niej weszła, dodała cicho – Przygotowałam przed wyjściem pokój gościnny dla ciebie. Jeśli nie chcesz wracać do pustego domu, to możesz spać tutaj. Dobranoc.
*****
Wiadomość była krótka i zwięzła. Prosił o spotkanie w Prospect Park o dwudziestej. Punktualnie zjawiła się w umówionym miejscu, a on już na nią czekał. Widziała go już z daleka. Platynowe włosy na ciemnym tle.
- Co się stało, Draco? – spytała, kiedy nie zareagował na jej przyjście.
- Musimy porozmawiać poważnie. Usiądź. – powiedział, nie patrząc na nią.
Z ostrożnością wypisaną na twarzy zajęła miejsce obok niego i czekała, aż coś powie.
- Dostałem propozycję pracy i muszę wyjechać. – oznajmił w końcu.
- Gdzie? – zapytała, przełykając wielką gulę w gardle.
- Do stanów.
Między nimi zapanowała niczym niezmącona cisza. Wiatr, ptaki i wszystko inne ucichło w momencie. Hermiona kilka razy otwierała i zamykała usta, ale nie wiedziała co powiedzieć.
- Na ile? – wyszeptała.
- Nie wiem na jak długo. – po chwili wahania dodał – Nie wiem czy w ogóle wrócę.
- Jak to? – spojrzała na niego zaskoczona.
Gwałtownie odwrócił się w jej stronę i objął jej mniejsze dłonie swoimi.
- Posłuchaj mnie, bo to bardzo ważne. Moja matka zginęła od razu po wojnie, ojciec umarł dwa lata po niej. Jak mam tu wracać, skoro nie wiem czy mam do kogo? – spytał żałośnie.
- Jak to? Przecież masz mnie, Draco. Ile razy mam ci to powtarzać? – uśmiechnęła się blado.
Blondyn odwrócił wzrok zakłopotany, ale Hermiona dotknęła jedną dłonią jego policzka i zmusiła, by ponownie na nią spojrzał.
- Draco, powiedz mi o co chodzi. – zażądała spokojnie.
- Nie mogę tak dłużej. – wstał i zaczął chodzić w tę i z powrotem.
Granger nadal patrzyła na niego z niezrozumieniem. Wstała i już chciała coś powiedzieć, gdy Malfoy w dwóch krokach znalazł się przy niej i pocałował namiętnie. Całowali się dopóki starczyło im tchu. Kiedy oderwali się od siebie, oddychali głośno, a na twarzach mieli szerokie uśmiechy. Po chwili wstali z zimnego bruku i w ciszy, trzymając się za ręce, ruszyli w stronę mieszkania brunetki.
- Co się stało, Draco? – spytała, kiedy nie zareagował na jej przyjście.
- Musimy porozmawiać poważnie. Usiądź. – powiedział, nie patrząc na nią.
Z ostrożnością wypisaną na twarzy zajęła miejsce obok niego i czekała, aż coś powie.
- Dostałem propozycję pracy i muszę wyjechać. – oznajmił w końcu.
- Gdzie? – zapytała, przełykając wielką gulę w gardle.
- Do stanów.
Między nimi zapanowała niczym niezmącona cisza. Wiatr, ptaki i wszystko inne ucichło w momencie. Hermiona kilka razy otwierała i zamykała usta, ale nie wiedziała co powiedzieć.
- Na ile? – wyszeptała.
- Nie wiem na jak długo. – po chwili wahania dodał – Nie wiem czy w ogóle wrócę.
- Jak to? – spojrzała na niego zaskoczona.
Gwałtownie odwrócił się w jej stronę i objął jej mniejsze dłonie swoimi.
- Posłuchaj mnie, bo to bardzo ważne. Moja matka zginęła od razu po wojnie, ojciec umarł dwa lata po niej. Jak mam tu wracać, skoro nie wiem czy mam do kogo? – spytał żałośnie.
- Jak to? Przecież masz mnie, Draco. Ile razy mam ci to powtarzać? – uśmiechnęła się blado.
