Rozdział 18 „Co teraz będzie?”
No i jest rozdział 18. Nie bijcie mnie za błędy notka nie była sprawdzana :)
Zapraszam do czytania :3
CZYTAM=KOMENTUJĘ
-Co z Maddison? –spytała od razu Herm, a blondyn cicho
westchnął.
-Jej stan jest opanowany. Madd… To naprawdę cud. Dotarłyście
do nas w ostatniej chwili. Jeszcze kilka minut i ona… –odparł Draco.
-Ale teraz jest już w porządku? Nic jej nie jest, prawda?
–dopytywała nadal Hermiona.
-Tak, ale następne godziny zadecydują o wszystkim.
Panna Granger bez zastanowienia przytuliła się do Malfoya, a
ten odwzajemnił uścisk opierając swoją głową na jej.
-Draco… Mogliśmy… Mogliśmy stracić córkę. –wyszeptała Miona
pomiędzy płaczem na to blondyn tylko mocniej przytulił do siebie kobietę.
-Spokojnie. Wszystko będzie dobrze. Osobiście tego
dopilnuję. –zapewniał mężczyzna.
-Czy ja… mogę do niej wejść? –zapytała odsuwając się od
Dracona.
-Jasne, ale tylko na chwilkę. Ty też musisz spać, a ja mam
dyżur całą noc więc będę z nią siedział.
Po tych słowach Hermiona weszła do sali, w której leżała
Maddison. Nawet nie zwróciła uwagi na to, że Ginny i Malfoy o czymś dyskutują.
W tym momencie najważniejsza była jej córka, jej malutka córeczka. Usiadła na
krześle obok łóżka blondynki, chwytając jej rączkę. Siedziała, tak po prostu
myśląc co by było, gdyby James pomyślał, że to była zabawa, że Madd tylko
udaje. Piętnaście minut potem do sali weszła Gin mówiąc, że muszą już iść. Miona
pocałowała blondynkę w czółko i pozwoliła się poprowadzić swojej przyjaciółce
do domu.
~~~~***~~~~
Usłyszała natarczywe pukanie do drzwi. Niechętnie zwlekła
się z łóżka i patrząc na zegarek dowiedziała się, że jest pół do dziewiątej.
Przez całą noc przewracała się z boku na bok nie mogąc zasnąć. Sen przyszedł
dopiero koło szóstej rano. Tak więc niewyspana, z rozczochranymi włosami i
podkrążonymi oczami otworzyła drzwi.
-Hermiona! Jak ty wyglądasz? –zawołała pani Thomas wchodząc
do mieszkania.
-Jak ty…? –zaczęła Hermiona zamykając drzwi, a potem
przechodząc do salonu.
-No przecież moja chrześnica jest w szpitalu! Muszę wiedzieć
co się z nią dzieje. Teraz idź do łazienki i ogarnij się, bo wszystkich w
szpitalu odstraszysz. –po tych słowach Parvati poszła do kuchni, a Miona wykonała
jej polecenie udając się do łazienki, biorąc prysznic.
~~~~***~~~~
Po wmuszeniu w Granger dwóch tostów z dżemem i kubka kawy,
razem z Thomas, udały się do szpitala. Po drodze do Munga nie rozmawiały ze
sobą. W recepcji dowiedziały się, że Maddison nadal leży na tej samej sali.
Grzecznie podziękowały za informacje i ruszyły w kierunku windy. Gdy weszły do
pomieszczenia gdzie była Madd widok, który zastały, rozczulił je. Draco, już
bez lekarskiego fartucha, trzymał śpiącą córkę za rączkę, a jego głowa
spoczywała koło niej, na wysokości jej brzuszka. Hermiona po cichu podeszła do
mężczyzny, zostawiając za sobą Parvati. Położyła rękę na ramieniu blondyna,
który natychmiastowo się ockną.
-Hermiona? Która jest godzina? –zapytał nie puszczając
rączki Maddison.
-Dziesiąta rano. Byłeś przy niej cały czas? –spytała Miona,
na co blondyn kiwnął tylko głową.
Wstał i popatrzył na monitor kontrolujący parametry życiowe
Maddison. Potem wziął z szafki, która stała w jednym z kątów pokoju, dwa eliksiry
i podał je blondynce.
-Draco. –zaczęła łagodnie Hermiona –Powinieneś się przespać.
Jedź do domu.
-Nie mogę jej zostawić. –zaprotestował –Muszę tu być. W
każdej chwili może jej się pogorszyć.
-Draco! –głos Miony nadal był spokojny, ale stanowczy –Masz
w tej chwili deportować się do swojego mieszkania i się przespać. Nie pomógłbyś
jej śpiąc na stojąco.
Widząc, że była Gryfonka nie ma zamiaru ustąpić kiwnął
głową. Pochylił się nad córką i pocałował ją w czółko, a potem podszedł do
Hermiony i cmoknął ją w policzek.
-Za niedługo wrócę. –szepnął jej do ucha i wyszedł.