Blondyn odwrócił wzrok zakłopotany, ale Hermiona dotknęła jedną dłonią jego policzka i zmusiła, by ponownie na nią spojrzał.
- Draco, powiedz mi o co chodzi. – zażądała spokojnie.
- Nie mogę tak dłużej. – wstał i zaczął chodzić w tę i z powrotem.
Granger nadal patrzyła na niego z niezrozumieniem. Wstała i już chciała coś powiedzieć, gdy Malfoy w dwóch krokach znalazł się przy niej i pocałował namiętnie. Całowali się dopóki starczyło im tchu. Kiedy oderwali się od siebie, oddychali głośno, a na twarzach mieli szerokie uśmiechy. Po chwili wstali z zimnego bruku i w ciszy, trzymając się za ręce, ruszyli w stronę mieszkania brunetki.
*****
Stała na lotnisku czekając niecierpliwie. Miał być już prawie godzinę temu, ale lot się opóźnił. W końcu jej wzrok napotyka platynową czuprynę. Minęło pięć lat odkąd zostali parą, a nadal zachowują się jak na początku związku.
- Wszystkiego najlepszego dwudziestosiedmiolatko. – powiedział mężczyzna całując namiętnie Hermionę.
- Jesteś najlepszym prezentem jaki dostałam. - uśmiechnęła się szeroko.
- Prezent dostaniesz później, niecierpliwa kobieto. – powiedział składając tym razem szybkiego całusa na jej czole.
Razem ruszyli w stronę mieszkania, które nieprzerwanie od kilku lat zajmuje panna Granger. Mieli dla siebie wtedy tydzień. Dni i namiętne noce mijały bezpowrotnie i nim się obejrzeli Malfoy musiał wracać do USA. Hermiona patrząc wtedy na niego na lotnisku, nie wiedziała, że patrzy na niego ostatni raz w życiu.
*****
Dwa miesiące po odlocie blondyna Hermiona dowiedziała się, że jest w ciąży. W tym samym czasie znalazła też karteczkę, którą zostawił jej Draco. Był to krótki list.
Kochana Hermiono,
Czas, który spędziliśmy razem, był najlepszym okresem w moim życiu. Jednak zrobiłem coś, czego bardzo żałuję i nie mam nawet na tyle odwagi, żeby powiedzieć ci to prosto w twarz. Zdradziłem cię. To było tylko raz, ale stało się. Ta kobieta zaszła w ciążę, a ja nie mogę jej zostawić, bo to także moje dziecko. Mam nadzieję, że znajdziesz sobie kogoś, kto na Ciebie zasługuje, bo tym kimś na pewno nie jestem ja.
Zawsze kochający cię
Draco
Czas, który spędziliśmy razem, był najlepszym okresem w moim życiu. Jednak zrobiłem coś, czego bardzo żałuję i nie mam nawet na tyle odwagi, żeby powiedzieć ci to prosto w twarz. Zdradziłem cię. To było tylko raz, ale stało się. Ta kobieta zaszła w ciążę, a ja nie mogę jej zostawić, bo to także moje dziecko. Mam nadzieję, że znajdziesz sobie kogoś, kto na Ciebie zasługuje, bo tym kimś na pewno nie jestem ja.
Zawsze kochający cię
Draco
Była załamana. Przecież ona też nosiła jego dziecko! Napisała do niego list, ale już nie odpowiedział. Przepłakała kilkanaście nocy myśląc, jaki jest prawdziwy powód tego, że ją opuścił? Czy naprawdę żałował? Co nim kierowało? Już nigdy się tego nie dowiedziała.
*****
- Babciu?
- Draco Malfoy był najlepszym i najgorszym co przydarzyło mi się w moim całym, długim życiu. Teraz jest tylko wspomnieniem. – powiedziała melancholijnie Hermiona z trzaskiem zamykając szkatułkę.
- Draco Malfoy był najlepszym i najgorszym co przydarzyło mi się w moim całym, długim życiu. Teraz jest tylko wspomnieniem. – powiedziała melancholijnie Hermiona z trzaskiem zamykając szkatułkę.