Kobiety usiadły koło łóżka dziewczynki. Co dwadzieścia minut
do Maddison przychodził uzdrowiciel kontrolując jej stan. Koło czternastej
wrócił Draco, a Parvati pojechała powiadomić Potterów i państwa Granger, że
stan Maddison jest bez zmian. Nie wiedziała jednak, że w ciągu najbliższych
godzin Madd będzie walczyła o własne życie.
~~~~***~~~~
-Draco? Co się dzieje? –zapytała Hermiona, gdy urządzenie
zaczęło nienaturalnie szybko pikać.
Blondyn zerwał się z kanapy przy jednej ze ścian i od razu
rzucił się do monitora, do którego podpięta była ich córka.
-Nie dobrze, nie dobrze. –szeptał zniżając podgłówek
blondynki i naciskając czerwony guzik obok jej łóżka, a potem zwrócił się do
brunetki: –Hermiono musisz wyjść.
-Ale…
-Granger! Musisz wyjść! –powiedział dobitnie Draco i zaczął
grzebać w szafce z eliksirami.
Hermiona wykonała polecenie siadając na jednym z krzeseł w
holu. Po kilku sekundach do sali zaczęli wpadać uzdrowiciele i
magopielęgniarki. Hermiona zeszła do recepcji. Poprosiła o kawałek pergaminu,
pióro i atrament. Napisała szybki list powiadamiając Parvati o tym co się
dzieje i poprosiła kobietę, która siedziała za kontuarem by wysłała sowę.
Dziesięć minut później, kiedy siedziała już na piętrze gdzie znajdowała się jej
córka, przybyli państwo Potter, państwo Granger i Parvati, pytając jaki jest
stan małej blondynki. Hermiona tylko odpowiedziała, że jeszcze nic nie wiadomo
i, ukrywając twarz w dłoniach, rozpłakała się.
-Hej, Miona. Będzie dobrze. Zobaczysz. Maddison ma w sobie
krew twoją i Malfoya. Ona nie da się tak łatwo. –pocieszał przyjaciółkę Harry,
przytulając ją.
~~~~***~~~~
Pół godziny później z sali zaczęli wychodzić magomedycy, ale
nie chcieli nic powiedzieć. W końcu wyszedł Malfoy. Granger nie patrząc na nic
podeszła do niego.
-Żyje. –na to słowo wszyscy odetchnęli, ale Draco wziął
pannę Granger na bok i zapytał cicho: –Hermiono, teraz się zastanów bo to jest
naprawdę ważne. Czy Maddison miała w ostatnim roku zapalenie płuc?
-Tak. W zimie. Ale…
-Byłyście z tym u uzdrowiciela?
-Tak, przepisał nam antybiotyk. Później na wizycie
kontrolnej powiedział, że wszystko jest już w porządku i kazał odstawić
antybiotyk.
-Nie przepisał żadnych eliksirów po antybiotykowych?
-Nie. Pytałam czy nie trzeba, ale on powiedział, że to jest
zbędne waszerować dziecko takimi mocnymi eliksirami.
-Co za idiota! –mruknął Draco przecierając twarz ręką –Więc
mamy przyczynę. To był nawrót zapalenia płuc.
-Co teraz będzie? –zapytała Miona.
-Podaliśmy jej eliksiry normujące parametry życiowe i
podaliśmy… eliksir usypiający. Jeżeli wszystko będzie w porządku to jutro
wieczorem będziemy ją wybudzać. –gdy zobaczył szklące się brązowe oczy Granger,
od razu dodał: –Ej, Hermiona. Teraz już będzie wszystko dobrze.
Hermiona jednak nic nie mówiła. Nie zważając na to, że widzą
to wszyscy przytuliła się do Draco, który odwzajemnił uścisk. Po kilku chwilach
szepnął jej do ucha:
-Hermiono, musisz jechać do domu. Wiemy już co spowodowało
taki stan Maddison więc mamy wszystko pod kontrolą. Dzisiaj i tak już nic
więcej nie zdziałamy.
Skinęła głową na znak, że rozumie i wróciła się do rodziny i
znajomych:
-Jedźcie do domu. Z Maddison jest już wszystko w porządku.
Jest teraz pod działaniem eliksiru usypiającego. To był nawrót zapalenia płuc.
Jutro wieczorem będą ją wybudzać.
-Chcesz spać u nas? –zapytała Ginny z troską w głosie.
-Nie. Mam przecież gościa. –wskazała na Parvati.
-No dobrze. Tak więc, idziemy. Ty też jedź do domu,
Hermionko. –powiedział pan Granger przytulając swoją córkę.
Po kolei wszyscy się żegnali i po chwili w holu zostały
tylko trzy osoby. Pani Thomas, panna Granger i pan Malfoy.
-Muszę do niej wejść. Tylko na trzy minuty. Proszę, Draco.
–powiedziała Miona błagalnym tonem.
-Ja też muszę tam wejść. Muszę jej podać jeszcze dwa
eliksiry. –odparł kiwając lekko głową.
-Vati, możesz tutaj chwilkę zaczekać? –kiwnięcie głową na
potwierdzenie.
Malfoy i Granger weszli do córki. Mężczyzna podał dwie
fiolki płynów i stanął koło Hermiony obejmując ją ramieniem. Brunetka położyła
swoją mniejszą dłoń na jego, jednocześnie opierając głowę o jego tors i cały
czas wpatrując się w Maddison powiedziała:
-Gdy ją urodziłam, bałam się, że nie dam rady o nas
zapomnieć. Jest tak do Ciebie podobna w wyglądzie, ruchach. Po jakimś czasie po
prostu… Nie chciałam zapomnieć. Zaczęłam się cieszyć, że jest taka jak ty.
Po kilku sekundach ciszy Hermiona pocałowała córkę w czółko
i odwróciła się w stronę blondyna. Cmokając go w policzek szepnęła: „Przyjdę
jutro około 16. Dowidzenia” i wyszła. Po kilku minutach razem z Parvati były w
mieszkaniu Granger. Miona ulokowała swojego gościa w pokoju Maddison i poszła
zrobić kolacje. Godzinę później obie kobiety leżały w łóżkach.
~~~~***~~~~
Otworzyła powoli oczy i spojrzała na zegarek, stojący na
szafce nocnej, który wskazywał za dwadzieścia dziewiątą. Wstała więc z łóżka i,
biorąc po drodze ubrania, udała się do łazienki pod prysznic. Czterdzieści
minut później razem z panią Thomas jadły śniadanie. Około czternastej
deportowały się do państwa Potter.
-Hermiona! Parvati! Wejdźcie proszę. –powiedział Harry
otwierając drzwi swojego domu.
-Hej, Harry! –przywitały się z lekkimi uśmiechami kobiety.
-Gin jest w salonie z Jamesem. Chodźcie. –rzekł prowadząc je
do głównego pomieszczenia w domu.
-Ciocia! –zawołał mały brunet zauważając Hermionę i biegnąc
w jej stronę.
-Hej mały! –powiedziała Miona biorąc Jamesa na ręce.
-Co z Maddison? Rodzice nic mi nie chcą powiedzieć.
Hermiona westchnęła i idąc w stronę kanapy obok kominka
zaczęła tłumaczyć jak wygląda sytuacja z jej córką.
-Madd jest teraz w śpiączce. Dopiero wieczorem będą ją
budzić. To był po prostu nawrót choroby.
Teraz musi się porządnie wyleczyć. Musi nabrać sił żeby się z tobą bawić.
–siadając na kanapie, połaskotała chłopczyka, po czym wypuściła go by mógł się
dalej bawić.
Ginny powiedziała coś synkowi i dosiadła się do Hermiony i
Parvati. Zaczęły rozmawiać o stanie zdrowia najmłodszej Granger. Chwilkę później
Harry przyniósł im kawę i wziął swoją małą kopię na ręce by pobawić się z synem
w ogrodzie.
-Tak nawiązując do dzieci. –zaczęła Parvati –To… Jestem w
ciąży. Będziecie ciociami.
-To wspaniale! Gratuluję! –zawołały równocześnie ruda i
Miona po czym głośno się roześmiały.
Pani Thomas została zbombardowana pytaniami swoich
przyjaciółek. Jaka będzie płeć dziecka, który to miesiąc, jakie imię wybrali
dla swojego szkraba itp. Po dwóch godzinach Hermiona deportowała się do córki,
a Vati i Ginny zostały jeszcze na Grimmauld Place 12.
~~~~***~~~~
-Wybudzamy? –zapytał Malfoya wysoki magomedyk, który stał w
nogach łóżka.
-Parametry życiowe w normie. Nie odrzuciła żadnego eliksiru
więc… Myślę, że możemy wybudzać. –odpowiedział kontrolując liczby na monitorze
i jednocześnie zaglądając do karty pacjenta.
Hermiona stała naprzeciwko Draco, trzymając Maddison za
rączkę. Patrzyła jak obydwaj uzdrowiciele podają jej eliksir fioletowego
koloru. Kilka sekund później powieki blondynki zaczęły drgać by po chwili
ukazać stalowo-błękitne tęczówki. Trochę wystraszona zaczęła rozglądać się po
pomieszczeniu.
-Mama? –zapytała cichutko, a potem przerzuciła wzrok na
Draco –Tata?
-Jak się czujesz skarbek? –zapytał z uśmiechem blondyn,
zamykając małą dłoń w swojej.
-Dobrze. Spałam. Co się stało? –zdziwiła się Maddison.
-Byłaś chora, ale już jest wszystko w porządku. Myślę, że
podamy jeszcze eliksir wzmacniający i jutro rano wypiszemy cię do domku. –na te
słowa Maddison uśmiechnęła się lekko.
~~~~***~~~~
Hermiona siedziała z Madd jeszcze dwie godziny. Kilka minut
po dwudziestej brunetka ponownie deportowała się do domu państwa Potter. Od
progu polała się lawina pytań w jej stronę, a ona tylko się uśmiechnęła i
wszyscy wiedzieli już, że z latoroślą Dracona Malfoya i Hermiony Granger jest
wszystko dobrze.